W końcu obejrzałem film Nolana i żałuję, że dopiero teraz. Tak jak przypuszczałem, jest to chyba najlepsza adaptacja komiksu w historii kina. Może nawet nieco lepsza od części Burtona, choć i tamte były świetne. Reżyser zdecydowanie uwiarygodnił postać Wayne`a i jego przemianę w Batmana, nadając mu głębii psychologicznej, jakiej dotąd w filmach o superbohaterach nie było. Całość jest opowiedziana na serio, jak w komiksach, ale wcale mnie to nie odstręczało, wręcz przeciwnie; akcję oglądałem z zainteresowaniem. Wykonanie techniczne - rewelka, nie mam żadnych zarzutów. Aktorstwo - wysokiej klasy, zwłaszcza Bale`a i Caine`a ale i inni grali dobrze.
Mimo swego komiksowego rodowodu, Nolan zrealizował film jakby na wzór dramatu sensacyjnego z elementami fantastyki - możliwie realistycznie i przekonująco. Jakie są słabości "Początku"? Może ten wątek miłosny między Brucem a Rachel trąci schematem - ale to konsekwencja tego, że scenarzyci i reżyser skupili się na innych wątkach filmu, traktując romansowy raczej powierzchownie. No i za mało moim zdaniem widzimy na ekranie Scarecrowa; jego groteskowa zaledwie kilka razy miga nam na ekranie. No, ale tak to jest, że kiedy skupia się uwagę na jednym bohaterze, to reszta jest raczej na drugim planie. Końcówka filmu wskazuje na kontynuację, tym razem z Jokerem jako przeciwnikiem Batmana. Zacieram ręcę i mam nadzieję, ze nie zabierze się za ten projekt jakiś tandeciarz pokroju Schumachera. Bo jak widać na przykładzie "Batman begins", stara legenda znowu mogła odżyć na nowo, dzięki klarownej wizji reżyserskiej i nowoczesnego sposobu kręcenia.
AMEN
Batman Begins jest jedynym filmem o Batmanie, który pokazajue go tak jak komiksy (mimo że ponoć jest mniej komiksowy) i dlatego cenię go wyżejniż filmy Burtona (które również uważam za genialne).
Po drugim seansie, muszę trochę poprawić to, com napisał ponad rok temu. Wcale "Początku" nie uważam za lepszą produkcję od dwóch filmów Burtona - wręcz przeciwnie, to właśnie Burton nakręcił o Batmanie wersję najbliższą moim oczekiwaniom. A wersja Nolana... Cóż, nie jest niestety genialna. Piszę "niestety", bo zapowiadało się na coś naprawdę wielkiego i przełomowego w ekranizacjach komiksów. A tak się nie stało, bo jednak są pewne mankamenty. Największy to wg mnie jest taki, że jest to niejako film złożony z dwóch części: pierwszej, realistycznej do granic możliwości w kategorii komiksowej ekranizacji i drugiej, już bardziej w hollywoodzkim, a więc mniej interesującym stylu. Jedynie dwa pomysły z ostatnich 50-60 minut przypadły mi do gustu; Scarecrow oraz jego oryginalne metody uśmiercania wroga oraz nieoczekiwany zwrot fabularny dotyczący tego, kim faktycznie był Ra`s Al Ghul. Poza tym, Nolan jeszcze nie nauczył się klarownie pokazać scen akcji; momentami te są w "Początku" wręcz chaotyczne i właściwie nie wiadomo, kto kogo bije i jak. Także montaż wydał mi się zbyt dynamiczny. Wolałbym już nacieszyć oczy wizualną stroną filmu, a niestety, ciągłe przeskoki fabuły, czy to do retrospekcji Wayne`a czy to do kolejnego wydarzenia, były zbyt często zastosowane.
Spośród tłumu wielkich aktorów, wyróżniłbym przede wszystkim tych, którym przypadły najważniejsze role - Bale`a i Caine`a. Można było wyczuć z ekranu, że ich porozumienie było rzeczywiście autentyczne, co korzystnie przełożyło się na relacje między Wayne`m a Alfredem. Kapitalnie jako czarny charakter wypadł Cillian Murphy jako pokręcony doktor psychiatrii z drugim ego, ale już mniej podobała mi się nieco nadęta i sztampowa interpretacja w wykonaniu Liama Neesona - ileż to razy oglądałem w filmach postacie mentorów?
W sumie nie mam wątpliwości, że warto było wskrzesić legendę Mrocznego Rycerza. Po kompromitacji tego bohatera popkulturowego przez nieudolne produkcje Schumachera, wizja Nolana - choć nieco niespójna i nie zawsze oryginalna, jest niczym świeży oddech powietrza dla rozczarowanych poprzednimi filmami serii. Sądzę jednak, że dopiero w momencie wejścia na scenę największego Nemezis Batmana, czyli Jokera, Nolan naprawdę może nakręcić jeszcze lepszą rzecz od tej. I mam nadzieję, że z nieco większym poczuciem humoru, którego to zabrakło mi jednak w "BB".
Co do Neesona to mocno przesadziłem; w sumie uważam, że zagrał bardzo dobrze, choć podobną rolę miał w "Mrocznym widmie" Lucasa. W sumie postać Ra`s Al Ghul`a uważam za bardzo ważną i wcale niegłupio zinterpretowaną przez Liam`a. Jednakże to, co najbardziej mnie zaskoczyło po drugim podejściu to to, że Katie Holmes mi nie przeszkadzała (choć i tak jest średnią aktorką). Myślę, że zamiana ją na Maggie Gyllenhaal jest świetnym wyborem.
przeciez Liam Nesson nie zagrał Ra`s Al Ghul`a tylko Henriego Ducarda...chyba że co przeoczyłem w co wątpie...