PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=687215}

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Batman v Superman: Dawn of Justice
2016
5,8 129 tys. ocen
5,8 10 1 129106
4,4 48 krytyków

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
powrót do forum filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Batman vs Superman zostali już zjechani przeokrutnie wzdłuż i wszerz i ponoć nie kopie się leżącego, ale że wczoraj dane mi było obejrzeć ten film, no to pozwolę sobie napisać parę słów, zaznaczając że oglądałam wersję reżyserską, trzygodzinną.

Motywacje bohaterów są tak grubymi nićmi szyte, że przez większość czasu zastanawiam się o co im właściwie chodzi? Konflikt między Batmanem a Supermanem jest tak topornie zarysowany, tak na siłę, że sprawia wrażenie jakby twórcy zupełnie nie mieli pojęcia jak w sensowny sposób sprawić, by ta dwójka stanęła po dwóch stronach barykady.
Mamy Batmana/Bruce’a Wayne’a, który uważa Supermana za zagrożenie, choć bardziej to wygląda w deseń: „Alfredzie, on ma większego pe..znaczy dłuższą pelerynkę ode mnie, tak się nie godzi!”.Jednym z powodów jest to że Superman rozwalił w drobny mak Metropolis. Pomijając już to, że Batman sam demoluje Gotham, ale zaraz czy Supermanem, nie walczył z Generałem Zodem, który chciał zniszczyć Ziemie? Mamy te motywy gdzie Superman ratuje dziewczynkę z pożaru, ludzi z powodzi itd. Dlaczego miałby zabijać tych ludzi z wioski? Dlaczego nikt nie poddaje tego w wątpliwości? A przede wszystkim dlaczego Batman tego nie kwestionuje? Czy Batman jako detektyw, nie powinien przeprowadzić własnego śledztwa w celu dowiedzenia się kim jest Superman, jakie są jego prawdziwe intencje i pobudki czy to faktycznie on stoi za śmiercią tych ludzi na pustyni? Może się nie znam, ale czy właśnie Batman/Bruce nie tak powinien do tego podejść?
Nie, bo role detektywa trzeba było oddać irytującej, tekturowej Lois Lane.
No a po drugiej stronie mamy Supermana, który uważa że Batman jest ujmując kolokwialnie, zły, bo wymierza na własną rękę sprawiedliwość. Supermanie, ale czy ty nie robisz tego samego właściwie…? Może lepiej to na razie zostawię i przejdę bardziej do samych postaci.

Batman
Na początku filmu dostajemy pokazywaną do urzygu scenę śmierci Marthy i Thomasa Wayne’ów, granych przez aktorów, którzy są zaszufladkowani w pewnych innych rolach w pewnym serialu, ale mniejsza z tym.
Po odhaczeniu tej ważnej sceny, wracamy do małego Bruce’a, który po ucieczce w las wpada do jakiejś dziury z której zostaje uniesiony ku górze, dzięki nietoperzą. I tutaj w głowie pojawia mi się jedno wielkie WTF? Na szczęście szybko zostaje nam wyjaśnione, że ta kiczowata scenka jest jeno tylko snem Bruce’a. Snem jednym z wielu, które ma Wayne w tym filmie, a które pojawiają się ot tak sobie, nie wiadomo skąd (a właściwie to z między pośladków scenarzystów).
Następnie kolejna scena z udziałem nietoperzego bohatera, to przyjazd Bruce’a do Metropolis w czasie gdy w mieście mają miejsce wydarzenia znane nam z Man of Steel. Ta sekwencja mi się podoba, widzimy cały ten chaos z perspektywy Bruce’a, który odważnie ładuje się w sam środek tego pieprznika by móc uratować ile ludzi się da. Choć można by się tu przyczepić tego, dlaczego Bruce nie przywdział wtedy pelerynki oraz do zachowania jego pracowników, którzy widząc co się dzieje, po prostu stoją i patrzą, ale nie raziła mnie to aż tak.
Batsy z jednej strony jest jednym z najlepszych elementów tego filmu, ale z drugiej…mam wobec niego nieco mieszane odczucia. Ujmę to tak – Affleck w tej roli ma potencjał. Dobrze się prezentuje wizualnie (choć początkowo wydawał mi się wyglądać dziwnie w stroju Batmana) jest mroczny i badassowy itd. i myślę że byłby naprawdę dobrym Batmanem, gdyby dostał bardziej sensowniejszy scenariusz.
To co mnie nurtowało, to dlaczego posiadłość Wayne’ów poszła z dymem? Mimo że mamy scenę gdy Bruce i Alfred tam przychodzą, to nic, zero kompletnie na ten temat. Mam rozumieć że to jakieś nawiązanie do filmów Nolana?
Jednak zdecydowanie większą konsternacje wywołuje u mnie, to że Batman zabija. Okej, robi to głównie „pośrednio” po prostu nie dbając o to czy przeciwnicy wjadą w cysternę czy wybuchnie obok nich granat, ale to „piętno Batmana”, które jest bez sensowne? Dlaczego więźniowie tak oznaczonego delikwenta zabijają? To dla tych kryminalistów Batman to jakiś autorytet, „spoko ziomek”? Bo wydaję mi się że raczej nie.
Wracając do samej kwestii zabijania przez Batmana – z jednej strony, jeśli się to odbywa jw. w „pośredni” sposób, to jeszcze to jest do przyjęcia, ale i tak wywołuję to moje mieszane odczucia, bo ta zasada jest tak charakterystyczna dla tej postaci jest jego etosem, taką grubą krechą oddzielającą go od postępowania villainów z którymi walczy i w momencie gdy Batman też zabija, to jest no…gdyby chociaż film jakoś wyjaśnił i uzasadnił tą istotną zmianę, możliwe że odczuwałabym mniejszy dysonans.

