[Uwaga Spoilery!] Czytając tyle pozytywnych opinii, na temat efektów, tchnienia realizmu
w świat batmana, dobrej gry aktorskiej i muzyki, zabrałem się za obejrzenie nowego
Batmana...
I już po pierwszych dwudziestu minutach, miałem wrażenie, że czytałem o czymś innym
niż to co oglądam.
Tybetańska szkoła Ninja, która istnieje od czasów starożytnych i maczała palce w
paleniu Rzymu. Na dodatek mistrzem "Ligi Cienia" (jak to ładnie nazwano) okazuje się
być czystej krwi amerykanin... Zaraz, zaraz, czy ktoś tu nie wspominał o realizmie?
Przecież to się kupy nie trzyma. Nie wiem co za geniusz połączył Tybet, ninja, Rzym i
Amerykę w jedno, ale definitywnie powinien się puknąć w czółko.
Dalej już nie było źle, powrót bruce'a, motyw budowania tajnej kwatery, szalonego
doktorka (ten, muszę przyznać wyszedł świetnie - motyw maski-worka i halucynogenów,
był świetnie pokazany).
Wszystko ładnie-pięknie, do czasu... Powrotu Ninja. Miałem nadzieję, że to nie wróci, ale
jednak - jak to w "nieprzewidywalnych" filmach bywa, były mistrz musiał okazać się "tym
złym". Na dodatek to on wszystko zaplanował i jest winny całemu złu, jakie spotyka
głównego bohatera. Jakie to typowe.
Do tego wątek broni "mikrofalowej", która ma za zadanie odparowywać zasoby wody...
Przecież to się nie klei już w ogóle. Ani z punktu widzenia technicznego (ciekawe, że nie
odparowywało wody z żywych organizmów), ani z punktu widzenia taktycznego - byłaby po
prostu niepraktyczna i normalnie - zarzucona jeszcze w fazie przed-projektu.
Gra aktorska... Dobra? Na pewno nie bohatera tytułowego. Zdolność okazywania emocji
na poziomie Robocopa. Natomiast jak zwykle genialnie wypadł Morgan Freeman (czy on
potrafi w ogóle źle grać?) - poza tym świetnie wyszły zagrane postaci Alfreda oraz
doktorka-psycholka.
Muzyka - Hanz Zimmer saves the day. Jeden z niewielu pozytywów.
Klimat - definitywnie jedno wielkie NIE. Przerobiony Nowy Jork nie jest lepszą wizją
Gotham od zadymionego, pochmurnego, brudnego, pokręconego i wypaczonego miasta
w klimatach architektury gotyckiej, gdzie na każdym rogu straszą kamienne gargulce.
Wpychanie realizmu na siłę, w klimaty które MAJĄ być nierealistyczne kończy się farsą -
tak i w tym przypadku.
Definitywnie wolę Gotham w wersji Burtona - Mroczny, brudny, raj przestępców, gdzie raz-
na-jakiś czas pojawia się świr chcący opanować miasto czy też szukający zemsty. Bez na
siłę wpychanego realizmu i naciąganej w tymże kontekście fabuły.
Rozumiem, że Nolan chciał stworzyć coś nowego, ale nie. Po prostu nie. Nie kupuję jego
pojęcia "realizmu" i wizji batmana, bez żółtego loga na klacie. ;]
No cóż ja po prostu uwielbiam ten film, ale tak to jest jak ktoś gustuje w innym klimacie. Mnie np bardzo irytuje strasznie baśniowy "Batman Returns" (taka mroczna bajka dla dużych dzieci) Jeżeli ktoś uwielbia w ogóle bardziej realistyczne filmy to myślę że będzie zadowolony z tego Batmana. A dla fanom fantastyki bardziej podejdzie Burton.
zgadzam się z Cvrl, słaby film. beznadziejny wygląd batmana!! akcji niewiele, nie podoba mi się również C. Bale (zreszta nie przepadam za tym aktorem), ciężko mi się doszukiwać pozytywów
"Tybetańska szkoła Ninja, która istnieje od czasów starożytnych i maczała palce w paleniu Rzymu"
Maczała palce w wielu katastrofach, a jej generalnym celem było samozwańcze stróżowanie równowadze i ichniemu wyobrażeniu sprawiedliwości, tudzież jedynej słusznej wizji świata. Ich szefu miał nawet - na przyszłość - względem świata dużo bardziej okrutne plany.
