miałem bardzo duże oczekiwania, nie ogladalem wczesniej nic Edgara Wrighta,jednak po poczytaniu (posluchaniu) paru recenzji, miałem nadzieje na zobaczenie czegos w stylu Tarantino, czyli rozpierduchy z świetnie dograną muzyką i przerysowanymi scenami. I do śmierci Jammiego Foxxa (genialna rola btw.) dokladnie to otrzymałem i jarałem się jak dzieciak. Później film obrał jakiś dziwny kierunek, nagle niewiadomo czemu główny bohater chcę zabić Buddyego, który przy okazji okazał się być terminatorem. Doc, który nagle chce oddać życie za głównego bohatera. Niepasująca wg mnie scena na moście, później oczywista gadka jakim to Baby nie jest dobrym człowiekiem i wisienka na torcie czyli wyjscie po 5 latach po 25 letnim wyroku xd. Jakie jest wasze zdanie? chetnie podyskutuje. pozdrawiam