Miała być czarna komedia na kanwie manifestu feministycznego, wyszedł totalny cringe. Nie wiem, czy gorsze było przedstawienie wszystkich charakterów męskich jako oprawców kobiet, czy przedstawienie wszystkich bohaterek jako dorosłych kobiet o umyśle małych dzieci, którym logika, trzeźwość umysłu, rozsądek i odpowiedzialność są nieznane. Miało być kino zemsty i uwolnienie się spod jarzma złych facetów, wyszło na sprowadzenie feminizmu do gloryfikacji sexworkingu, chodzenia po mieście z gołym biustem, masturbowania się w miejscach publicznych, no i oczywiście aborcji na życzenie rzecz jasna. To NIE jest feminizm, to nie jest obraz współczesnej kobiety, tylko obraz osób zaburzonych, których nie powinno się promować, no ale widocznie nie rozumiem "sztuki współczesnej".