Na początku chciałbym podkreślić, że pierwsze oceny krytyków mnie zabolały. Film na który czekałem trzy lata jest dosłownie miażdżony. Jednak po przejrzeniu kilkunastu recenzji na YT czy też Rotten Tomatoes albo Metacriticu, dochodzę do wniosku, że film jest krytykowany przede wszystkim takimi stwierdzeniami jak 1."film jest nudny" 2. "film jest dziwny" 3. "film jest męczący" 4. "Snyder nadużywa CGI". Nikt nie narzeka na jakość skryptu, montaż, prowadzenie aktorów... czyli wszystko co leżało w MoS.
Skoro już jesteśmy przy Człowieku ze Stali. Wszyscy recenzenci BvS jak mantrę powtarzają "zdecydowanie lepszy od MoS/i tak lepszy od MoS". Tymczasem oceny przez nich wystawiane mówią co innego i film z Gackiem wypada na razie gorzej. Na koniec wystarczy przypomnieć sobie, że filmy Snydera nigdy nie cieszyły się uznaniem krytyków. Taka ocena Watchmen na Metacriticu czy Rotten Tomatoes w porównaniu do Man of Steel czy tych gorszych filmów Marvela (Iron Man 2 i 3, obie części Thora). Zabawnie, prawda?
Ciężko mi bronić BvS przed obejrzeniem, ale chciałbym tutaj przede wszystkim uspokoić proroków wieszczących koniec DCEU. Nawet jeśli BvS okaże się porażką finansową, to Suicide Squad jest już właściwie gotowe, Wonder Woman kończy zdjęcia, Justice League zaraz wchodzi na plan. Jedyne co się może zmienić, to właśnie plan na DCEU po Justice League: Part One.
Film bez wątpienia jest kontrowersyjny, m.in. przez zakończenie (które znam, niestety internet jest brutalny), ale też różne rozwiązania fabularne. Wszyscy są zgodni co do jednego 1. Affleck jako Batman jest świetny. 2. Na ten film trzeba iść do kina, choćby z najprostszego powodu - w ten weekend internet wybuchnie od dyskusji. Boli mnie też fakt, że wszyscy hejterzy spodziewający się porażki tego filmu mają pokarm na najbliższy rok. Szkoda. W każdym razie Snyder stworzył coś odważnego i kontrowersyjnego. Coś innego. Niestety przez te recenzje i opinie całe uniwersum może stać się teraz zachowawcze i robione na jedno kopyto. Jak widać tego chcą wszyscy.
"Nikt nie narzeka na jakość skryptu, montaż, prowadzenie aktorów." Właśnie najwięcej widziałem złych opinii na temat montażu i edycji. Nawet pozytywnych recenzjach piszą/mówią że ten film to bałagan. Nie specjalnie miałem czas na czytanie recenzji, zobaczyłem na Youtubie kilka (a raczej przesłuchałem bo jestem w pracy :) głównie Schmoes, ekipy z Colider itp. i najczęściej jednak widziałem że jest dużo gorszy od MoS, nieważne czy ktoś uwielbiał MoS czy nie. No i w recenzjach ciężko narzekać na scenariusz i głębiej wdać się w aktorstwo bez spojlerów więc nie dziwie się że jest mało o tym.
No i zwiastuny, wyszło na to że najgorszy zwiastun najlepiej zaprezentował film :D
Faktycznie, opinie o złym montażu zaczęły wypływać nieco później. Tego się obawiałem, bo ten sam gość sklejał Man of Steel.
Nie dobrze. Mimo tego jak bardzo nie podobał mi się MOS liczyłem na ten film. Ciągle paliła się nadzieja, że film na branżowych stronach dostanie wysoką średnią.
Człowiek myśli, że to powinien być największy hit od czasu nowych gwiezdnych wojen, a tu aż tak źle?
Oczywiście to nie jest jeszcze wiążące z tym, że film faktycznie jest porażką, ale tak samo kontrowersyjny był MOS i ostatecznie się na nim zawiodłem. Cóż....
Cytuję: "1."film jest nudny" 2. "film jest dziwny" 3. "film jest męczący" 4. "Snyder nadużywa CGI". Nikt nie narzeka na jakość skryptu, montaż, prowadzenie aktorów... czyli wszystko co leżało w MoS. " Dokładnie w drugą stronę. Wszyscy narzekają na skrypt. Marny scenariusz to i film nudny i męczący.
Na scenariusz nikt nie narzeka. Goście z Collider stwierdzili, że potencjał był ogromny i widać go w filmie, niestety reżyseria Snydera i montaż nie pozwala filmowi zabłysnąć. Zresztą można pisać sobie "wszyscy" albo "nikt", a tak naprawdę każdy ma co innego do powiedzenia o tym filmie i jego elementach.
