Znając już serie "It's Ailve!" oraz "Maniac Cop", lody z twórczością Larry'ego Cohena miałem już przełamane i podkreślić muszę, iż czas poświęcony jego produkcjom, nigdy nie był czasem straconym. Moje oczekiwania względem "God Told Me To" były zatem stosunkowo spore.
Reżyser "Ambulansu" po raz kolejny sięga tutaj po tematykę ponadnaturalną. Tym razem jednak jego ambitne podejście do tematu okazało się mocno zwodnicze. Wymowa religijna jest tu kiepsko wyłożona i niemiłosiernie naciągana. Odniesienia do katolicyzmu zdecydowanie ustępują choćby tym ze "Złego porucznika" Abela Ferrary. Ponadto, o ile niski budżet w "It's Alive!" nie stłumił autorskiej wyobraźni Cohena (a wręcz ją uruchomił), o tyle ograniczone środki w "God Told Me To" rzucają ewidentny cień na realizację obrazu. W oczy rażą: lichy montaż oraz nerwowa gra poszczególnych aktorów. A skoro o tych mowa - największym dla mnie rozczarowaniem był udział nader cenionego przeze mnie Richarda Lyncha, który w wydaniu quasi-chrystusowej poświaty był postacią wyjątkowo niestrawną. Słabo, Panie Cohen. Oj słabo.