Wygląda na to, że "co nieco" temu panu umknęło podczas oglądania... czyżby bardziej obchodziła go zawartość paczki z chipsami i kufla piwa, zamiast tego, co mówią postacie na ekranie?
"Na dodatek mistrzem "Ligi Cienia" (jak to ładnie nazwano) okazuje się być czystej krwi amerykanin..."
Gdzie niby się dowiedziałeś, że to Amerykanin? Hmmm... chociaż, jakby się zastanowić... Ra's Al Ghul - masz rację, miano typowe dla obywatela USA! W dodatku to jakiś proto-amerykanin zapewne, sporo żył jeszcze w czasach, kiedy Stanów nie było (hint: Lazarus Pity)...
"Nie wiem co za geniusz połączył Tybet, ninja, Rzym i Amerykę w jedno, ale definitywnie powinien się puknąć w czółko"
Ty je połączyłeś, więc na co czekasz? Puknij się w to swoje czółko, bądźże konsekwentny...
"Do tego wątek broni "mikrofalowej", która ma za zadanie odparowywać zasoby wody... Przecież to się nie klei już w ogóle. Ani z punktu widzenia technicznego (ciekawe, że nie odparowywało wody z żywych organizmów)"
A w Gwiezdnych Wojnach podczas bitew słychać dźwięki (wybuchy, strzały, itd.)... w próżni. Zatem Gwiezdne Wojny są do d... bani. Amen.
"ani z punktu widzenia taktycznego - byłaby po prostu niepraktyczna i normalnie - zarzucona jeszcze w fazie przed-projektu"
No wybacz, twórcy nie wiedzieli, że ty kończyłeś akademię wojskową, że inni najwyraźniej też winni spełnić swój obywatelski obowiązek i to zrobić... oraz że ty na bazie tego wykształcenia umiesz wydać Jedynie Słuszną i Jedynie Prawdziwą opinię na temat zastosowania danego wynalazku i tego, na jakiej fazie produkcji (cóż za precyzja! Dociekłeś, że nie prototyp, ale właśnie deska kreślarska! Pogratulować wszechwiedzy!) by się toto zatrzymało.
"Gra aktorska... Dobra? Na pewno nie bohatera tytułowego. Zdolność okazywania emocji na poziomie Robocopa"
Pamiętam, pamiętam! W Batmanie '98 Keaton rzeczywiście jak ten robot się poruszał - te sztywne, automatyczne ruchy, i niezmienny często wyraz twarzy...
Ale... my mieliśmy tu chyba o Batman Begins mówić?
"Klimat - definitywnie jedno wielkie NIE. Przerobiony Nowy Jork nie jest lepszą wizją Gotham od zadymionego, pochmurnego, brudnego, pokręconego i wypaczonego miasta w klimatach architektury gotyckiej, gdzie na każdym rogu straszą kamienne gargulce"
Tak, bo przecież takie Narrows wcale nie było brudne, pochmurne, obskurne i zadymione.
W dodatku ciekawych rzeczy dowiadujemy się o klimacie - otóż zdaniem założyciela tematu wcale nie są ważne typy spod ciemnej gwiazdy, kręcące się po Narrows, oraz przewijający się przez cały film wątek toczącej miasto korupcji (podczas gdy u Burtona pokazano tylko - ginącego zresztą szybko - porucznika Eckharta, i dano sobie z tym wątkiem spokój), tylko... kamienne gargulce. No pogratulować.
"Gotham w wersji Burtona - Mroczny, brudny, raj przestępców"
Tja, taki "raj przestępców", którego nawet nie mamy okazji dobrze poznać, bo cała korupcja w Gotham to tylko pojedynczy gliniarz (przypominam jeszcze, że ginący na dodatek, zanim się w ogóle fabuła rozkręci), a nad resztą półświatka szybko przejmuje kontrolę Joker. Batman zaś nie zajmuje się prześladowaniem szefów mafii, tylko traci czas na bicie drobnych rzezimieszków.
Och, ironia i sarkazm, how original.
Zanim zaczniesz z nich korzystać na forum publicznym - poćwicz w domu ;]
"Gdzie niby się dowiedziałeś, że to Amerykanin? Hmmm... chociaż, jakby się zastanowić... Ra's Al Ghul - masz rację, miano typowe dla obywatela USA! W dodatku to jakiś proto-amerykanin zapewne, sporo żył jeszcze w czasach, kiedy Stanów nie było (hint: Lazarus Pity)..."
