Thanos po zabiciu połowy ludzkości osiągnął swój cel, po czym usiadł, aby obserwować wschód słońca, tak jak powiedział Doktorowi Strange'owi. Siedział tam tak długo, aż słońce zaszło, a na niebie pojawił się księżyc.
- No dobra, posiedziałem, ale ile tak można - powiedział sam do siebie Thanos, który oczywiście zdawał sobie sprawę, że od dłuższego siedzenia może dostać żylaków.
Tytan jednak nie wiedział co ze sobą zrobić. W całym tym zamieszaniu, wojnie, zabijaniu, gdy skupiał się jedynie na swoim celu, nie pomyślał o jednym: co potem?
- Trzeba improwizować.
Spojrzał na swoją lewą rękę, Rękawica Nieskończoności wyglądała na spaloną, ale Kamienie nadal działały. Użył Kamienia Rzeczywistości i wtem pojawiła się przed nim beczka z piwem.
- No i czym się tu było zamartwiać - uśmiechnął się. - Niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Thanos błyskawicznie wchłonął w siebie całą zawartość beczki, po czym użył Kamienia Czasu, aby z powrotem ją napełnić. Zrobił to jeszcze kilka razy, aż w końcu był tak narąbany, że zaczął widzieć podwójnie.
- Witaj, Thanosie - odezwał się ktoś z tyłu.
Thanos obejrzał się za siebie.
- O cholera, chyba przedobrzyłem z tym piwem.
- Nie, ja naprawdę tutaj jestem.
Tajemnicza postać podeszła do niego. Był to...