Jak i Batman, to mamy też i Alfreda, który robi za batmanowego sidekicka. Trochę wydaję mi się być z niego taki Lucius Fox z operowaniem tymi wszystkimi technologiami, ale to taka luźna uwaga. Rola Alfreda nie jest tutaj bardzo znacząca, głównie jw. pomaga Batmanowi, a jeśli tego nie robi, to zajmuje się byciem zgorzkniałym, marudzącym pod nosem, lokajem.
Jeremy Irons jako Alfred…no powiem szczerze, że ten aktor kojarzy mi się z kimś kto miałby lokaja, niż sam by nim był. Co oczywiście nie oznacza, że uważam, iż Irons był zły w tej roli, ale moim zdaniem nie pasuje do tego bohatera.

Superman jest super. Heroiczny mesjasz, symbol nadziei i dobry jest, szlachetny jest i nudny jest i nijaki jest..Tak samo jak w Man of Steel była to dla mnie postać drewniana i mdła, tak samo jest i tutaj, przy czym bardziej dynamiczna fabuła sprawia że w jakiś sposób ta jego „tekturowość” nie przeszkadza mi aż tak.

Jak mieliśmy Batmana i Alfreda, tak i Superman ma swojego „pomocnika” w postaci Lois Lane. Dostajemy tu powtórkę z rozrywki. Po raz kolejny słyszymy jaka ta Lois to jest baba z jajami, a jej rola po raz kolejny sprowadza się głównie do bycia ratowaną przez Supermana, który jest z kolei tak super, że zawsze w odpowiednim momencie przylatuje, gdy Lois postanawia akuratnie spaść z jakiegoś wieżowca. Ta postać jest tak nijaka, tak bez charakteru, bez życia, że aż dostawałam mdłości, gdy tylko pojawiała się na ekranie. Jej relacje z Clarkiem/Supermanem, te ich idiotyczne podniosłe dialogi, eh. To chyba najnudniejsza i nijaka para, jakąkolwiek w filmach/serialach widziałam.

Na sam koniec zostawiłam głównego złoczyńcę czyli Jokera. Znaczy Lexa Luthora. Jesse Eiseneberg jest aktorem, który budzi we mnie irracjonalną irytację. Właściwie nie wiem dlaczego, ale gość zwyczajnie mnie irytuje. Tutaj na dokładkę jest tak okropnie przerysowany i jest kolejną postacią z kiepską, naciąganą motywacją, że miałabym całkiem racjonalne powody ku temu by „zhjetować” tą postać, ale…ten bohater posiadał jedną rzecz, której większość postaci albo nie miała wcale albo miała w niezbyt wielkich pokładach, a mianowicie charyzma i charakter. Można wiele tej postaci zarzucić, ale kłamstwem by z mojej strony było, odmawianie Luthorowi tego że był wyrazisty i przykuwał moją uwagę.
Bardzo mi się podobał ten jego zamach w Kapitolu i słoiczek siuśków dla pani Senator oraz jego rozmowa z Supermanem na szycie wieżowca. Tam wykłada tą swoją wątłą motywacje, ale podobał mi się ten fragment o Bogu.

Jako że postacie omówiłam, to teraz wrócę do fabuły. Nie będę omawiać wszystkiego po kolei, jedynie skomentuje tylko te fragmenty, które mi zagrały albo i nie, bo moja amatorska recenzja i tak już jest długaśna.

Superman po katastrofie na Kapitolu, postanawia odlecieć w cholerę. W mojej głowie pojawia się pytanie, dlaczego on do jasne anielki, tak po prostu to zostawia, nie próbuje się dowiedzieć kto za tym stoi, kto go wrabia, ukarać tej osoby? Zamiast tego idzie w góry gdzie spotyka widmo swojego ojca, który gada jakieś bzdury i scenarzyści najwyraźniej zapomnieli jak stworzyli postać starego Kenta, bo tutaj się dowiadujemy, że przybrany ojciec Kal Ela, chciał żeby ten był mesjaszem dla ludzi.