Z dialogów. Ra's Al Ghul to postać z oryg. komiksów - tylko, że w filmie została potwornie wypaczona.
"Ty je połączyłeś, więc na co czekasz? Puknij się w to swoje czółko, bądźże konsekwentny..."
Ja? Z tego co wiem reżyser to niejaki Nolan a przy scenariuszu pomagał mu jakiś pan o nazwisku na G.
Pierwsze 15 minut filmu pokazuje Bruce'a w komunistycznych chinach, gdzieś w górach, po czym akcja przenosi się do typowo tybetańskiego pałacyku, gdzie Amerykanin (dobrze, niech będzie, ze niekoniecznie Amerykanin - biały człowiek, o wybitnie typowym amerykańskim akcencie) przedstawia głównego bohatera komuś kogo podaje za mistrza szkoły - chińczyka jak się patrzy. Ale zwykłą szkołą to oczywiście nie jest. Nie nie - szkolą tutaj ludzi w japońskiej sztuce walki ninjitsu, wykorzystując elementy kultury typowo japońskiej - jednocześnie dowiadujemy się, że organizacja do jakiej należy szkoła istnieje tysiące lat i to przez nich płonął oddalony o tysiące kilometrów Rzym, kilkanaście wieków temu.
Makes perfect sense.
"A w Gwiezdnych Wojnach podczas bitew słychać dźwięki (wybuchy, strzały, itd.)... w próżni. Zatem Gwiezdne Wojny są do d... bani. Amen."
Gratuluję porównywania różnych gatunków, klimatów i charakterów kręconego obrazu.
"No wybacz, twórcy nie wiedzieli, że ty kończyłeś akademię wojskową, że inni najwyraźniej też winni spełnić swój obywatelski obowiązek i to zrobić... oraz że ty na bazie tego wykształcenia umiesz wydać Jedynie Słuszną i Jedynie Prawdziwą opinię na temat zastosowania danego wynalazku i tego, na jakiej fazie produkcji (cóż za precyzja! Dociekłeś, że nie prototyp, ale właśnie deska kreślarska! Pogratulować wszechwiedzy!) by się toto zatrzymało."
Każdy posiadający minimum wiedzy z zakresu fizyki wie, jak działa mikrofalówka i co stałoby się z wsadzonym do niej żywym organizmem. Jeśli nie wiesz, to polecam bardziej uważać na lekcjach fizyki.
Nawet gdyby działała tak, jak to pokazano w filmie to w realiach świata nie miałaby sensu. Wodę jest łatwiej - ot choćby zatruć. I nie trzeba do tego maszyny wielkości 3ech pokaźnych lodówek.
"Pamiętam, pamiętam! W Batmanie '98 Keaton rzeczywiście jak ten robot się poruszał - te sztywne, automatyczne ruchy, i niezmienny często wyraz twarzy...
Ale... my mieliśmy tu chyba o Batman Begins mówić?"
'98? Nie znam takiego. A mowa oczywiście o BB.
Nawiasem zaś mówiąc Keaton grał zupełnie innego Wayne'a niż tego, którego miał odegrać Bale. Psychologizacja postaci jest na zupełnie innym poziomie. W tej drugiej wersji w zasadzie nie ma jakiegoś konkretnego charakteru, biedaczysko Bruce nie może się zdecydować czym tak w zasadzie jest - bohaterem-twardzielem, rozpieszczonym multimiliarderem, pokrzywdzonym dzieckiem, zimnym bydlakiem czy zakochanym romantykiem?
"Tak, bo przecież takie Narrows wcale nie było brudne, pochmurne, obskurne i zadymione."
Niewiele bardziej niż gorsze dzielnice Nowego Jorku. ;]
Co więcej owe Narrows widzimy w wymieniony sposób zaledwie w kilku scenach filmu.
"W dodatku ciekawych rzeczy dowiadujemy się o klimacie - otóż zdaniem założyciela tematu wcale nie są ważne typy spod ciemnej gwiazdy, kręcące się po Narrows, oraz przewijający się przez cały film wątek toczącej miasto korupcji /.../ tylko... kamienne gargulce. No pogratulować."
Typy spod ciemnej gwiazdy? Gdzie? Gotham w wizji Nolana jest zwykłą metropolią dzisiejszych czasów, widzianą w niewiele tylko ciemniejszych okularach. Nawet Schumacher pokazał w swoich filmach bardziej charakterystyczne i ciekawe miasto.