Na montaż również narzeka jeden z recenzentów naekranie.pl , więc musi coś w tym być
http://naekranie.pl/recenzje/batman-v-superman-swit-sprawiedliwosci-pierwsza-pol ska-recenzja
Czytałem jedną recenzję, gdzie facet chwalił montażystę za ogarnięcie takiej ilości wątków i sprawne prowadzenie fabuły. Po prostu... aby do premiery. Jak człowiek samemu nie obejrzy, to sobie może gdybać.
"W każdym razie Snyder stworzył coś odważnego i kontrowersyjnego."
A to było największą głupotą w tym momencie. Po gównianym MoS trzeba było nakręcić prosty, rozrywkowy film (Snyder, serio, masz do dyspozycji dwie najbardziej rozpoznawalne postacie komiksowe!!!!), który trafi do mas i zadowoli krytyków, a nie porywać się z motyką na słońce i pokazywać jakim się jest super niezależnym reżyserem. Patrzcie co Disney zrobił z nowymi Star Warsami- odwołał się do klasyki, zrobił genialnego i co najważniejsze- bezpiecznego blockbustera, zapewniając ogromne przychody w box officie i bezpieczną przyszłość kolejnych projektów związanych z tą marką. Snyder jest szalony, myśli że mając swój własny styl (jaki styl? Nawalenie ciemnych filtrów czy slow mo w walkach?) i zamieszczając w swoich filmach jakieś niezrozumiałe i gryzące się z postaciami wątki (zamordowanie z zimna krwią Zoda w MoS) zyska uznanie w oczach krytyków i fanów DC...
Ciągle uważam, że Snyder to zły człowiek na tym stanowisku. Tak na dobrą sprawę, to koleś rzeczywiście nakręcił dwie dobre ekranizacje (Watchmen, 300), ale były to filmy skierowane do starszego odbiorcy. Oba otrzymały kategorię R bo były brutalne i mroczne. To co sprawdziło się tam niekoniecznie musi się sprawdzić w filmie o Batmanie i Supermanie który ma być niby brutalny ale i tak skierowany do młodszego odbiorcy, stąd też kategoria PG- 13... Wszystko to się ze sobą jakoś gryzie.
Nom, tylko że Disney "stworzył" Przebudzenie Mocy bezczelnie robiąc remake "Nowej nadziei" i kasując poprzednie filmy SW. "Ciemny lud to kupi", cytując pewnego ciemniaka. To ja już wolę BvS, nawet jeśli będzie tak słaby jak mówią recenzje. Przynajmniej nie robi się z fana idioty, mówiąc mu, że to coś nowego, bo w przypadku BvS to rzeczywiście coś oryginalnego.
Oj Ryloth ;)
Gwiezdne Wojny pod kątem mitologii i całości IMO są dużo lepsze niż to co tworzy w większości przypadków na ekrany kin DC.
Przebudzenie Mocy przynajmniej nie było zalane patosem i mrokiem. Jeżeli chodzi o oryginalność B v S. Hm,film na pewno oryginalny pod kątem spotkania tej dwójki, ale w żadnym razie nie jest to coś oryginalnego w pełnym znaczeniu tego słowa. Bodazję 13 filmy od MCU na horyzoncie, nowi X-meni. Widzowie już przywykli do tego, że dziś to filmy komiksowe jak niegdyś westereny zalewają kina. Po takich dziwactwach jak Strażnicy Galaktyki i człowiek mrówka, wątpię żeby kogoś dziwiło spotkana Gacka z Superemen.
Snyder ma ten problem, że zrobił z Supermana, taką nieudaną kopię gacka, przez co trochę tak mniej ekscytuje mnie to ich spotkanie.
Te postaci zawsze opierały się na innym podejściu do walki z przestępczością, osobowościach innych jak ogień i woda. Konfrontacja Batmana i Supermana nie powinna być tylko starciem czysto fizycznym, ale starciem charakterów.
Niestety tego nie będzie.
BTW Zresztą w komiksowym DC, im dalej Batmana, tym człowiek może się bardziej zanudzić, a SW im dalej Skywalker;a tym bardziej interesująco- cały okres starej republiki. Wiem, że to już nie kanon, ale historii SW nikt nie wymaże. Poza tym przecież, to dalej jest wydawane tyle, że teraz pod szyldem legends.
No i w jaki sposób EP VII kasuje poprzednie filmy? Jest Luke, Han, Leia. Są nawiązania do Imperium, Vadera. Nawet w dialogach jest zabawne napomknięcie o armii klonów. O czym Ty piszesz?
