Długo zabierałem się do obejrzenia tego filmu, w końcu postanowiłem to nadrobić i z całą pewnością nie żałuję.
"Babel" to 3(4) historie dziejące się w różnych zakątkach świata - w Maroko, Meksyku (nieco w USA) i Japonii. Bohaterami owych zdarzeń są ludzie o różnych narodowościach, różnych stylach życia i zupełnie odmiennych problemach. Mimo to, łączy ich jedno - symboliczna klęska tytułowej wieży Babel, czyli brak porozumienia. W erze globalizacji, bardzo rozwiniętej technologii łączności, GPSach:P, telefonach komórkowych, internecie itd, a także wszędobylskiemu jęz. ang. ten problem wydaje się banalny, a jednak...
Niektórzy trafnie zauważyli, że jest to również film o ludzkiej głupocie i nieprzemyślanych decyzjach, które mogą mieć fatalne skutki.
Nie będę rozpisywał się na temat fabuły, natomiast muszę pochwalić znakomity scenariusz i świetną reżyserię (Inarritu -> "21 gramów" , "Amores Perros") - poza tym fantastyczne zdjęcia i bardzo dobrze dobraną muzykę - od strony audio-wizualnej towar z najwyższej półki.
Każda z historii oprócz dobrej fabuły ma jedną niezaprzeczalną zaletę - KLIMAT - przytłaczające swoim ogromem Tokio (chyba Tokio:) - górskie (wyżynne:), zabiedzone tereny Maroka, i wiecznie balujące, kolorowe, tłoczne, ale i niebezpieczne rejony Meksyku. Naprawdę można się wczuć:) (świetne ujęcia)
Co do aktorstwa -
Brad Pitt (po roli w "Fight Club" ma u mnie uznanie do końca życia:) - zagrał na poziomie, bardzo poprawnie, szkoda że rola nie dała mu rozwinąć skrzydeł.
Cate Blanchett - wielu osobom bardzo się jej rola podobała , dla mnie jakoś przeszła bez echa, choć nie mówię, że zagrała kiepsko.
Prawdziwe brawa należą się jednak dla:
Rinko Kikuchi jako Chieko - po prostu świetna.
Adriany Barraza jako Amelia - szczególnie pod koniec filmu jej lęk, przerażenie, płacz były bardzo przekonujące.
Dla mnie osobiście, nie wiem czemu, ale "Babel" kojarzył się miejscami z "Miastem Gniewu" - może ta sugestywna rewizja samochodu w obu obrazach? Może ten klimat? Tak, czy siak, oba filmy świetne.
Dla fanów dorobku pana Inarritu, "Babel" to pozycja obowiązkowa - może nie arcydzieło, może przydługawy odrobinkę (prawie 2,5h), ale jako klimatyczny dramat, jak dla mnie obok "Miasta Gniewu", czy "25. Godziny" (choć styl i tematyka różna) jeden z lepszych w swoim gatunku.
Zasłużona nominacja do Oskara 2007 za najlepszy film (moim zdaniem znacznie lepszy od "Infiltracji", która jest TYLKO poprawną kopią "Infernal Affairs" >taka mała dygresja:P<)
Gorąco polecam [8.5/10]