A teraz czas na akcje czy wybuchy, pościgi i inne cgi cuda. Walki pomiędzy Batmanem a Supermanem wizualnie cieszyły me oczy. Superman rzucał Batmanem jak szmacianą lalkę rozwalając nim ściany, a Batman w kozacki sposób wykorzystywał swoje gadżety. Z przyjemnością się też oglądało solowe akcje Batka.
Nawet i przymknęłabym oko na bezsensowność starcia Batmana i Supermana. Superman najpierw podejmuje próby rozmowy, mimo że Batman go nie chce słuchać logicznym było by, to kontynuować w końcu co stało na przeszkodzie tak naprawdę? Tymczasem Superman olewa temat, bo musi być to tytułowe Batman vs Superman.
Tak jak pisałam na to bym jeszcze przymknęła oko, ale pojawia się chwilę później najbardziej infantylna, idiotyczna i niedorzeczna scena w tym filmie. Superman leży znokautowany, a Batman już ma zamiar przebić go domowej roboty włócznią z kryptonitu, gdy nagle Superman ostatkiem sił zaczyna enigmatycznie bredzić o ocaleniu Marthy. Skonsternowany Gacek próbuje dowiedzieć się o co chodzi, a tymczasem nagle na ekranie wyskakuje nam Lois obwieszczająca że Martha, to matka Supermana. Na co Batman robi nagle zwrot o 360 stopni.
Serio…? Już pal szczęść z tym dlaczego niby Superman wymawia „Martha”, skoro nigdzie w filmie nie zwraca się po imieniu do swojej matki, tylko jak normalny syn zwraca się do niej per „mamo” i raczej logicznie powinien tym osłabionym głosem rzęzić „Mama, musisz ocalić moją matkę”.
To że Batman rezygnuje z zabicia Supermana, którego uznał za tak wielkie zagrożenie dla ludzkości, bo tak przecież powiedzieli w wiadomościach, tylko dlatego że mama Supermana ma na imię tak samo jak jego mama jest po prostu…i mało tego od tej pory nazywa Supermana swoim przyjacielem. Kto to pisał? Pięciolatek? Wystarczyło by ta scena miała wydźwięk, że Superman mimo że technicznie rzecz biorąc jest przybyszem z innej planety, to nie jest jakąś pustą maszyną jest ludzki, ma rodzinę, ma matkę, osoby o które się troszczy, a nie bo jego matka ma na imię Martha. Do tego żeby widzowie na pewno to załapali w retrospekcji śmierci Wayne’nów Thomas wypowiada imię żony i w śnie Bruce’a odwiedzającego kryptę, mamy najazd kamery na nagrobek MARTHY Wayne.

Na szczęście potem w jakimś stopniu uczucie żenady zostało mi wynagrodzone, gdy nastąpiła finałowa walka z zmutowanym orkiem i do akcji wkroczyła Wonderwoman, która wcześniej tylko przewinęła się raz czy dwa na ekranie nie wnosząc w sumie nic. Pokuszę się o stwierdzenie że było całkiem miodnie. W przeciwieństwie do Man of Steel, sceny walki mnie nie nużyły. Oglądałam z zainteresowaniem i pewnym dreszczykiem emocji, ciesząc michę jak Batman, Superman i Wonderwoman, łączą siły.

Na koniec Superman umiera w chwale i glorii i mamy tą przezabawną scenę na cmentarzu gdzie Bruce wypowiada jakiś idiotyczny tekst w ramach samobiczowania się że Superman, zginął, Towarzyszy mu Wonderwoman i dostajemy mały wstęp do Justice League. Tutaj muszę wspomnieć o tym pokazaniu reszty ekipy, gdy Diana przegląda pliki wykradzione Lexowi. Zgodzę się tutaj z tym co powiedzieli youtuberzy w postaci Ichaboda, Komiksomaniaka oraz Uncle Mroowy – lepiej by to wyglądało, gdyby dali taką scenkę po napisach. Zgodzę się również z nimi w tym że najlepiej wypadł Flesh. Aquman wypływający ze swojej pieczary, wyglądał jak farmer z widłami, którego ktoś filmował podczas posiedzenia w wygódce. Cyborga Murzyna nie znam, więc się nie wypowiem na jego temat.

Ten film moim zdaniem nie jest aż tak zły. Mimo licznych wad ogląda się go dobrze. Jest ładny wizualnie jest widowiskowo i dynamicznie. Podoba mi się Batman, nawet ten Lex Luthor, ale, wszędzie jest jakieś „ale”. Nawet jeśli coś wypada dobrze, to jest jednak coś co sprawia że nie jest to do końca takie jak trzeba, że budzi mniej lub więcej zastrzeżeń. Scenariusz jest nieudolny już w najważniejszych wątkach. Konflikt między dwoma herosami przedstawiona w nie trzymający się kupy sposób, który potem w absurdalny sposób przechodzi w przyjaźń. Dialogi pozostawiają wiele do życzenia, są drętwę pełno w nich ścisku dupy i Paulocoelhonizmu zwłaszcza te między Batmanem i Supermanem oraz Supermanem i Lois. Muzyka praktycznie dla mnie tu nie istnieje poza motywem gdy pojawia się Wonderwoman w pełnej krasie.
Mimo wszystko nieźle się na tym filmie bawiłam, przynajmniej sceny akcji dawały radę i w pewnym stopniu postacie, nie były one już aż tak kartonowe jak w Man of Steel.