Nie wiemy skąd nowy porządek, dlaczego nie zapanował pokój po ep VI etc, o to ci pewnie chodzi. Dobra, film był po prostu bardziej zorientowany na postaci, wrzucone ze spokojnej monotonii w środek konfliktu. Luke w starej trylogii też był zwykłym chłopakiem, który na początku nie za bardzo łapał o co w ogóle chodzi.
Zaloże się, że w Ep VIII Luke rozjaśni dużo rzeczy Rey.
Oczywiście, że Star Wars pod względem mitologii i całości są lepsze nie tylko od DC, ale od każdej innej serii w historii kina. Tylko LotR mógłby się równać, ale jednak nie jest to aż tak bogate i popularne uniwersum.
Patos patosem (zresztą zobaczymy w kinie, jak to tam wypadnie), ale przynajmniej BvS nie jest remakiem, który nie ma szacunku dla poprzednich części.
SW byłoby dalej ciekawe, gdyby pokazali, jak Rebelianci odbudowują Republikę, co się stało z Imperium, jak Luke szkoli nowych Jedi i gdyby w galaktyce pojawiła się trzecia siła, która w mniej lub większy sposób zagraża zarówno Imperium jak i Rebelii. A tymczasem nope, kasujemy wszystko i robimy Starą Trylogię od nowa. A potem jak Rey i spółka pokonają złych, to znowu za ileś tam lat wszystko skasujemy, Imperium i Sithowie powstaną od nowa i teraz to kolejny bohater z pustynnej planety odkryje w sobie potęgę Mocy. "Przebudzenie Mocy" jest takim samym kuriozum jak "The Force Unleashed", tyle że tamto nie miało większego wpływu na filmy.
Skasował w takim sensie, że nie mają już one żadnego znaczenia, a wysiłek Luke'a i Rebelii poszedł na marne, bo "Przebudzenie" stawia nas w tej samej sytuacji, co przed "Nową nadzieją".
Nie, nie mam pretensji o to, że nie wyjaśniono nam wiele, tylko że sprawiono, że wydarzenia ze Starej Trylogii okazały się daremne, a sytuacja w galaktyce wróciła do punktu wyjścia sprzed IV części.
Ja uważam, żebyśmy poczekali na to ,jak dalej to rozwiną. Jeżeli nic z tego nie wyjaśnią to będę zawiedziony. Jednak myślę, że takiej głupoty zdecydowanie nie zrobią.
W książkach po zniszczeniu 2 gwiazdy śmierci i straceniu Imperatora i Vadera, imperium też ostatecznie nie zostało zniszczone.
Mi się sytuacja z ep VII kojarzy z Kotorem 2, gdzie mieliśmy wybity praktycznie cały zakon Jedi- uchował się tylko jeden rycerz. W galaktyce panowała jakaś dziwna atmosfera, gdzie mówiło się o potężnych sithach, którzy wybili Jedi, ale też wiele sił im nie zostało- o ile dobrze pamiętam, dosłownie tylko jeden potężny okręt flagowy.
Bohaterowie w większości przypadków za wiele o tej niepokojącej sytuacji wiedzieli tyle co nic. Wyjątkiem tylko była jedna postać- oczywiście archetyp, starego mistrza, a ścislej mistrzyni, która była świadkiem ważnych wydarzeń.
Mi się taka atmosfera tajemnicy podoba.
W B v S mamy kopię postaci Batmana, więc dla mnie to już może być za dużo. A wyciekłe plotki mówią, że Superman dalej bezrefleksyjnie sobie zabija i co gorsze Batman robi to samo.
Dla mnie to równie "fajne", jak zrobienie z postaci typu Luke, Yoda albo Obi- wan Sitha....
Głupotę (choć z ich punktu widzenia nie, bo $ się zgadza) to już zrobili ;p
No Impierum rzeczywiście nie zostało zniszczone, ale już nigdy się nie odbudowało. To Nowa Republika była dominującą siłą w galaktyce. A tu? Powtórka z rozrywki w średnim stylu.
"Mi się sytuacja z ep VII kojarzy z Kotorem 2, gdzie mieliśmy wybity praktycznie cały zakon Jedi- uchował się tylko jeden rycerz. W galaktyce panowała jakaś dziwna atmosfera, gdzie mówiło się o potężnych sithach, którzy wybili Jedi, ale też wiele sił im nie zostało- o ile dobrze pamiętam, dosłownie tylko jeden potężny okręt flagowy.
