Sięgnąłem po niego z przypadku i raczej bez wielkich oczekiwań, natomiast bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Klimatyczny, realistyczny, dobre dialogi, dobry soundtrack, precyzyjny scenariusz, ciekawa fabuła. Ale przede wszystkim na dużą uwagę zasługuje przesłanie filmu - można je rozumieć wieloznacznie, moim zdaniem kluczowa jest tutaj konfrontacja idealistycznej i romantycznej natury człowieka (symbolizowanej przez Mickeya) z jej stroną pragmatyczną i materialistyczną (Ben). Mówiąc językiem Witkacego - jest to starcie pyknika ze schizoidem. Starcie postawy zbuntowanej w stosunku do kondycji ludzkiej,
z postawą akceptacyjną. Z jednej strony irytował mnie nieporadny i niepraktyczny Mickey, ale z drugiej strony on nie daje się sprowadzić do podstawowego prymitywnego poziomu walki o przeżycie. Jego aspiracje aby zacząć żyć jak ludzie (a nie nomadzi), pragnienie do poznania innych osób i budowy wspólnoty jest bardzo rozwojowe, można by odnieść to do historii ludzkości w ogóle. Porażka Mickeya nie oznacza automatycznie zwycięstwa Bena, albo oznacza, ale tylko chwilowe jego przetrwanie. Ostatnia scena w zasadzie daje nam nikłą nadzieję na to, że Ben przeżyje. Bateria również jest tu wieloznaczna - przede wszystkim jako symbol tej podwójnej natury człowieka, dwóch skrajnych biegunów potrzebnych sobie nawzajem. Atrybutami tych dwóch postaw są różne sposoby użycia baterii - mogą one zasilać słuchawki czyli czynnik zamykający człowieka w jego świecie wewnętrznym, ale również baterie zostają użyte do zasilenia walkie-talkie - czynnik budujący międzyludzką więź.
Niektórzy czepiają się do gry aktorskiej: ok, nie jest to jakiś mistrzowski poziom, ale jest przyzwoicie, widziałem masę filmów z utytułowanymi gwiazdami aktorsko dużu dużo słabszych.
Irytuje w filmie przerysowana trochę postać Mickeya, ale chyba było to zamierzone. Kilka razy też nie pasował mi soundtrack - o ile piosenki są spoko, to moim zdaniem powinno być ich trochę mniej kosztem klasycznej instrumentalnej ścieżki dźwiękowej dopasowanej do fabuły.
Niski budżet nie zaszkodził w dużym stopniu tej produkcji. Kasa przydała by się na pewno na polepszenie strony wizualnej, która jest chyba najsłabszym elementem filmu.
Na koniec chciał bym przytoczyć dwie sceny: masturbację w samochodzie i scenę oczekiwania Bena. Czy takie coś mogło by się wydarzyć w filmach mainstreamowych? Nie, a szkoda. Szkoda, że mainstream poszedł w stronę fabularnego kopiuj-wklej, efekciarstwa i bezpiecznej płytkości.