Wiele mówiło się o tym filmie w trakcie euro, nic dziwnego były pieniądze, była świetna ekipa
złożona z operatorów PSC, jak i sama osoba Marcina Koszałki, efekt wyszedł jednak mizerny.
Po pierwsze spodziewałem więcej z kuchni, zakulisowych obrazków natomiast w filmie
większość scen jest inscenizowanych i reżyserowanych w przygotowanych do tego lokacjach.
Po drugie zagubiono atmosferę euro, pamiętam emocje gdy w strefie kibica odśpiewywano
hymn przed meczem z Grecją, gdy piłkarze na spotkaniu przepraszali za porażkę, gdy tłumy
przychodziły pod hotel i na trening, tego wszystkiego zabrakło. Oczywiście ktoś powie, że to
dokument o człowieku, czyli Perquise, tylko jest on potwornie nudnym gościem. On nie okazuje
emocji, a jego rodzina jest tylko banalnym tłem. Trochę lepszy jest Wasilewski, ale jest tylko
bohaterem rezerwowym, a reszty kadrowiczów praktycznie nie ma.
wielka szkoda, że zabrakło tak ważnych momentów...miałam wielka ochotę na ten film....zdaje się jednak, że bańka mydlana pękała:(
Moim zdaniem nie warto :( a szkoda, bo naprawdę można było zrobić coś bardziej wciągającego moim zdaniem. Tymczasem wynudziłem się na tym seansie, który był właściwie o niczym... a nie sorry - o Damienie Perquisie...
Chciałbym w takim czymś więcej kadry, więcej kulis spotkań, wiecej obrazków z szatni, reakcji zawodników po spotkaniach - a tego nie ma...
rzeczywiście, niestety dokument zawodzi, pamiętam jeden z wywiadów z Koszałką jeszcze kilka miesięcy przed Euro, kiedy opowiadał o swojej pierwszej koncepcji, zwracał uwagę na tą ogromną presję, oczekiwania wobec zawodników, że interesuje go własnie pokazanie tych ludzi, na których nagle zwracają się oczy całego kraju, zapominając o wszystkim innym, że stają się jak gladiatorzy, którzy wychodzą na arenę walcząc niemal o własne życie. Własnie to by było najciekawsze zestawić ten zewnętrzny obraz gdzieś wykreowany mocno przez media, przefiltrowany przez wyobrażenia samych kibiców z przeżyciami tych normalnych w końcu ludzi, którzy odczuwają, cieszą się , płaczą, zawodników, którzy po prostu sobie mogą z tym nie radzić, dlatego faktycznie zabrakło tych wszystkich zakulisowych scen, euro trochę staje się jakbym tłem dla opowieści o Pequisie i Wasilewskim, a chciałoby się wyjść po tym dokumencie z kina bogatszym o nową wiedzę i powiedzieć "nie wiedziałem, że to tak wygląda, to zmieniło moje myślenie", niestety tak się nie dzieje
Niestety to prawda. Dokument jest bardzo slaby. Nie ma w nim zadnej atmosfery i zostal stworzony bez zadnej pasji ani nawet koncepcji. W przypadku filmu o sporcie jest to wrecz niedopuszczalne.
Wszystkim polecam filmy dokumentalne zrealizowane przez redakcje telewizyjne - "Milowy sukces" (Polsat) i "Made In Poland" (Canal+). Sa to filmy o tym jak Slask Wroclaw zdobywal mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski. Nawet jesli ktos nie lubi Slaska Wroclaw czy w ogole polskiej ligi, to powinien to obejrzec dla dobrej dziennikarskiej roboty, fajnej atmosfery, pasji i historycznych ujec. A teraz najciekawsze - nad tymi dokumentami redakcje pracowaly przez doslownie kilka dni. Ostatni mecz ligi byl w niedziele, a emisja programu juz w nastepnym tygodniu. Natomiast Koszalka pracowal przez kilka miesiecy i wysmazyl niestrawnego zakalca.
Zeby nie byc goloslownym, oto wspomniany przeze mnie film "Milowy sukces":
czesc 1:
https://www.youtube.com/watch?v=F_ANACbQdL8
czesc 2:
https://www.youtube.com/watch?v=lMhNhZwF2rU
kiepski dokument sportowy, ale tak życiowo to żal mi się zrobiło tych chłopaków i to nie ze względu na wyniki na euro
Reżyser musi kompletnie nie mieć uczucia do piłki, ten film w ogóle nie oddaje piękna tego sportu...
