Bóg nie umarł

God's Not Dead
2014
6,3 51 tys. ocen
6,3 10 1 50769
2,7 11 krytyków
Bóg nie umarł
powrót do forum filmu Bóg nie umarł

Mam kilka refleksji odnośnie filmu nie tylko, którymi chciałbym się teraz z Wami podzielić. Nie jestem wierzącym. Wychowałem się w rodzinie katolickiej, ale wiarę straciłem lata temu (patrz postać profesora Radissona). Nie bardzo rozumiem tę prowadzoną już od setek lat kłótnię, wręcz walkę ateistów z ludźmi wierzącymi. Jest to moim skromnym zdaniem pozbawione jakiegokolwiek sensu. Widzicie, tzw. „wiara” czy też jej brak z zasady opiera się na logice, nie na nauce, lecz na elemencie zawierzenia. Oznacza to, najprościej mówiąc, że jakiekolwiek argumenty wysunięte przez jedną ze stron nigdy nie przekonają drugiej. Katolik może mi podać konkretne sytuacje ze swojego życia gdzie mi wskaże: „Tak, tu działał Bóg. Tutaj okazał mi swą łaskę. Tu mi pomógł.” Ja mogę mu natomiast wskazać mu konkretne sytuacje ze swojego życie gdzie mu powiem: „Patrz, tutaj Twój Bóg mnie olał, tu miał mnie gdzieś, a tu po prostu siedział sobie cicho i spokojnie patrząc jak ja cierpię.” Jakże prawdziwe będą te obydwa wnioski i jakże subiektywne za razem kiedy to bazują tylko i wyłącznie na osobistych przeżyciach danej osoby. Takie ciąganie się w stylu: „moja racja jest mojsza niż twojsza a moja jest racja najmojsza” jest po prostu infantylne i bynajmniej nie przystoi ludziom XXI wieku, czy to religijnym czy też nie.

Druga sprawa to wojny religijne. Jak można ogniem, mieczem czy jakąkolwiek inną bronią przekonywać do wyższości swojego systemu wartości nad innymi? To czym się kierujemy w życiu jest sprawą absolutnie osobistą każdej istoty żywej i jeżeli uważa, że np. wiara w potwora spaghetti czy religia Jedi pomaga mu codziennie stawać się lepszym człowiekiem niech sobie w nią wierzy, ale niech nie próbuję na siłę udowadniać jej słuszności, bo to z tzw. „nawracaniem” ma nie za wiele wspólnego. Na świecie są tysiące, być może setki tysięcy różnych systemów wartości. Ba, nawet w obrębie jednej zdarzają się różnice w rozumieniu wiary gdyż jest to coś co pojmujemy bardzo indywidualnie. Są Chrześcijanie, są Muzułmanie, są Buddyści i tysiące mniejszych i malutkich wiar. Jestem przekonany, że gdyby spytać ich to każdy z taką samą gorliwością i zawziętością upierałby przy swojej racji. Dlaczego? Bo taki system wartości konkretnemu człowiekowi wpojono, taki w nim zakorzeniono. I tu nie ma „lepsza” czy „gorsza” wiara. Są po prostu inne. Uszanujmy to. No bo inaczej jak będziemy mierzyć wyższość jednego wyznania nad innym? Ilością trupów na polu bitwy czy może ilością przelanej krwi?

Kolejny aspekt to niesamowicie krzywdzące aczkolwiek bardzo popularne (głównie ze strony ludzi wierzących) stawianie znaku równości pomiędzy ateizmem a brakiem moralności. Czy ktoś z Was może mi odpowiedzieć na pytanie: Na jakiej podstawie tak się dzieje? Czyż wierzący nie dopuszczają się zbrodni? Nie zabijają? Nie kradną? Nie zdradzają? O ile wiem to wiem to Katolicy dopuszczają się największej hipokryzji w postaci tego, że przez pół roku kradną, oszukują, plotkują na drugiego, dumają jak tu mu podłożyć przysłowiową „kłodę pod nogi” tak, aby jak najmocniej zabolało, ale potem bum! i dzieje się rzecz magiczna: Idziecie na Wielkanoc do kościoła, do spowiedzi, do komunii i macie „czyste konto”. Potem znów harcujecie aż do grudnia i Bożego Narodzenia i tak „w koło Macieju”. No ale dobra, ktoś zniesmaczony moim komentarzem może się bronić: „Przecież wiara nie determinuje bycia dobrym człowiekiem. Po to Stwórca dał każdemu wolną wolę.” Tylko, że to działa w obie strony. Nigdy nie należy utożsamiać wiary z moralnością. Bo kto jest bardziej moralny? Ateista, który kocha swoje dzieci, żonę i robi wszystko w celu zapewnia im dobrego bytu i bezpieczeństwa, dobrej przyszłości? Czy może Katolik, który mówi swojej żonie, że wróci późno z pracy, a tak naprawdę „puka” swoją sekretarkę?

