Lubie kiedy filmy wpływają na emocje. Wspaniale jest kiedy twórcy są w stanie oddziaływać na nasze uczucia jednak jest różnica między tym a graniem na emocjach i miałem wrażenie że ten film przekroczył tą granice.
Zamiast powolnego budowania napięcia emocjonalnego od razu nam się mówi :
"Główna bohaterka jest biedna, jest fajtłapowata, marzy o Paryżu , nie może znaleźć faceta i zarabia striptizerką na utrzymanie przy życiu syna nieuleczalnie chorego syna. MACIE JEJ WSPÓŁCZUĆ!!!BO TAK!!! Później było już lepiej. Rozwój postaci i tak dalej ale ten pierwszy "chwyt emocjonalny" średnio mi się podobał.
nie odniosłam takiego wrażenia...w życiu też tak bywa,że emocje balansują na skraju banału,przesady..życie tez czasami układa sie w barwach biało -czarnych..nie wiem..ja znam sporo ludzi,których życiowe fabuły grają na moich emocjach jeszcze silniej niż te tutaj..
ale moze to tez muzyka budowała ten dramatyzm..swoją drogą przecudowna ;)
9/10
Fakt, muzyka była dużą siłą filmu. Owszem ludzkie życia są czasami o wiele bardziej dramatyczne niż jakikolwiek film ale kunszt reżysera objawia się w tym że potrafi ten dramat ukazać nie sprowadzając go do banału. Może zbyt się czepiam zwłaszcza że film umiarkowanie mi się podobał ale jak to ktoś kiedyś powiedział "różnica pomiędzy życiem a fikcją polega na tym że fikcja musi mieć sens".