Ani emocji, ani dynamiki.. Nużąca paplanina pozbawiona kontekstu psychologicznego...
Świetny przykład jak nie robić filmów o sporcie...
Polska drużyna przegrała euro i film to bardzo dobrze uchwycił. Nie pokazując szalonych stadionów i narodowego zrywu. Do tego może i będzie wracać telewizja w reportażach. Film Koszałki jest o pojedyńczym człowieku i indywidualnych emocjach których nie zobaczymy w banalnych rozmowach pomiędzy zawodnikami czy trenerem. Dobrze ze Koszałka nie wszedł do szatni, zaraz by się okazało że to przez niego przegraliśmy bo zdekoncentrował chłopaków. Pokazał za to zmaganie bohaterów z samym sobą. Perquise który próbuje udowodnić że zasługuje na szacunek i Wasyl który walczy z czasem. Jego ostatnie "szarpnięcie". Bolesne to ale wrażliwie pokazane.
To film o samotności.
Być może taki był zamiar reżysera. Efekt końcowy nie ma jednak tych cech o których wspominasz i pisze to osoba której motyw obserwacji dwóch zawodników na tle euro się spodobał. Do czasu gdy zobaczyłem film.
Podstawowy zarzut jest taki że ten dokument jest wyprany z emocji. Za dużo ustawianych scen, za dużo ozdobników. Prawdziwe emocje możemy zobaczyć tylko w scenach niepozorowanych. Całe "szarpnięcie" Wasilewskiego sprowadza się do jego monologu który IMHO brzmi sztucznie i groteskowo. Historia Perquisa jest przedstawiona lepiej (bo i jest ciekawsza?), natomiast brakuje tutaj punktu odniesienia. Nie jest pokazane jak Damien radzi sobie np. na tle Obraniaka czy Boenisha czy nawet całej grupy. Przeplatane sceny "Perquise w pokoju", "reszta gra w playstation" mogą dac poczucie że problem został wyolbrzymiony przez scenariusz i montaż. Naprawdę dużo więcej powiedziałaby scena z treningu czy nawet wspomnianej szatni.
Message tego filmu jest równoważny do wywiadu przeprowadzonego z Perquisem i Wasilewskim. Taka wywiadowa retoryka (czyli dajmy się wypowiedzieć każdemu) sprawdza się w dokumentach w których tylko relacjonuje się jakieś zdarzenie. Tak jak to zrobiła Ewa Ewart w "W milczeniu". W momencie kiedy Koszałce zależało na emocjach, trzeba było szukać sytuacji, nie opierać się tylko na wypowiedziach do obiektywu.
Ponadto boli mnie kiedy doświadczony dokumentalista ucieka do banału. Jazda po Lacie jest łatwa. Przecież on już jest oceniony i pewnie nikt go nie weźmie w obronę. W dodatku jest zrobiona obrzydliwie (powtarzane odgłosy "gębowe"). Moim zdaniem tak pokazana historia Laty to już jest błąd w sztuce, a temat wystarczyło przemilczeć.
Reasumując.
Sytuacja zawodników w czasie takiego turnieju jest dosyć banalna- trening, gra, sen. Poza tym kompletne odizolowanie i jednocześnie pewien teatr tych ludzie względem siebie. Mówi o tym reżyser w wywiadzie, miedzy innymi ostatnio w Kocham kino.
Oni pozują ciągle żeby nie wypaść słabo. Więc emocjonalność i prawda ujawnia się gdzieś po godzinach, w zaciszy pokoju. W rozmowie z rodziną czy rozliczeniowym monologu Wasyla. I to pokazuje film. Warto popatrzeć z innej perspektywy, odsuwając kwestię euro i całego tła, które minęło i nie ma większego znaczenia. Wtedy mamy film o zawodniku, sportowcu, dylematach, ambicji i świadomość tego co determinuje osobowość sportowca.
W opisie pisze że film opowiada o kulisach euro 2012, dlatego wysuwa się u mnie pytanie czemu reżyser tak obsesyjnie za przeproszeniem publicznie liże du pe i robi męczennika z Perquisa który jest nudny jak sto ch... . Spodziwałem się więcej od tego filmu że będzie rzetelnym zapisem wydarzeń z euro a nie publicznym obciąganiem i wielbieniem jakiejś piątej wody po kisielu Polskich imigrantów. Z góry przepraszam jeśli kogoś uraziłem wyrażam tylko swoje odczucia wobec filmu.