Bay robił to lepiej... A może byliśmy młodsi i wszystko nas bardziej ekscytowało? W każdym razie części Baya trzymały jakiś poziom, idealnie balansowały pomiędzy akcją a humorem. Tutaj natomiast jest jednego za dużo, a potem drugiego przesyt. Poza tym nie wiem czemu, ale strasznie kolorowe te dwie nowe części. Epilepsji idzie dostać... Nie mówie, że cały film był zły, ale trochę za bardzo przypomina "nowe" kino akcji, które jest obiektywnie gorsze od tego z lat 90... Były oczywiście nawiązania do poprzednich części, ale mocno na siłę.
A propo nawiązań jednego pomysłu bardzo nie rozumiem. Co oni tak nagle kochają tego kapitana? Patoliano w 1 i 2 miał skromną rolę i w sumie głównie darł mordę, a teraz urósł do miana najlepszego przyjaciela wręcz brata... Tough love? Na pewno, problem w tym że nie wyszło. Postać bękarta Mike'a spaprana, zero głębi i chłop mało gada. Najgorszy jest jednak główny antagonista. W pierwszej części majstersztyk, tapia też charyzmatyczny złola z trójki nawet nie pamiętam a ten były komandos to dramat... A jego motywacja to chory żart. Jakby każdy były specjals miał się tak mścić to by trzecia wojna światowa wybuchła.
Jedno co mi się bardzo podobało to jak Reggie rozbroił napastników niczym John Wick. Piękna scena i zaskakująca. Ta postać bardzo wyewoluowała a miała bardzo mało czasu ekranowego. To o czymś świadczy...