Termin ten nie oznacza żadnego nurtu w sztuce czy filozofii, lecz schorzenie - mimowolne zgrzytanie zębami. Czegoś takiego doświadczyłam podczas wczorajszej, przedpremierowej projekcji tego filmu.
Kto to montował? Uwe Boll? Kto reżyserował? Uwe Boll? Kto pisał scenariusz? Uwe Boll?
W pewnym momencie ktoś na sali rzucił: 'Oscar za dialogi!'! Nie muszę chyba dodawać, że było to stwierdzenie sarkastyczne i w pełni je popieram. Nawet Diesel (nawiasem mówiąc świetny Riddick + rewelacyjny pseudo-gangsta w 'Find Me Guilty') wyglądał na lekko zażenowanego tym, że musi wypowiadać te kwestie i wysłuchiwać podobnych od współaktorek (szczytowa scena w namiocie, kiedy to Aurora mówi o 'rodzinie').
Męczący patos w słowach i długich ujęciach okraszonych równie patetyczną muzyką powodował nie tyle krzywy uśmieszek, co zwykłe zażenowanie. Do tego pomysły wrzucone do filmu:
- zmartwychwstania (no dobra, przywracanie umarłych do życia),
- futurystyczna, ziemska wersja AlienoRipley'a (połączenie człowieka ze sztuczną inteligencją w zarodku),
- 'paszport' wszczepiany w skórę (a la zastrzyk),
- straszliwie przerysowana postać Jej Wysokości, która rządzi w nowym świecie, a nie panuje nad własnymi emocjami (uuu, miała być zła, a w efekcie jej wybuchy złości i obijanie po pysku kierowcy śmieszyły bardziej niż metody zwalczania wrogów stosowane przez Zohana - fryzjera),
- uciekanie na skuterach przed 2-ma super-myśliwcami (toż to xXx) i sposoby na ich 'wykiwanie' a także atak na dziesiątki uzbrojonych przeciwników z jednym gunem i nie uzbrojoną mniszką,
- płody z niezwykłą wolą przeżycia rozbijające pociski na 20 cm od ciała matki...
- zabójstwo Thooropa przez Aurorę (wiedziała, że go przywrócą do życia?!)
Może wystarczy.
Do licha, kolejne sceny biły poprzednie na głowę (brane z księżyca), jednak zakończenie przebiło je wszystkie.
Czego ja się spodziewałam? Dobrego filmu. Rozumiem, że to S/F, ja lubię filmy S/F, ale litości..
Kassovitz zmieszał swoje dziełko z błotem - to dobrze nie wróżyło, ale nie przypuszczałam, że będzie aż tak źle!
A mógł to być fajny film, naprawdę.
2/10. Byłoby 1, ale Depardieu... i sympatia do Diesela. Chłopie, nigdy więcej!