To nie miał być super realizm Cvrl, lecz jak największe urealnienie i uprawdopodobnienie historii jaką mógłby przeżyć Batman w podobnym do naszego świecie. Film jest rewelacyjny nie tylko jako kino akcji, którym tez jest na najwyższym poziomie (prawie tak dobry jak "Matrix", tylko z gorszym montażem, dźwiękiem, i nie tak oryginalną i innowacyjną fabułą).
"Tybetańska szkoła Ninja, która istnieje od czasów starożytnych i maczała palce w paleniu Rzymu"
No tak, bo oczywiście skoro w filmie pokazano siedzibę w tybecie to organizacja musiała tam siedzieć już od czasów kamienia łupanego. Oczywiście jej członkowie, założyciele nie mogli podróżować po świecie, musieli cały czas siedzieć na dupie, a ten Rzym to pewnie z tybetu spalili.
"Na dodatek mistrzem "Ligi Cienia" (jak to ładnie nazwano) okazuje się być czystej krwi amerykanin..."
To, że ma amerykański akcent i jest biały zaraz musi świadczyć, że jest amerykaninem? Akcentu można się nauczyć. No chyba że według ciebie infiltracja amerykańskich metropolii (lub jakiejkolwiek innej na świecie) może być przeprowadzona przez tybetańczyka nawijającego w rodzinnym dialekcie.
"Nie wiem co za geniusz połączył Tybet, ninja, Rzym i Amerykę w jedno, ale definitywnie powinien się puknąć w czółko"
Ty to połączyłeś jak zauważył kolega. Raz jeszcze zapytam. Czy przedstawiciele ligi cieni musieli od zarania dziejów siedzieć na dupie w jednym miejscu? Nie rozsądniej byłoby zmieniać co jakiś czas kryjówkę na wypadek wykrycia? Z tego co mi wiadomo ninja są w Japonii:) To, że Liga stosuje takie taktyki, nie musi świadczyć, że ma w zastępach "tradycyjnych ninja". Jak ktoś trenuje kendo musi zaraz być samurajem? O Rzymie już wspomniałem. W starożytności też byli assassyni, dlaczego więc ich klan nie mógł przetrwać przez tyle wieków? I brać udział w różnych wydarzeniach w historii? Pomyśl trochę, dopowiedz pewne fakty. Filmowcy również liczą na odrobinę twojej inteligencji. Nie oglądaj biernie obrazków.
"Do tego wątek broni "mikrofalowej", która ma za zadanie odparowywać zasoby wody... Przecież to się nie klei już w ogóle. Ani z punktu widzenia technicznego (ciekawe, że nie odparowywało wody z żywych organizmów)"
Przepraszam nie wiedziałem, że oglądamy program na discovery.
"ani z punktu widzenia taktycznego - byłaby po prostu niepraktyczna i normalnie - zarzucona jeszcze w fazie przed-projektu"
Fantastyka naukowa coś ci mówi, a umowny realizm, prototyp?
"Gra aktorska... Dobra? Na pewno nie bohatera tytułowego. Zdolność okazywania emocji na poziomie Robocopa"
Czy oceniasz film tylko przez pryzmat gry jednego aktora? Chyba nie spodziewałeś się oskarowej kreacji co? Bale zagrał dobrze, zdecydowanie lepiej niż jego poprzednicy.
Co do klimatu. Ten tekst z Szumim utwierdził mnie w przekonaniu, że na ten temat nie ma co z tobą gadać.
"Zanim zaczniesz z nich korzystać na forum publicznym - poćwicz w domu ;]"
Jesteś ostatnią osobą, która winna mi takich rad udzielać. Poza tym, cynizmu i ironii zacząłem używać na publicznych forach lata temu.
"Z dialogów"
Jakich dialogów?
"Ja? Z tego co wiem reżyser to niejaki Nolan a przy scenariuszu pomagał mu jakiś pan o nazwisku na G"
Nolan wcale ich nie połączył. To ty sobie sam wymyśliłeś, że skoro kolesie z Ligi Cieni/Asasynów mają kryjówkę w Tybecie, to pewnikiem byli tam przyśrubowani od zarania dziejów, to ty wymyśliłeś, że z owego przyśrubowania wynika niemożność przemieszczania się po świecie i dokonywania swoich terrorystycznych poczynań w różnych jego zakątkach, to ty sobie wymyśliłeś owe tysiące lat, mimo że takich liczb Ra's w filmie nie podawał.
