Przychodzi baba do lekarza... Przychodzi baba do lekarza... Przychodzi baba do lekarza... Jestem dosyć świeżo po obejrzeniu filmu i chciałbym się podzielić swoimi spostrzeżeniami na nie tylko jego temat, ale i całej serii.
Pierwsze dwa filmy wyreżyserowane przez Burtona trzymają w fotelu od początku do końca. To chyba zasługa eskpresjonistycznego aktorstwa, charakterystycznego zresztą dla całej serii. Film jest przeznaczony dla masowej publiczności, ale ma to coś, co myslę, że przyciągnęłoby nawet krytyków. Podobało mi się.
Kolejne dwa filmy by Joel Schumacher już w czołówce rażą tanimi trikami do jakich nie posunąłby się Burton. Chodzi mi o napisy 3D. Nie można było ich pokazać tak surowo jak u Burtona? Owe części są jak widać potem skazane na efekciarstwo. Reżyser stara się ratować fabułę wprowadzając kolejne dobre postacie, jednak to już nie to samo, co filmy Burtona. Mimo wszystko, podobało mi się.
Kolejne dwa filmy, z których obejrzałem tylko pierwszy, zostały wyreżyserowane przez dość oryginalnego, inteligentnego reżysera Christophera Nolana (Bezsenność, Memento). W filmie mamy do czynienia z chyba najgroźniejszymi jak dotąd czarnymi charakterami z całej serii. Strach na wróble oraz Ra's Al Ghul... Waleczność i odwaga Batmana zostały tutaj realisytycznie pokazane. Ale pytam, dlaczego wprowadzać nielogiczności do historii Batmana? Podczas oglądania "Batmana" z 1989 roku zastanawiałem się, kiedy ten chłopak, któremu zabito rodziców (jeszcze przez kogo!) wynalazł kostium Batmana i ten caly stuff... Czy ciągle zwiekszał rozmiary z małego Batmaciątka do monumentalnego Batmana?:) Odpowiedź pada w filmie. Całkiem logiczna dodajmy. Nie rozumiem jednak tego, dlaczego skoro w 1989 roku Batman oznajmił nam z ekranu, że Joker jest odpowiedzialny za śmierć jego rodziców (a właściwie to w tamtej części przypominał sobie, że to on) to w 2005, a właściwie już wcześniej niż poznał Jokera, zabójca został zabity? Dlaczego Nolan opowiada historię kogoś innego? Korale, ciemna uliczka to wszystko zostało zachowane w filmie, jednak nie mogę tego zrozumieć. Czemu są dwie wersje czegoś, czego powinna być jedna wersja? :) Czy Nolan nie oglądał "Batmana"? Inna sprawa: Bruce Wayne jest całkiem innym Brucem Waynem z "Powrotu Batmana", czy "Batmana Forevera". Scena, w której Bale robi ludziom z całego miasta, żeby "poszli z jego przyjęcia i się nie szczerzyli" (swoją drogą, całkiem ładna scena) stanowczo zaprzecza zagubionemu charakterowi Michael'a Keatona. Pamiętamy zagubionego Keatona z pierwszych dwóch części, naśladowanego nawet niezdarnie przez Kilmera. Jest też inny od przemądrzałego George'a Clooney'a, który widocznie udawał swoją inteligencję (rozwiązywanie zagadek z prędkością światła jakoś do mnie nie trafiła:). Jest po prostu inny. TO nie jest ten sam Batman, jakiego znamy z wcześniejszych lat. czy coś mi umknęło? Czy w komiksach też to jest tak pomotane?
Jeszcze słówko o efektach specjalnych: Burton starał się nie dawać efektów komputerowych do filmów, Schumacher wsadzał je na siłę, lecz efekty u Nolana to po prostu mistrzostwo świata! Końcowy wybuch kolejki, twarze stracha na wróble oraz akcja z rozmyciem u Ra's'a (tak się go odmienia? :)... This is delicious!
Na cały długi post można odpowiedzieć jednym zdaniem. Batmany Nolana nie są powiązane z batmanami Burtona, stanowią odrębną całość i tak mają się do poprzednich ekranizacji jak Casino Royale do wcześniejszych Bondów.
Dodam jeszcze, że Batman Burtona NIE JEST oryginalnym Batmanem.
Tim potraktował sprawę podług własnego widzimisię i w zasadzie jego film z komiksem łączy tylko postać głównego bohatera (tudzież jego antagonisty) i kilka drobiazgów, takich jak Bat-sygnał.
Użyty przez autora tematu nagłówek pasowałby o wiele bardziej do każdego innego filmu o człowieku nietoperzu, ale nie do Batman Begins. To właśnie Nolan potraktował jako pierwszy poważnie komiksy o Batmanie i postanowił wiernie się ich trzymać.
O zobacz, i to jest konkretna informacja! A ja myślałem, że Batman jest taką dziwką szołbiznesu, z którą każdy (kto oczywiście wykupi prawa autorskie) może zrobić co chce. Ten nakręci, że bandyta zamordował jego rodziców i ktoś inny go potem zabił, tamten, że Joker zabił jego rodziców, trzeci, że zemsta na zabójcy rodziców wcale nie sprawi, że poczuje się lepiej, a będzie jeszcze bardziej zdołowany (kolejno: Nolan, Burton, Schumacher)... Ale skoro tak mówisz... To pewnie masz rację :)
"A to w ogóle Batman gdzieś jeżdził czołgiem? Pytam poważnie."
Tak, jeździł czołgiem do sklepu po mleko.
"Tak, jeździł czołgiem do sklepu po mleko"
Co ty gadasz za głupoty, toż wszyscy wiedzą, że on w sklepie kondomy kupował, a nie mleko, i nie jeźdźił po nie czołgiem, tylko dragsterem.