Tortuga033

Ummm....
Nie o to chodzi.
"lepiej by to wyglądało, gdyby dali taką scenkę po napisach." - wtedy mogłoby to nie mieć sensu.
Oglądałaś wersję Ultimate ?
"To co mnie nurtowało, to dlaczego posiadłość Wayne’ów poszła z dymem? Mimo że mamy scenę gdy Bruce i Alfred tam przychodzą, to nic, zero kompletnie na ten temat. Mam rozumieć że to jakieś nawiązanie do filmów Nolana?"
Nie. Będzie w kolejnych filmach. Pewnie coś z Jokerem.

Rozgdz

"Ummm....
Nie o to chodzi." - ?

"lepiej by to wyglądało, gdyby dali taką scenkę po napisach." - wtedy mogłoby to nie mieć sensu. - Dlaczego?

"Nie. Będzie w kolejnych filmach. Pewnie coś z Jokerem."
Hmm...Joker zabił Robina (ten strój w Batcave) i z tego powodu chaupa poszła im z dymem i Batman zaczął zabijać? Przyznam że to by było całkiem sensowne rozwiązanie.

Tortuga033

""Ummm....
Nie o to chodzi." - ?"
No wiesz, tyle napisałaś że ciężko się tutaj zacząć odnosić bez tworzenia epistoły.
Wybiórczo:
"Motywacje bohaterów są tak grubymi nićmi szyte, że przez większość czasu zastanawiam się o co im właściwie chodzi? Konflikt między Batmanem a Supermanem jest tak topornie zarysowany, tak na siłę, że sprawia wrażenie jakby twórcy zupełnie nie mieli pojęcia jak w sensowny sposób sprawić, by ta dwójka stanęła po dwóch stronach barykady."
Batman z supermanem nie mają w tym filmie konfliktu i nie stoją po przeciwnych stronach barykady. Batman cały czas generalnie uważa Supsa za "good guya"i wcale nie podejrzewa go o śmierć ludzi na pustyni.
Sups nie uważa że Bat jest "zły", każe mu tylko zakończyć karierę (jest parę bajerów które to wypełniają w wersji Ultimate).
"Choć można by się tu przyczepić tego, dlaczego Bruce nie przywdział wtedy pelerynki"
A jest jakiś powód dla której miałby się przebierać ? Nie mówiąc o tym że musiałby zrobić nawrót do Gotham, do jaskini, wskoczyć w strój, w samolot i..wyszłoby na to samo chyba.
" W mojej głowie pojawia się pytanie, dlaczego on do jasne anielki, tak po prostu to zostawia, nie próbuje się dowiedzieć kto za tym stoi, kto go wrabia, ukarać tej osoby?"
Bo tutaj chodzi ogólnie że ludzie zaczęli zabijać się z jego powodu. Nie o konkretnego sprawcę.
"oraz jego rozmowa z Supermanem na szycie wieżowca. Tam wykłada tą swoją wątłą motywacje,"
Lex Luthor w tej scenie nie wykłada swojej motywacji. W ogóle w tym filmie nie wykłada swojej motywacji.
"To że Batman rezygnuje z zabicia Supermana, którego uznał za tak wielkie zagrożenie dla ludzkości, bo tak przecież powiedzieli w wiadomościach, tylko dlatego że mama Supermana ma na imię tak samo jak jego mama jest po prostu…i mało tego od tej pory nazywa Supermana swoim przyjacielem."
Batman nie nazywa Supsa od tej pory swoim przyjacielem. Nie rezygnuje z zabicia Supsa bo tak miała na imię mama Supsa. Rezygnuje ponieważ tak nazywała się Jego - zamordowana na jego oczach - matka. Tutaj w ogóle nie chodzi o Supsa tylko o genezę Batmana.

""lepiej by to wyglądało, gdyby dali taką scenkę po napisach." - wtedy mogłoby to nie mieć sensu. - Dlaczego?"
Bo - ta scena chyba jest rozbudowana w Ultimate - to przez słowa Lexa Bruce nabiera przekonania o zagrożeniu i zaczyna zbierać Ligę. A traktuje słowa Lexa poważnie - prawdopodobnie - bo zdał sobie sprawę że Lex doskonale wiedział kim on jest na przyjęciu i po co tam jest - i celowo podrzucił mu pliki o metaludziach.

