Ludzie, którzy zarzucają temu filmowi schematyczność i to, że jest głupim teledyskiem dla dzieci nie znają stylu Edgara Wrighta, czy są zbyt zadufani w swoim ambitnym kinie?
Nie rozumiesz tego, że nie każdy musi lubić taką stylistykę? A nawet jeżeli ktoś lubi filmy w podobnym stylu, to znaczy, że nie może uznać tego jednego za męczący? Są gusta i guściki. Mnie "Baby Driver" zmęczyło. Nie widzę w nim niczego oryginalnego ani nowatorskiego. Dużo hollywoodzkich chwytów. Nie oglądałem innych filmów od Wrighta, ale jeżeli one wszystkie są takie jak ten omawiany tutaj, to szkoda mojego czasu na jego twórczość. Wolę wrócić do Melville'a, Felliniego, Bergmana i innych twórców kina ambitnego, których filmów nie miałem okazji jeszcze zobaczyć. No i oczywiście, wolę nadrobić wszystkie pozostałe filmy z Jamesem Franco, mimo że sporo jest wśród nich gniotowatych gniotów, pokroju "Baby Driver". Każdy ma swoje priorytety. Pozdrawiam serdecznie :D