Bohaterowie w większości przypadków za wiele o tej niepokojącej sytuacji wiedzieli tyle co nic. Wyjątkiem tylko była jedna postać- oczywiście archetyp, starego mistrza, a ścislej mistrzyni, która była świadkiem ważnych wydarzeń." - Dokładnie. Tyle że taki sam opis pasuje do "Nowej nadziei" ;) Zakon Jedi wybity, nikt nie wie, co dokładnie się stało ani w jaki sposób zakończyły się Wojny Klonów. Nikt tak naprawdę nie ma pojęcia, że Vader i Imperator to Sithowie. Tym mistrzem jest Obi-Wan, a potem Yoda. Rozumiesz już, o czym mówię, gdy mam na myśli remake?
Hej, ty w końcu byłeś pozytywnie nastawiony do filmu BvS czy nie? ;p Wiesz, mi tam aż tak nie przeszkadza, że Superman czy Batman okazjonalnie sobie kogoś zabiją. Nie czytałem komiksów i dzięki temu nie mam problemów, gdy reżyser/scenarzysta coś zmieni, np. Mandaryna w Iron Manie 3. A Batman to już zabijał u Burtona, więc jakimś szokiem to chyba nie jest ;)
Widzisz moim zdaniem musimy po prostu poczekać na kolejny epizod.
Rozumiem Twoje zarzuty, ale dla mnie ta cześć jest już lepsza od prequeli bo ma lepiej napisane postaci, nie ma lucasowej manii cgi, efekciarstwo nie jest kosztem rozwoju postaci i dialogów. Nie było drewnianego romansu. Naprawdę Jar jar abrmas ma u mnie dług wdzięczności, że wrzucił finna w friendzone w relacji z Rey.
Nie ma postaci idioty plątającego się pod nogami.
Muzyka też potrafi zrobić wrażenie, chociaż wielu pisze, że w ogóle nie zwracają uwagi. A to? https://www.youtube.com/watch?v=65As1V0vQDM
Jeżeli chodzi o kopiowanie, to popatrz, że jakiekolwiek innowacje, też budzą kontrowersję-Kylo Ren.
Ale co wyjaśnienie zmieni w sytuacji w galaktyce? Będziemy rozumieli, co się stało, ale nadal takie rozwiązanie to zniszczenie dorobku starych części. Ale przynajmniej gorzej już VIII epizod nie wypadnie, bo kolejnego remaku już chyba nie będzie...
To zależy. Niektóre postaci czy dialogi są rozpisane lepiej, niektóre gorzej. Nie ma złego CGI, nie ma Jar Jara, ale nie ma też tego, co w prequelach zachwycało, czyli genialna muzyka i świetne walki na miecze.
"Naprawdę Jar jar abrmas ma u mnie dług wdzięczności, że wrzucił finna w friendzone w relacji z Rey." - to akurat zły pomysł, zakładając, że tak się rzeczywiście stanie. Romans Anakina i Padme był konieczny, tylko że można go było napisać o wiele lepiej, wcale nie kopiując Hana i Lei - wystarczyło uniknąć dialogów z Mody na sukces.
Ten utwór, co podałeś, jest w porządku, ale w porównaniu z cudami z prequeli i Starej Trylogii to jest przeciętniak ;/
Kylo Ren budzi kontrowersje, ale z tego powodu, że to tak naprawdę kopia młodego Vadera (nawet nazwisko to samo...) + ten Gollum z hologramu, który jest kopią Vadera, a scena łudząco przypomina tę z "Imperium kontratakuje". Niektórzy też się czepiają, że bez maski wygląda śmiesznie, że zachowuje się jak dzieciak, ale to akurat jest dobrym rozwiązaniem, przynajmniej nie jest to 100%-owa kopia Vadera, a taka bardziej 70%-owa no i dodaje mu jakiejś wiarygodności.
"Ekscytowała mnie wizja zobaczenia ich dwójki na ekranie. Liczyłem, że film przełamie złą passę MOSa u krytyki. " - Ja nadal na to liczę :) A odbiór jest zaskakująco dziwny, tak że aż podejrzany, ale w moim przypadku sporo filmów ocenionych przez krytyków słabo ja oceniłem całkiem wysoko, więc może teraz też tak będzie. Mimo wszystko BvS to jeden z dwóch najbardziej oczekiwanych filmów tego roku - średnia jak na ten moment powinna być o wiele wyższa. Nie rozumiem, co się stało. Może Snyder poszedł w stronę F4 z ubiegłego roku i zamiast blockbustera zrobił dramat psychologiczny? Kto wie? ;p
"Kylo Ren budzi kontrowersje, ale z tego powodu, że to tak naprawdę kopia młodego Vadera (nawet nazwisko to samo...) + ten Gollum z hologramu, który jest kopią Vadera, a scena łudząco przypomina tę z "Imperium kontratakuje". Niektórzy też się czepiają, że bez maski wygląda śmiesznie, że zachowuje się jak dzieciak, ale to akurat jest dobrym rozwiązaniem, przynajmniej nie jest to 100%-owa kopia Vadera, a taka bardziej 70%-owa no i dodaje mu jakiejś wiarygodności"
Ja go bardziej widzę, jako nieudolnego wielbiciela.