"Dlaczego więźniowie tak oznaczonego delikwenta zabijają? To dla tych kryminalistów Batman to jakiś autorytet, „spoko ziomek”? Bo wydaję mi się że raczej nie."
Jest wyjaśnione w wersji Ultimate.

""Nie. Będzie w kolejnych filmach. Pewnie coś z Jokerem."
Hmm...Joker zabił Robina (ten strój w Batcave) i z tego powodu chaupa poszła im z dymem i Batman zaczął zabijać? Przyznam że to by było całkiem sensowne rozwiązanie."
Batman prawdopodobnie jest jaki jest przez Jokera ale
"Wracając do samej kwestii zabijania przez Batmana – z jednej strony, jeśli się to odbywa jw. w „pośredni” sposób, to jeszcze to jest do przyjęcia, ale i tak wywołuję to moje mieszane odczucia, bo ta zasada jest tak charakterystyczna dla tej postaci jest jego etosem, taką grubą krechą oddzielającą go od postępowania villainów z którymi walczy i w momencie gdy Batman też zabija, to jest no…gdyby chociaż film jakoś wyjaśnił i uzasadnił tą istotną zmianę, możliwe że odczuwałabym mniejszy dysonans. "
To akurat jest żywcem skopiowane z filmów Burtona którego - znakomity - Batman robił dokładnie taką samą masakrę.


Rozgdz

Jeżeli się odnosisz, to jednak wypadałoby to zrobić bardziej konstruktywnie niż nic nie mówiące "Umm...nie o to chodzi", bo mi nic to nie mów i nie wiem do czego pijesz :)

"Batman z supermanem nie mają w tym filmie konfliktu i nie stoją po przeciwnych stronach barykady. Batman cały czas generalnie uważa Supsa za "good guya"i wcale nie podejrzewa go o śmierć ludzi na pustyni.
Sups nie uważa że Bat jest "zły", każe mu tylko zakończyć karierę."

Jak to nie? To dlaczego tytuł brzmi Batman VS Superman? Ja wiem że jest nieudolnie ten konflikt zarysowany, ale on występuje. Superman ma jakieś tam wąty co do metod działa Batmana, a Batman z kolei uważa tego pierwszego za zagrożenie o czym mówi wprost w rozmowie z Alfredem. Nie wspominając już o bitce i o tym że Batsy chciał zabić Supermana, no faktycznie peace and love między nimi :)

"A jest jakiś powód dla której miałby się przebierać ? Nie mówiąc o tym że musiałby zrobić nawrót do Gotham, do jaskini, wskoczyć w strój, w samolot i..wyszłoby na to samo chyba."

Em...no w Metropolis trwał rozpiździec w najlepsze i chcąc ratować ludzi, to wydaje mi się że miałby ułatwione zadanie jako Batman ze swoimi bajerami, ale to już jest szczególik.

"Bo tutaj chodzi ogólnie że ludzie zaczęli zabijać się z jego powodu. Nie o konkretnego sprawcę."

No ok, tu jestem w stanie to zaakceptować, bo najwyraźniej taki postać ma charakter.

"Lex Luthor w tej scenie nie wykłada swojej motywacji. W ogóle w tym filmie nie wykłada swojej motywacji."

A czy ta gadka o ojcu co mu robił kuku i wykład o Wszechmocnym i wszechdobrym bogu czy jak to dokładnie szło (nie pamiętam, a film już poleciał do kosza :D), to nie zalicza się do motywacji? Bo moim zdaniem jednak jest to jakiś argument Lexa dlaczego postępuje tak jak postępuje. Jeżeli przyjąć twoją wersje, to cóż, wtedy jest to kolejny minus dla tego filmu, bo główny antagonista jest antagonistą "bo tak".

"Batman nie nazywa Supsa od tej pory swoim przyjacielem. Nie rezygnuje z zabicia Supsa bo tak miała na imię mama Supsa. Rezygnuje ponieważ tak nazywała się Jego - zamordowana na jego oczach - matka. Tutaj w ogóle nie chodzi o Supsa tylko o genezę Batmana."

Po tym jak ratuje Marthę Kent w krótkiej rozmowie z nią mówi, że jest przyjacielem jej syna, tak że tego...
Niestety, ale dla mnie (i nie tylko dla mnie), wygląda to tak, że Batek odpuszcza, bo matula Supermana ma na imię Martha. Tak jest to pokazane w filmie. Zresztą rozpisałam się już na ten temat w 1 poście i nie widzę sensu się powtarzać.

"Bo - ta scena chyba jest rozbudowana w Ultimate - to przez słowa Lexa Bruce nabiera przekonania o zagrożeniu i zaczyna zbierać Ligę. A traktuje słowa Lexa poważnie - prawdopodobnie - bo zdał sobie sprawę że Lex doskonale wiedział kim on jest na przyjęciu i po co tam jest - i celowo podrzucił mu pliki o metaludziach."