Wszystko to jest twoim wymysłem, a nie czymś, co faktycznie pokazano w filmie. I teraz usiłujesz ów wymysł wykorzystać w charakterze argumentów.
"biały człowiek, o wybitnie typowym amerykańskim akcencie"
No tak, Liama Neesona wina, że sobie akcentu nie zmienił.
"Gratuluję porównywania różnych gatunków, klimatów i charakterów kręconego obrazu"
Na jedno w tej sytuacji wychodzi - jesteś małostkowy w rozmaitych kwestiach, zapominając na potrzeby krytyki, że przedstawiona w filmie rzeczywistość jest mniej lub bardziej umowna. I czepianie się takich rzeczy jest dokładnie tak samo sensowne, jak czepianie się Gwiezdnych Wojen, że tam słychać dźwięki w próżni, a na dodatek widać w niej wiązki lasera (a sam laser jakiś taki wybitnie nielaserowy jest - wygląda nie jak laser, tylko jak jakiś miotacz czerwonej w odcieniu cieczy - w Zemście Sithów widzieliśmy nawet zasobniki z ową czerwoną cieczą, parodiujące ewidentnie głowice bojowe pocisków ładowanych do wież artyleryjskich na okrętach nawodnych).
"'98? Nie znam takiego"
Czeski błąd.
"W tej drugiej wersji w zasadzie nie ma jakiegoś konkretnego charakteru, biedaczysko Bruce nie może się zdecydować czym tak w zasadzie jest - bohaterem-twardzielem, rozpieszczonym multimiliarderem, pokrzywdzonym dzieckiem, zimnym bydlakiem czy zakochanym romantykiem?"
Nic, kompletnie nic nie zrozumiałeś... :/
Bruce rozmyślnie i z pełną premedytacją zmieniał w filmie swoje nastawienie i zachowanie, zależnie od sytuacji. Identycznie zresztą, jak Wayne w komiksie, który "służbowo" był właśnie bohaterem-twardzielem, a w innych sytuacjach grał rozpieszczonego miliardera właśnie, ekscentryka i playboya.
Jest to motyw obecny w komiksie, który Burton najzwyczajniej w świecie olał. Masz rację, psychologizacja postaci jest w BB na innym poziomie. O poziom wyżej, ściśle rzecz biorąc.
"Niewiele bardziej niż gorsze dzielnice Nowego Jorku. ;]"
Całkiem jak ten sztucznie zaciemniony plan z Batmana '89 :?.
"Co więcej owe Narrows widzimy w wymieniony sposób zaledwie w kilku scenach filmu"
W zaledwie kilku scenach? Rozgrywa się tam znakomita większość akcji, w których Bruce przywdziewa kostium Batmana, odejmując scenę pościgu. Rozgrywa się tam też niemal cała finałowa akcja.
"Typy spod ciemnej gwiazdy? Gdzie?"
A gdzie te typy były w B'89? Takie, co to nie ma ich i w "zwykłej metropolii dzisiejszych czasów"?
"Nawet Schumacher pokazał w swoich filmach bardziej charakterystyczne i ciekawe miasto"
Tak, jasne... w całej tej dyskotekowej kolorystyce, na panoramach (np. po pierwszej akcji z Batmanem w BF) wyglądające nawet nie jak miasto, tylko jak jakaś forteca. Sztuczne toto jak diabli.
Charakterystyczne niewątpliwie, nie ma co. Tylko nie sądzę, aby owo "charakterystyczne" było w tej sytuacji komplementem. Tak jak nie jest komplementem powiedzenie, że Alien vs Predator 2 miał "charakterystyczne" podejście do Aliena i Predatora (zamiast porządnego kawału SF i akcji - idiotyczny teen slasher).
"Pierwsze 15 minut filmu pokazuje Bruce'a w komunistycznych chinach, gdzieś w górach, po czym akcja przenosi się do typowo tybetańskiego pałacyku, gdzie Amerykanin (dobrze, niech będzie, ze niekoniecznie Amerykanin - biały człowiek, o wybitnie typowym amerykańskim akcencie) przedstawia głównego bohatera komuś kogo podaje za mistrza szkoły - chińczyka jak się patrzy. Ale zwykłą szkołą to oczywiście nie jest. Nie nie - szkolą tutaj ludzi w japońskiej sztuce walki ninjitsu, wykorzystując elementy kultury typowo japońskiej - jednocześnie dowiadujemy się, że organizacja do jakiej należy szkoła istnieje tysiące lat i to przez nich płonął oddalony o tysiące kilometrów Rzym, kilkanaście wieków temu."