Chce dorównać Vaderowi tak bardzo, a coś mu nie idzie. Maską bardziej przypomina mi Revana.
To nie jest czarny charakter pokroju Vadera, który w old tryliogy był już w pełni ukształtowany i budził grozę.
Jak go porównamy do sithów z legends, to już w ogóle wygląda mało strasznie. Jest kontrowersyjny, bo nie jest w pełni ukształtowany i nie jest złym w prawdziwym znaczeniu tego słowa.
Czepiania się twarzy spodziewałbym się po dzieciach, nie po dorosłych ludziach. Star Wars to nie wybieg modeli. Liczy się to jak Driver gra, a nie twarz.
Ciekawi mnie tylko jedno. Dlaczego Kylo nie ukazał się duch Anakina i nie opowiedział swojej historii? To by odwiodło młodego od CSM.
"to akurat zły pomysł, zakładając, że tak się rzeczywiście stanie" Że, nie będą parą? Co w tym takiego strasznego?
Trudno, żeby walki na miecze były takie jak w prequlach, gdzie istniały miliony rycerzy Jedi, masa form walki. Ciekawi mnie też jak uwiarygodnią rezygnację Luke'a z odbudowania Zakonu. Mimo wszystko poddanie się, bo stacił Kylo jest trochę takie nie w duchu Jedi? Jedi nie powinien się poddawać, ulegać załamaniom.
Zniszczenie dorobku starych części? Niektórzy tak pisali po prequlach, które niektórych wprawiły w osłupienie, że ten straszny Vader, stał się kim stał, przez miłość ;)
Możliwe, że na jakiś czas po the old trilogy zapanował pokoju. Imperium się wycofało, no ale przecież jedną bitwą nie zniszczyli całego systemu.
Zobaczymy.
Snyder właśnie jest problematyczny bo u niego coś takiego jak ambicja samo z jego osoby nie wynika. Udowodnił, już parę razy że bez dobrego scenariusza robi pierdoły. Efekciarstwo przesłania u niego fabułę i nacisk na postacie.
Sucker Punch to najbardziej skrajny przykład. Takie fajne "dramaty" robi Zack Snyder.
Tutaj pomagał dobry Terrio, ale i tak i wiele recenzji potwierdza, że za dużo efekciarstwa, za mało fabuły.
Kontrowersyjnie.
To o Gollumie odnosiło się do Imperatora - mój błąd ;)
"Ja go bardziej widzę, jako nieudolnego wielbiciela.
Chce dorównać Vaderowi tak bardzo, a coś mu nie idzie. Maską bardziej przypomina mi Revana.
To nie jest czarny charakter pokroju Vadera, który w old tryliogy był już w pełni ukształtowany i budził grozę.
Jak go porównamy do sithów z legends, to już w ogóle wygląda mało strasznie. Jest kontrowersyjny, bo nie jest w pełni ukształtowany i nie jest złym w prawdziwym znaczeniu tego słowa." - i dlatego to raczej pozytywne strony. Gdyby nie nosił nazwiska SKYWALKER, to nie miałbym praktycznie żadnych pretensji do niego (no, może poza tym, że dał się zranić takiemu szturmowcowi).
"Ciekawi mnie tylko jedno. Dlaczego Kylo nie ukazał się duch Anakina i nie opowiedział swojej historii? To by odwiodło młodego od CSM." - Ano też mnie to zastanawia.
Myślę, że tu chodzi bardziej o to, że jak zdjął maskę, to ukazała się nieco dziecinna twarz i słaby głos - tylko że to akurat dobre rozwiązanie - nie każdy Sith jest od razu super potężny, niesamowicie pewny po Ciemnej Stronie czy w ogóle zdeformowany w jakiś sposób.
Miłość to najpotężniejsza broń w starciu z innym człowiekiem. Palpatine to wiedział - Anakin przede wszystkim chciał chronić żonę przed śmiercią, a nie posiąść potęgę. Gdyby było inaczej, trochę dziwna byłaby jego przemiana w VI części. A tak to przeszedł na Ciemną Stronę z dobrych powodów i dlatego w kluczowym momencie zrozumiał swój błąd.