Ok, tu się z tobą po zastanowieniu zgodzę.


"Dlaczego więźniowie tak oznaczonego delikwenta zabijają? To dla tych kryminalistów Batman to jakiś autorytet, „spoko ziomek”? Bo wydaję mi się że raczej nie."
Jest wyjaśnione w wersji Ultimate.

W którym momencie? Nie jest to wyjaśnione. Ot, ktoś kto zostaje tak namaszczony dostaje kose w brzuch i tyle, a mi nie chodzi o to, tylko o sens tego. Dlaczego kryminaliści siedzący w więzieniu, być może trafili za kratki dzięki Batmanowi, mieliby zabijać współwięźnia, który również dostał się do ciupy "dzięki" Gackowi?

Cały czas odsyłasz mnie do wersji Ultimate, tyle że ja oglądałam tą wersje ultimate, o czym zresztą napisałam na samym początku mojego długaśnego wpisu :) No chyba że jest jeszcze inna wersja Ultimate :D

"To akurat jest żywcem skopiowane z filmów Burtona którego - znakomity - Batman robił dokładnie taką samą masakrę."

Szczerze powiedziawszy z Batmanów Burtona nie wiele już pamiętam.

Tortuga033

"Jak to nie? To dlaczego tytuł brzmi Batman VS Superman?"
A sugerujesz się tytułem czy treścią filmu? :P
Jedyne co Sups robi jeśli chodzi o Bata to wysyła go na emeryturę - a nie pakuje do więzienia (co mógłby - wtedy - łatwo zrobić). Wszystko. I to że tam jest z Batmanem i walczy - nie ma z jego wcześniejszymi poczynaniami nic wspólnego.
Batman:
http://www.youtube.com/watch?v=EcG2fNYJgH0
Alfred stwierdza że "Sups nie jest naszym wrogiem". Bruce - "Nie dzisiaj". Po czym pyta - w kontekście swojej Wielkiej Tajemniczej Przeszłosci - ilu dobrych facetów zostało, ile warte są obietnice - czyli wyraźnie stwierdza ze Sups nie jest wrogiem i przez to pytanie stwierdza również - pośrednio, ale jednak - że Sups jest "good guy".
Batman się obawia co stanie się z Supsem w przyszłości, nie chodzi mu o to kim jest teraz.

Nad Metropolis nawalała się armia USA Kryptończykami. Pchanie się tam na urra to niekoniecznie jest dobry pomysł :p
Widzimy że Bruce leci tam po cywilnemu, prawdopodobnie w normalnych sprawach gdy zaczyna się heca.

"A czy ta gadka o ojcu co mu robił kuku i wykład o Wszechmocnym i wszechdobrym bogu czy jak to dokładnie szło (nie pamiętam, a film już poleciał do kosza :D), to nie zalicza się do motywacji? Bo moim zdaniem jednak jest to jakiś argument Lexa dlaczego postępuje tak jak postępuje. Jeżeli przyjąć twoją wersje, to cóż, wtedy jest to kolejny minus dla tego filmu, bo główny antagonista jest antagonistą "bo tak"."
Gdyby Lex Luthor był postacią jednofilmową - to tak. Ale nie jest. Wciąż mamy czas i miejsce aby się dowiedzieć o nim wszystko co potrzebujemy - tym bardziej że mógł wcale jeszcze ze swoim planem nie skończyć.
Rozważania Lexa są interesujące, to co mówi o ojcu - też. Ale to są dywagacje postaci na różne tematy a nie przedstawienie motywacji. Równie dobrze można to odczytać np - ludzie nie mogą Cię widzieć jednocześnie jako all-powerfull i all-good. Więc jeśli masz być all-good to pokażę im że nie jesteś all-powerfull".
Dodatkowo są tam wplecione oczywiste kłamstwa - jak powód dla którego wysyła Supsa do Batmana
Film w żaden sposób nie próbuje przedstawić tego jako motywacje a inne wątki stawiają tutaj znaki zapytania. Przynajmniej dla mnie.
Moim zdaniem dialog celowo tak napisany.
"Po tym jak ratuje Marthę Kent w krótkiej rozmowie z nią mówi, że jest przyjacielem jej syna, tak że tego..."
To niezupełnie to samo. Jak chcesz uspokoić kobietę po tym jak niemal została spalona żywcem przez bandę zabójców to raczej nie mówisz -"Jestem niedoszłym mordercą pani syna ale w sumie już między nami ok" :P

"Niestety, ale dla mnie (i nie tylko dla mnie), wygląda to tak, że Batek odpuszcza, bo matula Supermana ma na imię Martha. Tak jest to pokazane w filmie. Zresztą rozpisałam się już na ten temat w 1 poście i nie widzę sensu się powtarzać."
No ale co z tego jak niezupełnie o to chodzi ?
Co stworzyło Batmana? Jakie są jego cele? Kim jest Batman ? O co chodzi z tą postacią ? Wszyscy wiedzą, było 1000 razy - a niemal nikt nie pamięta.
http://www.youtube.com/watch?v=gPv1Sc0Jv34

