Przyznam szzczerze, że początek mnie wynudził. Mało tego, przysnęłam. Końcówk musiałam przewinąć, bo była najciekawsza. Zrobili z bohatera komiksów, z tego WIELKIEGO, NIEZNISZCZALNEGO Batmana, gościa walczącego z jakimś stukniętym doktorkiem. Oczywiście w każdym Batmanie tak jest. Jednak w żadnym tego tak nie podkreślono, w każdym przeciwniku Batmana można było znaleźć trochę "cudaczności". W końcu to na podsawie komiksów... No trudno...
Zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Ena