Imperium było potęgą, bo rządził nim Palpatine, a do pomocy miał Vadera. Upadek tych dwóch ikon i zniszczenie potężnej floty na pewno zadały druzgocący cios. No ale zobaczymy, jak to wyjaśnią w VIII części.
Ja tam mimo wszystko jestem pozytywnie nastawiony do BvS, a Sucker Punch nie oglądałem, ale mniej więcej kojarzę o co tam chodzi. Pacjentki w psychiatryku wyobrażają sobie, że są w jakimś świecie fantasy, w którym walczą ze smokami?
Wesołych Świąt :)
Pozwolę sobie ci trochę wytłumaczyć.
Po bitwie o Endor zostało ogłoszone powstanie Nowej Republiki z Mon Mothmą jako kanclerzem i Ackbarem jako głównodowodzącym floty. Na wielu planetach wybuchły powstania, siły Nowej Republiki urosły w siłę poprzez masowy zaciąg nowych ochotników z wielu planet i stopniowo wypierały Imperium z kolejnych układów. Po klęsce w bitwie o Endor i śmierci Dartha Sidiousa, Imperium straciło przywódcę, jego zastępcę i najważniejszych oficerów wojskowych, co spowodowało ogromny chaos w jego szeregach. Ocalali moffowie i wysocy rangą oficerowie próbowali jeszcze wybrać nowe dowództwo na planecie Akiva, jednak ich plany spaliły na panewce dzięki wysiłkom Wedge'a Antillesa. Imperium ostatecznie upadło rok po bitwie o Endor, po klęsce w bitwie o Jakku, a jego niedobitki podpisały traktat pokojowy z Nową Republiką, znany jako Ugoda Galaktyczna i wycofały się w Nieznane Regiony. Z niedobitków Imperium postała Nowa Organizacja- Najwyższy Porządek. Nowa Republika ustaliła, że jej stolica będzie zmienna. Powodem takiej decyzji była chęć odcięcia się od przeszłości i zapobiegnięcia błędom poprzedniej Republiki. Uznano, że każda planeta ma prawo wypowiedzi w kwestii tworzenia rządu. Dzięki takiemu postanowieniu, Nowej Republice udało się przekonać wiele niechętnych systemów, które przed wojnami klonów chciały opuścić Republikę Galaktyczną. Dokonano także demilitaryzacji, co było jednym z postanowień Mon Mothmy. W wyniku tego, flota Nowej Republiki pozostała największą siłą wojskową w galaktyce, ale jej liczebność była jedynie garstką stanu z czasów wojen klonów i galaktycznej wojny domowej. Republika była bowiem przekonana, że Najwyższy Porządek nie stanowi już zagrożenia i zajęła się kształtowaniem polityki galaktycznej. Najwyższy Porządek mimo ogromnych sankcji zaczął jednak budować w tajnych stoczniach nowe gwiezdne niszczyciele, a w ukrytych akademiach zaczęli szkolić nowych żołnierzy poddanych surowemu szkoleniu oraz stworzyli wielką superbroń. Jedyną osobą, która dostrzegła niebezpieczeństwo w Najwyższym Porządku to Leia Organa. Leia nie wierzyła, że byli imperialni będą przestrzegać traktatu pokojowego i podejrzewała, że się zbroją. By pilnować Najwyższego Porządku, założyła Ruch Oporu- małą organizację, która składa się głownie z weteranów wojny galaktycznej, którzy pozostali lojalni wobec Leii (członkiem został np. Ackbar, którego udalo jej się wyrwać z emerytury na Kalamarze). Próbowała przekonać Nową Republikę do podjęcia działań i uważała, że robi za mało, by zapewnić bezpieczeństwo galaktyce. Zraziła tym do siebie Senat i została okrzyknięta wojennym podżegaczem. Nowa Republika tolerowała istnienie Ruchu Oporu, a niektórzy jej przedstawiciele wspierali organizację Leii, ale oficjalnie rząd nie zamierzał jej pomagać. Wiedząc, że obecnie ma nie najlepszą opinię w Senacie, wysłała na Hosnian Prime (obecną stolicę Republiki) panią pułkownik Korr Sellę z dowodami, że Najwyższy Porządek się zbroi. Miała przekonać Nową Republikę do podjęcia bezpośrednich działań przeciwko Najwyższemu Porządkowi.
Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłem. Jeżeli chcesz się dowiedzieć trochę o obecnej sytuacji albo trochę o postaciach to polecam kupić słownik ilustrowany do Przebudzenia Mocy. Naprawdę warto. Dużo ciekawych informacji.