"W którym momencie? Nie jest to wyjaśnione. Ot, ktoś kto zostaje tak namaszczony dostaje kose w brzuch i tyle, a mi nie chodzi o to, tylko o sens tego. Dlaczego kryminaliści siedzący w więzieniu, być może trafili za kratki dzięki Batmanowi, mieliby zabijać współwięźnia, który również dostał się do ciupy "dzięki" Gackowi?"
Jest pokazane że jednego z takich więźniów opłaca Anatoli Knyazev, ten ruski szef najemników Lexa - którego Batman później wysadził przez wysadzenie miotacza ognia.
Lex Luthor.

"Cały czas odsyłasz mnie do wersji Ultimate, tyle że ja oglądałam tą wersje ultimate, o czym zresztą napisałam na samym początku mojego długaśnego wpisu :) No chyba że jest jeszcze inna wersja Ultimate :D"
Faktycznie, mój błąd, przepraszam.

"Szczerze powiedziawszy z Batmanów Burtona nie wiele już pamiętam."
Warto więc powtórzyć, bo to dobre i ciekawe filmy ze świetnymi aktorami :).Odegrały tez swego czasu niemałą rolę, ten pierwszy wywołał prawdziwy szał, Bat-manię :)
Jeśli oglądasz Uncle Mroowę to on miał gdzieś na kanale niezłe materiały o filmach Burtona.
Stylistyka jest specyficzna.. Ale.. Hmm, oceń sama ;)





Rozgdz

"Jak to nie? To dlaczego tytuł brzmi Batman VS Superman?"
A sugerujesz się tytułem czy treścią filmu? :P
Jedyne co Sups robi jeśli chodzi o Bata to wysyła go na emeryturę - a nie pakuje do więzienia (co mógłby - wtedy - łatwo zrobić). Wszystko. I to że tam jest z Batmanem i walczy - nie ma z jego wcześniejszymi poczynaniami nic wspólnego.
Batman:
http://www.youtube.com/watch?v=EcG2fNYJgH0
Alfred stwierdza że "Sups nie jest naszym wrogiem". Bruce - "Nie dzisiaj". Po czym pyta - w kontekście swojej Wielkiej Tajemniczej Przeszłosci - ilu dobrych facetów zostało, ile warte są obietnice - czyli wyraźnie stwierdza ze Sups nie jest wrogiem i przez to pytanie stwierdza również - pośrednio, ale jednak - że Sups jest "good guy".
Batman się obawia co stanie się z Supsem w przyszłości, nie chodzi mu o to kim jest teraz.

Odpowiem na to tylko tyle - Batman nie uważa Supermana za wroga po czym konstruuje dzidę z kryptonitu, bo wie że tylko ona jest w stanie pokonać "Supsa" i chce go zabić.

"Nad Metropolis nawalała się armia USA Kryptończykami. Pchanie się tam na urra to niekoniecznie jest dobry pomysł :p
Widzimy że Bruce leci tam po cywilnemu, prawdopodobnie w normalnych sprawach gdy zaczyna się heca."

No chyba że miało to kontekst "Akurat tamtędy przejeżdżałem" :D

"No ale co z tego jak niezupełnie o to chodzi ?
Co stworzyło Batmana? Jakie są jego cele? Kim jest Batman ? O co chodzi z tą postacią ? Wszyscy wiedzą, było 1000 razy - a niemal nikt nie pamięta."
Ja wiem o co chodziło scenarzystą, ale pokazali to w taki sposób, że wyszło jak wyszło - Nie było nigdzie wcześniej pokazane w filmie ani nawet w Man of Steel, żeby Clark zwracał się do swojej matki per "Martha", a teraz nagle z tyłka to robi i to jest naciągane i nieudolnie zrobione, bo scenarzyści chcieli żeby Batman się dowiedział, że ich matki mają na imię tak samo, a że nie mieli pojęcia jak to sensownie zrobić, a chcieli to koniecznie na siłę wstawić, to taki o to efekt.
Wszyscy wiedzą i pamiętają, tylko w filmie nie przedstawili tego w ten sposób, że Batman zaniechał zabicia Supermana dlatego że mu matkę porwali i trafiło to w czuły punkt Gacka, tylko jego ujęła ze serduszko ta nieszczęsna Martha, a jakby miała na imię Grażyna, to wtedy by ta włócznia zrobiła kuku Suspowi :D Tak wynika z filmu.

