Po raz kolejny życie pokazuje, że próba dopieszczenia lewarów i feminazistek kończy się najpierw ośmieszeniem, a potem klapą finansową. "Czystą głupotą jest robić ciągle to samo i oczekiwać innych rezultatów" - Albert Einstein. A zatem kochani producenci, scenarzyści i reżyserzy poprosimy o kolejny film z silnymi, niezależnymi i odważnymi kobietami w roli badass'ów. Następny film na pewno dowiezie.
Czystą głupotą jest też myśleć, że kobieta w roli głównej automatycznie oznacza 'feminizm i klapę'. Jeśli film jest słaby, to nie przez to, że główna bohaterka ma cycki, tylko dlatego, że scenariusz ma IQ tostera. Arnie czy Stallone nie ratowali kina samym bicepsem, tylko tym, że ich filmy wiedziały, czym chcą być. A dziś? Problemem nie są silne kobiety. Problemem są słabe pomysły i tęsknota za czasami, gdy wystarczyło mruknąć „I'll be back” i wszyscy klaskali jak foki.
Tak, kobieta w roli głównej nie oznacza automatycznie 'feminizmu i klapy'. Tak, słaby film w głównej mierze wynika ze złego scenariusza. Tak, większość filmów z Arnoldem i Sylwestrem była sensownie napisanymi historiami. Tak, od dłuższego czasu problemem filmów jest głupota generowana przez agendę i ideolo. Tak, wystarczy pisnąć "girl power" i bardzo mała, ale głośna część widowni klaszcze jak foki. Tylko ta część nie generuje zysków.