Dzięki wielkie za tak obszerne wyjaśnienie :) Chciałem kupić książkę, która niby miała być wstępem do VII części, ale przeczytałem sporo opinii, że jest zwyczajnie słabo napisana i bardziej się skupia na tym nieszczęsnym LGBT niż na historii.
Mimo wszystko, gdyby "Przebudzenie" odbyło się w takiej sytuacji jak przedstawiłeś, ALE z działającym już Zakonem Jedi i bez tego dziadka z hologramu, to byłoby to O WIELE LEPSZY FILM ;)
Książka ,,Aftermath" owszem jest źle napisana, ale słownik ilustrowany jest naprawdę warty kupienia.
Co do zakonu to właśnie dla mnie ma to sens, że akademia wyszła tak jak wyszła. Luke nigdy nie był w akademii i nie widział jak to wygląda, sam ledwo odparł ciemną stronę i z zerowym doświadczeniem zabrał się za szkolenie innych. Moim zdaniem to była kwestia czasu, aż ktoś odkryje w sobie mrok i mu odbije, albo ktoś go przekabaci. Luke moim zdaniem nie nadaje się do prowadzenia akademii.
Ja nie mówię o tym, że to ma być Zakon Jedi na takim poziomie jak z prequeli, ale o wiele mniejsza organizacja, z siedzibą w jakimś pobocznym systemie. W końcu Yoda powierzył mu misję odbudowania Jedi, więc wypadałoby gdyby się ona powiodła ;)
Jeżeli chodzi o cross z Gackiem i Supkiem.
Ekscytowała mnie wizja zobaczenia ich dwójki na ekranie. Liczyłem, że film przełamie złą passę MOSa u krytyki.
Odbiór jest naprawdę dziwny, jak na takim film. Film tak czy inaczej zobaczę, ale oczekiwania spadły i w sumie podje bez żadnych.
"W B v S mamy kopię postaci Batmana, więc dla mnie to już może być za dużo. A wyciekłe plotki mówią, że Superman dalej bezrefleksyjnie sobie zabija i co gorsze Batman robi to samo."
O tym właśnie pisałem. Snyder próbuje całkowicie zmieniać bohaterów i ich motywacje ale sam nie wiem dlaczego- bo ich nie rozumie, czy po prostu stara się być na siłę kontrowersyjny? A nawet jeżeli chce eksperymentować, dlaczego robi to w najgorszym możliwym momencie- przy filmie od którego ma zależeć przyszłość kinowego uniwersum DC?
Dla mnie jedno jest pewne. Nie obędzie się bez konsekwencji.
Snyderowi na pewno nie jest teraz do końca wesoło- pomimo wielkich zarobków na start.
Film nie ma takiego odbioru, jaki gwarantuje naprawdę dobrą promocję.
Jeżeli jest tak kontrowersyjnie, że Batman sobie radośnie zabija, to nastawiam się na takie trochę qulity pleasure w niektórych aspektach.
To fajnie w filmie o punisherze, a to będzie dziwne? Tak to chyba najlepsze słowo. Nawet jeżeli uważam, że w prawdziwym życiu oszczędzanie życia najgorszym kanaliom nie byłobe dobre, to nie zabijanie było mimo wszystko znakiem rozpoznawczym gacka.
No a to miał być najwierniejszy komiksowemu pierwowzorowi Batman, wiadomo wygląd to nie wszystko.
O MoS już prawie nikt nie pamięta, tak samo jak o TDKR. To filmy sezonowe, więc dyskusja na pewno będzie burzliwa, jednak patrząc na to, co działo się do tej pory - raczej mało fascynująca. Spory o pozakadrowe banialuki, próby łatania dziur, które muszą istnieć, aby np. inscenizacja danej sceny była taka, a nie inna i gadki w stylu: ale to głupie, bo nie jest mądre.
Nie no, katedra swoje narobił i każdy wie, jaki z niego szkodnik, ale tym postem nie łamie regulaminu ;) No chyba że to z twojej strony taka parodia jego postów, bo sam katedra lubi często pisać "Zgłaszam." ;p
W chwili obecnej na RT jest tylko 29% pozytywnych recenzji, a nawet te pozytywne nie są jakieś zachwycające. Opinie widzów też robią się coraz bardziej "spolaryzowane" po tym jak na IMDb była do niedawna średnia 9,8/10 a teraz jest 7,5/10. Zatem już teraz można stwierdzić że WB i DC już drugi raz pod rząd dali dupy z budowaniem swojego uniwersum - mam nadzieję że Suicide Squad będzie naprawdę dobry i za jego sprawą odkują się od krytycznej porażki BvS.
