Alegoryczny bełkot przewidywalny do szpiku kości. Wieje nudą i schematycznością. Poza
morderstwem, wszystko było wiadome. Jedyny pozytywny aspekt to drobiazgowo
przedstawiony aspekt wnętrz architektonicznych Ameryki lat. 40 i oczywiście Fred Flinston z
tekstem, który mnie rozbawił ,,Dla kogo bazgrolisz''. Średnio polecam.