Ponury i przygnębiający film.
Bohaterem jest Alain Leroy, młody człowiek około trzydziestki, przebywający w klinice odwykowej. Kiedyś był kimś w rodzaju króla w gronie paryskich intelektualistów. Zdaje się że nawet próbował swych sił w literaturze. Pić zaczął by zagłuszyć pustkę w życiu. Niby jest wyleczony, ale pustka pozostała. Leczył się za pieniądze byłej żony ale na więcej z jest strony liczyć już nie może. Wie że wróci do picia, to tylko kwestia czasu, bo nie ma żadnego celu w życiu. Postanawia popełnić samobójstwo. Chociaż ...
Alain ma chyba jeszcze odrobinę nadziei. Może błędny ognik z tytułu filmu to właśnie ognik tej nadziei że warto jeszcze żyć. Jak się ma po co. No i bohater wyrusza w drogę. Odwiedza miejsca gdzie dawniej bywał i dawnych przyjaciół. Tylko czy to naprawdę są przyjaciele? Alain wręcz ich błaga "Proszę, podajcie mi jakiś powód aby dalej żyć". Ale przyjaciele tego wołania nie rozumieją i powodu podać nie potrafią. Sprawiają wrażenie zadowolonych z życia. Zdają się mówić "Patrzcie jacy jesteśmy młodzi(przeważnie), piękni(przeważnie), inteligentni i błyskotliwi". Swego dawnego kompana Alaina przyjmują dobrze, nie mają nic przeciwko temu by bawił się razem z nimi ale ... Bez niego też mogą się obejść.
Ostatnia wędrówka nic nie dała. Pozostało tylko jedno ...
Dobry film choć przygnębiający, trochę przeintelektualizowany i miejscami trochę nużący.