Jako dziecko uwielbiałem BTAS za dojrzałą jak na bajkę fabułę, głównych antagonistów, którzy kierowali się prywatnym interesem, a nie ogólnym szerzeniem zła, mroczny klimat, prawie całkowity brak supermocy i stosunkowo niską "fantastyczność" świata. W Red Hood dostałem prawie wszystko to za co kochałem BTAS i to w wersji full wypas. Świetna fabuła, Gotham jako miejska dżungla w stylu art deco/industrial, brak ugrzecznienia scen przemocy, brak udawania, że ludzie nie giną. Z drugiej strony niezwykle irytujące było to popadanie w fantastyczno-naukowe udziwnienia. Jakiś android-zabójca, czwórka cybernetycznych ninja... Co to do cholery było? Do tego dochodzi jeszcz "czarodziej" Ra's al Ghul i jego magiczna studnia. Sam fakt, że w filmie pojawiła się scena okładania łomem jest już niezwykły, ale nie obraziłbym się gdyby poszkodowani wyglądali po czymś takim ciut gorzej niż pijak, który się przewrócił w kałużę. Główny wątek też mógłby być bardziej rozbudowany, nie ukrywajmy, że miał zadatki na coś znacznie lepszego. Ogólne wrażenie pozostaje jednak niezwykle pozytywne choć mojego ulubionego Mrocznego Rycerza nie przebije. Czekam na kolejne dorosłe produkcje o Batmanie.y si