7,4 7,4 tys. ocen
7,4 10 1 7410
7,1 9 krytyków
Basquiat - Taniec ze śmiercią
powrót do forum filmu Basquiat - Taniec ze śmiercią

BASQUIAT – TANIEC ZE ŚMEIRCIĄ


Kolejny wcale mierny filmik o artyście, który już nie żyje. Wyreżyserował go debiutujący za kamerą malarz Julian Schnabel, który znał Basquiata osobiście. Szkoda, że filmu nie zrobił Lech Majewski, który Basquiata znał ledwo przelotnie i który napisał o nim książkę. Polecam ciekawy wywiad z Majewskim o Basquiacie na stronie http://www.lechmajewski.art.pl/wywiady.php?id=33 [www.lechmajewski.art.pl ...]

I jeszcze taka ciekawostka: Schnabel pożyczył był swoje obrazy Wendersowi do filmu ,,Million Dollar Hotel’’. Wyczytałem to w necie, więc nie wiem czy to prawda.

No a film Schnabela zrobiony został raczej tylko po to, by świat mógł zapoznać się z sylwetką Jeana Michela Basquiata, podobnież najbardziej znanego czarnoskórego malarza naszych czasów, który zmarł od narkotyków w 1988 roku w wieku 27 lat. I, trzeba przyznać, dzięki filmowi rzeczony malarz znany jest nawet w Polsce (jak było przed filmem: odsyłam do zarzuconego już linka z wywiadem). Jest to plus filmu niewątpliwy.

W związku z tym, że rozchodzi się tu o przedstawienie sylwetki artysty, widzimy na ekranie sceny z jego życia najważniejsze: spotkanie z przyszłą partnerką życiową, pierwsze spotkanie z Andym Warholem, pierwsza wystawa itd. Jak na dłoni mamy podane dwie przyczyny tego, że ten młody chłopak jest, jaki jest. Po pierwsze, jego rodzice się rozwiedli, a ukochana matka wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Po drugie, nikt go nie rozumie i wszyscy (poza dziewczyną i Warholem) chcą go – przynajmniej w jego mniemaniu, ale i mniemaniu reżysera filmu - wykorzystać, ponieważ jest właśnie na topie. W związku z powyższym: artysta ćpa, czego nikt, prócz Schnabela oraz widzów filmu, pojąć nie potrafi. Podobnie wyglądał scenariusz niedawnego filmu ,,Ray’’ Hackforda, zresztą równie nudnawo-sztampowego. Jak dobrze pamiętam, to w filmie ,,Pollock’’ Harrisa malarz pił alkohol aż się zabił. Nadal więc – jeśli by szkło o kino amerykańskie - Fossa ,,Cały ten zgiełk’’ pozostaje niedościgłym przykładem filmu o artyście, który w ramach samozniszczenia zażywa takie a siakie środki.

Warto jednak zauważyć, że filmowy Basquiat jeszcze przed wkroczeniem na salony pozostaje kimś obcym dla ludzi, którzy go otaczają. Niezgoda na świat nie ogranicza się tylko do rysowania haseł na ścianach: chodzi on w dziurawych butach, celowo denerwuje barmana, śpi na trawniku w kartonie, chociaż najpewniej mógłby spędzać noce w lepszych miejscówach. Lubi także, w marzeniach, zmieniać otaczający go świat: kilkakrotnie wyobraża sobie, że nad budynkami są fale, a na nich ktoś ślizga się na desce. Można te sceny interpretować inaczej: młody malarz się naćpał i teraz ma zwidy, ale ujęcia poprzedzające raczej (film widziałem tylko raz) na to nie wskazują. Buduje więc sobie swój własny świat, hermetyczny, do którego nawet jego dziewczyna za bardzo nie będzie miała możliwości zajrzeć. Analogicznie pozostaje zamknięta jego matka w zakładzie psychiatrycznym. Byśmy nie mieli wątpliwości, że matka jest dla niego kimś bardzo ważnym: co kilkanaście minut widzimy jej twarz - obraz ten jest tylko w wyobraźni malarza.

W związku z tym, że chce się o malarzu w jednym filmie powiedzieć jak najwięcej: mówi się ile wlezie. Mimo, że widzimy wiele kolorowych obrazów, które oko cieszą: film malarski nie jest. Jest przegadany, jak na tego typu komerchę przystało. Nie wystarczy pokazać Basqiata, który, pozostając poza społeczeństwem, z łatwością nawiązuje kontakt z bardzo różnymi ludzi... Trzeba jeszcze włożyć mu w usta zdania o tym, że inspiracje czy po prostu zapożyczenia do swych utworów bierze zewsząd, z ulicy. I już jesteśmy mądrzejsi niż przed chwilą!

Od momentu pierwszej wystawy aż do końca filmu mamy praktycznie jedno i to samo: Basquiata prawie wszyscy lubią a jego prace cenią, Basquiat podejrzewa prawie wszystkich o to, że są przy nim, bo jest sławny, od Basquiata dziewczyna to odchodzi, to wraca, no i oczywiście Basquiat imprezujący, ćpający. I tak do końcowych napisów.

Wszystko to mało, chciałoby się więcej, a może po prostu chciałoby się mniej. Brakuje w tym filmie tajemnicy, chociażby podobnej do tej z dzieła ,,Wojaczek’’ Majewskiego. W filmie Schnabela mamy wszystko kawa na ławę: oto jest malarz Basquiat, a jest on, proszę państwa, taki a taki. I dziękujemy za uwagę.

ocenił(a) film na 5
Mateusz_Glowacki

Hmmm... jak dla mnie recenzja fatalnie napisana, masa dziwnych wyrażeń i błędów, ale zgadzam się, że film jest nieprzemyślany i brakuje mu spójności. Po prostu chaotycznie podana ogólna charakterystyka bohatera, bez wdawania się w szczegóły, wszystkie wątki opracowane po łebkach. Nawet nie wiadomo, dlaczego tak bardzo przyjaźnił się z Warholem.

Mimo tego, że "Basquiat" rzeczywiście jest mierny, to stanowi świetną zachętę do zapoznania się z twórczością malarza. Ratuje go też po części znakomita obsada (chociaż często niewykorzystana - Oldman nie ma zupełnie co robić!).

Pozdrawiam

Mateusz_Glowacki

jak Wy uwielbiacie filmy od A do Z... po co pytam, po co...

pokazali czlowieka, ktory stal sie rozchwytywany, slawny, uwielbiany; stoczyl sie na dno wlasnej wielkosci,
cpal, nie wiedzial kogo chce kochac, ale jednoczesnie kochal wszystkich i potrzebowal

po co pokazywac wszystko od A do Z? czy nie chodzi o uruchamianie wlasnej wyobrazni?? gdyby TEN film byl
poukladany tak, jak Wy tego sobie zyczycie stalby sie niczym nie wyrozniajaca sie biografia interesujacego
czlowieka;

w moim odczuciu ten film jest doskonaly - od fabuly, przez obsade na muzyce konczac