Na krytyków nie ma co zwracać uwagi. Jesli jest się fanem, to najlepiej spojrzeć na recenzje fanów - dla wielu jest to najlepszy film o superbohaterach w historii, dla wielu - najlepszy od czasów The Dark Knight. Praktycznie wszedzie chwalona jest postac Batmana - dla wielu najlepszy Batman w historii. Poza tym generalnie nie ma takiego narzekania na aktorstwo, jak w przypadku Mos - aktorstwo w wielu recenzjach widzów jest chwalone. Poza tym ciagle czytam o tym, ze film jest Wielki, że wielkie widowisko i niesamowite sceny akcji.
Dziwię sie krytykom - podobno film wypada dobrze na płaszczyźnie filozoficznej tzn. nie jest płytki, fabuła jest pogłębiona i nie opiera sie tylko na nawalance między bohaterami. Zresztą - już Mos taki był. Akcji masa, ale i wg mnie scenariusz był dobry.
Myślę po prostu, że krytycy uwzięli się na reżysera i co by nie zrobił i tak jego filmy będa krytykowane. Tak to już jest. Bo jeśli ktoś krytykuje film za to, ze jest "zbyt powazny" czy "zbyt mroczny" to chyba coś nie halo. Recenzje krytyków nie powinny być aż tak mocno subiektywne, ale zawierać jakiś obiektywizm - a tak sie składa, że uniwersum Marvela takie powinno byc - patetyczne i mroczne, a już szczeólnie taki film jak BvS.
Najlepiej wybrac się samemu i sprawdzić. Mnie się Mos cholernie podobał, więc ne mam watpilowści, że Snyder stworzył kolejny wybitny film na podstawie komiksu.
Zarzuty o "zbyt poważny" i "zbyt mroczny" wcale nie są takie nie halo i bez sensu. Pamiętaj, że każdy ma inny gust i oczekiwania. Wielu krytyków jest też fanami, fani wygłaszając opinię stają się krytykami - więc jedno drugiego nie wyklucza.
Podejrzewam że ci którzy wytykają BvS powagę, podzielają też moje zdanie o Batmanach Nolana: czyli na te uparte wpychanie superhero w realny świat. Snyder mówi w wywiadach że to jest jego przepis na filmy z rajtuzami i nie dziw się że sporo ludzi z automatu jest w takim przypadku "na nie". Dla nas idealnym Batmanem był ten od Burtona, w którym i owszem był mrok i noc i mgła i nietoperze, ale dla kontrastu był też Joker tańczący w muzeum, mordercze klauny i pingwiny z wyrzutniami rakiet. Innymi słowy tamte dwa filmy idealnie oddawały ducha komiksu gdzie mrok i powaga mieszały się z campem i kiczem. Nie chcemy Batmana filozofującego pół filmu, chcemy Batmana śmigającego po dachach i tłukącego bandytów. Nie chcemy Bruce'a Wayne'a jako przesiąkniętego złością i gniewem emo na emeryturze, chcemy uszczypliwego milionera z talentem do ciętej riposty. Nie chcemy filmu patetycznego, bo to określenie wcale nie jest pozytywne. Dla nas wsadzanie superhero w realistyczny świat mija się z celem, bo komiksy miały kompletnie odwrotne założenie: mają być dla czytelnika relaksem, sposobem na chwilowe oderwanie się od świata rzeczywistego i zapewnienie fajnej przygody i rozrywki. Tak, wiem, że są i komiksy Millera ale to są wyjątki potwierdzające regułę, która mówi że ich atutem jest właśnie nierealistyczny, odmienny od naszego świat przedstawiony. W tym kontekście wprowadzanie do tych filmów powagi nie widzi nam się jako coś fajnego. Liczyłem na film w stylu Mad Maxa: 5 minut fabuły, 85 minut walki. Zapowiada się niestety nieco inaczej...
To sobie wepchnij na siłę tam Jokera, żeby mieć kicz i groteskę. Ten film miał byc mroczny i patetyczny, a krytycy najwidoczniej liczyli na humor w marvelowskim stylu. Chyba sa słabo poinformowani i wgl nie wiedza, co oglądają. Ale to już ich problem.
Dokładnie Snyder tworzy wybitne dzieła.
Sucker punch to wspaniałe epokowe dzieło na miarę hobbitów.
Zaciekawiłeś mnie pisząc o filmie jako "kontrowersyjnym". Czy to "kontrowersyjność" kalibru "Watchmen", "V jak Vendetta", albo serialowej "Utopii", czy raczej kontrowersyjne podejście do tematu jak krwawa i kiczowata nawalanka w stylu odpowiedniego segmentu "Batman DCU Mroczny Rycerz - powrót"?