"Moi drodzy ja.... niestety sporo jeszcze myślałem o tej abominacji którą dziś obejrzeliśmy i choć wiem że wszystko co tu napiszę też doskonale wiecie nie mogę się powstrzymać bo muszę wyzbyć się z siebie tego jadu i uzyskać katharsis
No więc chyba dotarłem do jednego z podstawowych, źródłowych problemów tej franczyzy który zaczął się już od johna wicka 2 a zabłysnął w pełnej krasie w części czwartej i tej balerinie którą dziś obejrzeliśmy
Problem ten opiewa o podstawowe instynkty ludzkie i wiarygodność sytuacji zachodzących w filmie
Bo choć jak wiemy filmy mogą poruszać tematykę bardzo różną, fantastyczną, sci-fi lub horrorową które mogą być zupełnie odjechane to wciąż muszą być wiarygodne w swojej konwencji
Jeśli mamy świat star wars to mamy w nim określone zasady, są istoty podatne na moc i jej sztuczki i są osoby korzystające z tej mocy
więc jeśli mamy pojedynek Anakina z Obi-Wan'em i nawzajem odpychają się rękoma poprzez moc to oczywiście jest to nie realistyczne z punktu widzenia naszego świata bo u nas mocy niema i takie zagrywki nie są możliwe, a jednak gdy to oglądamy jesteśmy w pełnej immersji bo wierzymy w świat przedstawiony który ustanowił swoje zasady, a więc taka scena jest dla nas wiarygodna na łamach konwencji przyjętej przez film. Natomiast gdy widzimy w 7 epizodzie star wars rey która po raz pierwszy trzyma w swojej dłoni miecz świetlny i choć jest wrażliwa na moc to nigdy nie przechodziła żadnego treningu jedi i sith, jest w stanie pokonać trenującego całe życie sitha, kylo rena to mimo konwencji sci-fi nie jest to dla nas wiarygodna scena bo świat przedstawiony ustanowił pewne zasady po czym je złamał. Wygranie za pierwszym razem walki na miecze świetlne z sithem trenującym całe swoje życie jest tak samo realne jak wygranie strzelaniny z sześcioma komandosami SAS gdzie trzyma się broń palną po raz pierwszy w swoim życiu.
Mając to na uwadze, spójrzmy na świat przedstawiony w serii johna wicka. Jest to wymiar przypominający nasz, ale jednak alternatywny bo zawierający ukryty świat zabójców którzy zdają się stanowić 1/5 globalnego społeczeństwa, dobrze, niech będzie.
Jednak jeśli chodzi o ludzi, to są to ci sami ludzie którzy żyją w naszej rzeczywistości. Chodzi mi o to że to nie są żadni alternatywni ludzie, to nie jest żadna alternatywna planeta z alternatywną wersją społeczeństwa, to nie są cyborgi, to nie są kosmici, to są zwykli ludzie zamieszkujący te same miasta co my, jeżdżący tymi samymi markami aut co my, jedzący tak samo jak my, używający tych samych broni co my i wreszcie odczuwający te same emocje co my
Filmy z uniwersum johna wicka usilnie pokazują że te osoby czują tak samo jak my, emanują gniewem, żalem, strachem, smutkiem.
WIĘC JAK DO LICHA NĘDZY MAM CHOĆ PRZEZ SEKUNDĘ UWIERZYĆ W KONWENCJĘ ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO SKORO ŻADEN PRZECIWNIK OD CZASÓW TRZECIEJ CZĘŚCI NIE ZACHOWUJE SIĘ JAKBY PODCZAS WALKI NA SZALI STAŁO JEGO ŻYCIE
Wrogowie naszych bohaterów w tych filmach nie dość że choć są przeszkoleni pod kątem taktycznego trzymania broni i jej przeładowania to nie potrafią strzelać i podchodzą z karabinami do adwersarza na grubość lakieru to w podstawowy sposób nie szanują swojego życia.