Gdzie jest powiedziane, że to Tybet. Z resztą gdzie leży Tybet, w Japonii? Tybet, Mongolia, Chiny to architektura i kultura o zabarwieniu mocno orientalnym więc w jakim stylu oczekiwałeś że będzie ten "pałacyk", środkowoeuropejskim? Mistrz szkoły ma japońskie rysy, nie chińskie, to zasadnicza różnica. Raz jeszcze zapytam, to że Liga ma siedzibę w "Tybecie" musi oznaczać że w swoich zastępach będzie miała samych "tybetańczyków"? Czy w związku z tym nie mogą uczyć techniki walki mocno inspirowanej ninjitsu.? Czy ninjitsu można uczyć się tylko w Japonii? Czy przez tysiące lat egzystencji organizacji nie mogli zaadoptować konkretne techniki walki na swój użytek? No i twój kochany Rzym. Raz jeszcze zapytam. Czy to że organizacja obecnie znajduje się gdzieś w chińskich górach musi oznaczać że mieściła się tam przez tysiące lat? Jeśli tak, to czy nie mogła wysyłać swoich agentów, szpiegów, zabójców w różne części świata by wypełniali wole Ligi? Chłopie ty na serio jesteś tak ograniczony intelektualnie że nie potrafisz odpowiedzieć sobie na te pytania. Nie załamuj nas.
"Nawiasem zaś mówiąc Keaton grał zupełnie innego Wayne'a niż tego, którego miał odegrać Bale. Psychologizacja postaci jest na zupełnie innym poziomie. "
Psychologizacja? A to dobre. Na innym poziomie? Owszem, w porównaniu do papierowego Wayna z Batmana,Bale jest zdecydowanie na innym poziomie.
"W tej drugiej wersji w zasadzie nie ma jakiegoś konkretnego charakteru, biedaczysko Bruce nie może się zdecydować czym tak w zasadzie jest - bohaterem-twardzielem, rozpieszczonym multimiliarderem, pokrzywdzonym dzieckiem, zimnym bydlakiem czy zakochanym romantykiem?"
Jest człowiekiem. To jest jeden z podstawowych plusów postaci Batmana względem innych bohaterów. Jest ludzki i to jest w nim najpiękniejsze. Posągowy Keaton to tragicznie zarysowana postać. Zresztą to znak rozpoznawczy Burtona jeśli chodzi o jego Batmany. Dużo więcej czasu poświęcił na rozbudowę złych charakterów pomijając głównego bohatera.
No i jak, panie Cvrl? Puknął się pan już w to czółko? Proszę tylko o odrobinę konsekwencji.
Nie oczekiwałbym konsekwencji po koledze. Tradycyjny typ krzykacza, który wyciąga pochopne wnioski wynikające z biernego oglądania pojawiających się na ekranie obrazków. Zamiast na chwilę przeanalizować to co zobaczył i inteligentnie podejść do treści filmu woli używać swej płytkiej percepcji do budowania "argumentów", które tak naprawdę wyglądają jak krzyk niezadowolenia małego dziecka, które czuje dyskomfort wynikający z przemykających mu przez nosem obrazów.
A ja śmiem twierdzić że ten film jest esencją filmów o Batmanie - >>> ten Batman ma najlepszą obsadę i grę aktorską / najlepsze efekty specjalne, napięcie, atmosferę i akcję filmu, najlepszy scenariusz i muzykę - >>> PYTAM WAS CZY TO MAŁO ???. Czy poprzednie Batmany oprócz Mrocznego Rycerza prezentowały ten poziom - >>> na 200% NIE NIE !!! Oczywiście są gusta i guścika jeden gość z drugim twierdzi że mu się nie podobał bo grał tam Bale, Liam N. czy Holmes, to zadam wam pytanie czy jak by w tych rolach występowali np. daniel craig czy colin farrell / jessica alba / angelina jolie to by się wam podobał, oni by zagrali lepiej mniej sztucznie - >>> ludzie nie oszukujcie się ogarnijcie się. Ten film ma swoją duszę, atmosferę a te stare Batmany CÓŻ dobre były dla dzieci i tyle.