Film z początku głupi (powrót do 1957 roku i podwójne zabójstwo. Potem jednak jest już lepiej. Poznajemy czwórkę przyjaciół, którzy planują swój własny, czteroosobowy bal maturalny. Pojawia się oczywiście bezlitosny zabójca, który tym razem jest...opętanym księdzem. Większość akcji dzieje się na terenie małej posiadłości na odludziu. Da się odczuć klimat i choć całość jest dość przewidywalna, to innowacje i zmiany wyszły ostatecznemu kształtu tego dzieła na dobre, choć jest ono zaledwie przeciętne i rzecz jasna gorsza od minimalnie lepszego oryginału.