Ostatnia kwestia: Dlaczego to Ateiści mają Wam ludziom wierzącym udowadniać brak istnienia Boga a nie na odwrót? O ile wiem słowo „udowadniać” w zdecydowanej większości odnosi się do sytuacji, w której to przedstawiamy argumenty przemawiające za istnieniem jakieś teorii, procesu, zjawiska itp. Myślę, że sytuacja ukazana w filmie, kiedy to ateistyczny profesor rzuca wyzwanie chrześcijańskiemu studentowi jest bardzo dobrym pomysłem. „Pokaż mi dlaczego wierzysz. Uargumentuj to, dlaczego warto wybrać taką drogę życia. Pokaż mi że to nie są wyłącznie puste slogany, tylko że to znajduje rzeczywiście pokrycie w codziennym życiu.” Niestety koniec końców wykładowca potraktował tę potyczkę jako osobistą misję zniszczenia i ośmieszenia studenta. Stracił dystans co ostatecznie doprowadziło do jego porażki. Nie ma się co dziwić, cel filmu mamy zawarty już w jego tytule.

Nie określił bym siebie mianem osoby wierzącej. Podszedłem do niego jako do dramatu a nie jako do pozycji stricte religijnej. Również jako dramat go oceniałem i wiecie co? Podobał mi się. Jest dużo bardziej przekonujący niż dzisiejsze dramaty opowiadające o miłości w chorobie typu: „Szkoła uczuć” czy „Gwiazd naszych wina”. Dostał ode mnie „dobry”.

ocenił(a) film na 1
szakisz

Pominę dwa pierwsze akapity, bo w zasadzie nie ma tu czego dodać.

Za to dalej zaczynają się problemy. Przede wszystkim z jakiegoś dziwnego powodu dla chrześcijan brak wiary katolickiej to równowartość niemoralnego mordercy i gwałciciela. Dlaczego? Nie wiem. Hipokryzja i tyle.
Ale wiesz co jest tutaj najlepsze? Kłamanie w żywe oczy. Kojarzysz pewnie przedstawione rozprawy sądowe wykazujące dyskryminację chrześcijan, prawda? Wiesz co w nich jest najlepsze? Każda z tych spraw została wytoczona chrześcijanom za akty dyskryminacji wobec innych. To jest dopiero hipokryzja i propaganda.

ocenił(a) film na 7
Dealric

Manipulowanie faktami czy historią, powiedzenie "połowy" prawdy zamiast całej są znane nie od dziś mój drogi. Ale przecież nie skłamano bo powiedziano prawdę, racja? A to, że wybrano z niej to co najbardziej pasuje to to... przemilczmy :D

ocenił(a) film na 1
szakisz

Oczywiście, że tak. Co nie oznacza, że należy to ignorować, bo jak pokazuje praktyka, większość ludzi jest na to ślepa i wierzy w to co zobaczą. W końcu telewizja nie klamie.

ocenił(a) film na 7
Dealric

Nie mówię, że należy ignorować. W końcu po to mamy Internet, który póki co (oby jak najdłużej) jest najbardziej demokratycznym medium znanym człowiekowi. A kto chce iść powolutku "prowadzony za rączkę", bo brak mu odwagi by się usamodzielnić to cóż... każdy ma wybór.

ocenił(a) film na 8
Dealric


Dealric, wybacz, ale muszę Ci zwrócić uwagę na kwestię nazewnictwa :(
W dużym uproszczeniu każdy Katolik jest Chrześcijaninem, zaś nie każdy Chrześcijanin jest Katolikiem. Moje doczepienie się bierze się ze zdanie "...dla chrześcijan brak wiary katolickiej to równowartość niemoralnego mordercy i gwałciciela. "

ocenił(a) film na 1
Nauria

Skrót myślowy wynikający z niechęci do powtarzania tych samych słów w kółko.
Masz całkowitą rację.