I to nie jest tak że są zbyt pewni siebie ale w wiarygodnej tolerancji, ich zachowania da się przyrównać do armii droidów z SW. Jeśli mam uwierzyć że rzeź na ekranie jest wiarygodna przynajmniej w swojej konwencji, to postacie przeciwne muszą się zachowywać jakby to była prawdziwa strzelanina. Na prawdziwej strzelaninie, czy jesteś prostym zbirem czy zaprawionym w boju komandosem CIA SAD, NIE CHCESZ ZGINĄĆ, masz literalnie jeden cel; przeżyć. Życie masz tylko jedno. Owszem, niema sprawy, bądź bezwzględny i zaangażowany, zaparty w swoich staraniach zabicia swojego wroga a naszego bohatera, ale na litość boską miej ten podstawowy instynkt przetrwania i nie atakuj w chwili gdy masz 8% szans na powodzenie. Każdy zdrowy psychicznie człowiek, komandos czy nie, ocenia na bieżąco z każdą sekundą ryzyko czy opłaca się teraz zaatakować przeciwnika czy poczekać, choćby dosłownie moment, aż te szanse wzrosną.
Żaden adwersarz w tym filmie czy tam w JW4, nie wycofuje się by spróbować potem z lepszej pozycji, nie przejawia najmniejszych obaw czy stresu w wyniku bycia pod ostrzałem/śmierci kompanów, nie szuka osłon, nie czeka na dogodny moment do ataku, nie dezerteruje czując że mu się nie uda, nie poddaje się nawet będąc ciężko rannym, nie prosi o litość, nie udaje trupa będąc rannym, nie deprymuje się odniesionymi obrażeniami, nie odczuwa w większości przypadków bólu czy wreszcie nie wykorzystuje lepszej pozycji/momentu na dogodny strzał. Pomijam że nie przejawia też innych pomniejszych ludzkich oznak takich jak próba zastraszenia wroga jakimś soczystym tekstem w stylu insurgency czy innymi normalnymi w takich sytuacjach okrzykami w stylu, cholera, martin dostał!" ,,Hej, osłaniaj mnie, zajdę tę cholerną z boku!"
Jak do licha nędzy mam odczuć immersję, zaangażować się w to co dzieje się na ekranie skoro każdy wróg zachowuje się jak terminator obleczony skórą gdzie jednocześnie film wciąż utrzymuje że to ludzie tacy sami jak my?
Dodajmy, wybitnie głupi terminator
cholera, literalnie każdy przeciętny gracz Call of Duty podczas TeamDeathmatchu bardziej dba o swoje życie nawet mimo tego że wie że po śmierci odrodzi się po sekundzie niż te trepy w tych filmach cholernych
nie mogę, po prostu nie mogę skminić co autor utworu miał zamiar osiągnąć robiąc z tych wrogów manekiny o reakcjach gorszych niż npc'ty z warface'a
być może był to durny zabieg mający na celu odczłowieczyć wrogów do tego stopnia byśmy się nimi nie przejmowali, nwm, jeśli tak to była to wybitnie nieudana decyzja bo zniszczyła cały film a w żadnym razie i tak nikt by się nimi nie przejął
Dziękuję, to był mój crashout"
Widać, że nie grałeś w strzelanki.
W przypadku dobrego przeciwnika, żeby go zlikwidować, to trzeba się czasami ujawnić, wyciągnąć go z kryjówki i dopiero wtedy masz szansę zdobyć punkty.
Jeśli będziesz siedział w kryjówce, to równie dobrze możesz rzucić robotę (oczywiście granie), bo przeciwnika nigdy nie zobaczysz i punktu (milionów na koncie) nie będzie. Będziesz gdzieś na szarym końcu z innymi graczami "safety-first". Szydełkowanie będzie ciekawszym zajęciem.
No i oczywiście film to fikcja, jak każda inna.