"Gdyby Lex Luthor był postacią jednofilmową - to tak. Ale nie jest. Wciąż mamy czas i miejsce aby się dowiedzieć o nim wszystko co potrzebujemy - tym bardziej że mógł wcale jeszcze ze swoim planem nie skończyć.
Rozważania Lexa są interesujące, to co mówi o ojcu - też. Ale to są dywagacje postaci na różne tematy a nie przedstawienie motywacji. Równie dobrze można to odczytać np - ludzie nie mogą Cię widzieć jednocześnie jako all-powerfull i all-good. Więc jeśli masz być all-good to pokażę im że nie jesteś all-powerfull".
Dodatkowo są tam wplecione oczywiste kłamstwa - jak powód dla którego wysyła Supsa do Batmana
Film w żaden sposób nie próbuje przedstawić tego jako motywacje a inne wątki stawiają tutaj znaki zapytania. Przynajmniej dla mnie.
Moim zdaniem dialog celowo tak napisany."

W moim odbiorze jednak była to jakaś motywacja tej postaci, a jeśli nie była, to jw. słabo że wywołuje całe to zamieszanie bez kompletnie żadnego powodu na zasadzie "bo tak".

"Jest pokazane że jednego z takich więźniów opłaca Anatoli Knyazev, ten ruski szef najemników Lexa - którego Batman później wysadził przez wysadzenie miotacza ognia.
Lex Luthor."
Ah, faktycznie teraz mi coś świta. Czyli chociaż to zostało obalone :D

"Warto więc powtórzyć, bo to dobre i ciekawe filmy ze świetnymi aktorami :).Odegrały tez swego czasu niemałą rolę, ten pierwszy wywołał prawdziwy szał, Bat-manię :)
Jeśli oglądasz Uncle Mroowę to on miał gdzieś na kanale niezłe materiały o filmach Burtona.
Stylistyka jest specyficzna.. Ale.. Hmm, oceń sama ;)"

Znowu aż takiej dziury w pamięci nie mam :D Bardziej chodziło mi o to, że nie pamiętam dokładnie treści tych filmów czy właśnie tego jak się zachowywał Batman itd. Jak będę miała chęci, to sobie "zrewatchuje" :) A tak to przynajmniej zobaczę ten materiał u Mroowy.


Tortuga033

"Odpowiem na to tylko tyle - Batman nie uważa Supermana za wroga po czym konstruuje dzidę z kryptonitu, bo wie że tylko ona jest w stanie pokonać "Supsa" i chce go zabić. "
Dokładnie :)


"Ja wiem o co chodziło scenarzystą, ale pokazali to w taki sposób, że wyszło jak wyszło - Nie było nigdzie wcześniej pokazane w filmie ani nawet w Man of Steel, żeby Clark zwracał się do swojej matki per "Martha", a teraz nagle z tyłka to robi i to jest naciągane i nieudolnie zrobione, bo scenarzyści chcieli żeby Batman się dowiedział, że ich matki mają na imię tak samo, a że nie mieli pojęcia jak to sensownie zrobić, a chcieli to koniecznie na siłę wstawić, to taki o to efekt.
Wszyscy wiedzą i pamiętają, tylko w filmie nie przedstawili tego w ten sposób, że Batman zaniechał zabicia Supermana dlatego że mu matkę porwali i trafiło to w czuły punkt Gacka, tylko jego ujęła ze serduszko ta nieszczęsna Martha, a jakby miała na imię Grażyna, to wtedy by ta włócznia zrobiła kuku Suspowi :D Tak wynika z filmu."
Chwilę wcześniej Lex Luthor powtarzał słowo"'Martha, Martha" do znudzenia. Jest to jakieś uzasadnienie, aczkolwiek niezbyt mocne, fakt. Ja nigdy tego tak nie odebrałem. Zawsze dla mnie chodziło o przypomnienie Bruce'owi kim jest i dlaczego. Co widzimy zresztą chwilę później - Batman pędzi na ratunek bezbronnej kobiecie i uderza na magazyn jak tornado. Każda z postaci (Bat, Sups, Wondie) - "wraca tutaj do korzeni", aby stanąć wspólnie do walki. No i to jest Bruce.

"W moim odbiorze jednak była to jakaś motywacja tej postaci, a jeśli nie była, to jw. słabo że wywołuje całe to zamieszanie bez kompletnie żadnego powodu na zasadzie "bo tak"."
wiele osób to tak odbiera, choć nie wiem czemu. To że motywacja Lexa nie zostaął tutaj wyjasniona nie znaczy że jej nie ma. Osobiście uważam że..
hm, tutaj napisałem o tym więcej:
http://www.filmweb.pl/user/Rozgdz/blog/576405

"Znowu aż takiej dziury w pamięci nie mam :D Bardziej chodziło mi o to, że nie pamiętam dokładnie treści tych filmów czy właśnie tego jak się zachowywał Batman itd. Jak będę miała chęci, to sobie "zrewatchuje" :) A tak to przynajmniej zobaczę ten materiał u Mroowy. "
A jeśli o to chodzi to można po prostu zobaczyc na YT "kill count" :)
http://www.youtube.com/watch?v=psVIG7YvdjM