- Kobieta Kot Lesbijką
- Mega Drewniany Gordon ( jak już chcieli afro to mogli Denzela Washingtona )
- Rodzina Wayne’ów to gangsterzy
- Światem rządzi uprzywilejowana biała kasta
- Niejednokrotnie sceny o 3 razy za długie
- Dialogi jak z „Pamiętników z Wakacji”
- Superbohater któremu kobieta ratuje d*pę
- Zabrakło tylko aby przed rezydencją Wayne’ów stał pomnij George’a Floyd’a
Na plus trzy rzeczy:
- Konkretne przedstawienie Riddler’a
- Klimat Gotham - tracący komiksem i filmami Burtona
- Ścieżka dźwiękowa : NIRVANA !!!
Pomijam ewidentnie bijącą z Twojego posta wskazówki ku Twojej ideologii, ale tak:
1. Kiepska z niej lesbijka, jeśli czuła miętę do Batmana, całowała się z nim i chciała z nim uciec, ale co ja tam wiem. :)
2. Tu się nie zgodzę, ale to głównie dlatego, że kojarzę tego aktora z innych ról i jego grę bym nazwał raczej stonowaną, niż drewnianą. Nie jest kreskówkowo przerysowany.
3. Tak. W komiksach i innych mediach (nowelki) było o tym od dawna, ziom. :v
4. Niieee... to musi być fikcja!
5. Tu się trochę zgodzę, choć zdjęcia i udźwiękowienie filmu były tak dobre, że mi nie przeszkadzało.
6. Batman jest kaleką emocjonalną i nie potrafi zachowywać się w rozmowie jak człowiek, chyba że udaje dla publiki, co wielokrotnie było poruszane w komiksach. :)
7. O nie. Pokazali superbohatera jako człowieka, który też może czasem się poślizgnąć, przewrócić albo dostać zbyt mocno z przyłożenia z dubeltówki - broń Boże ktoś mógłby mu pomóc. Nie wiem, dla mnie odejście od monomitu bohatera będącego niezwyciężonym mary sue, który ratuje niewiasty i na koniec dostaje dziewczynę jako trofeum i nagrodę nie jest czymś złym. Zwłaszcza że w tym filmie to ledwie drugi rok jego batmanowania - nie ma hiper-sprzętu, jego batmobil to wciąż auto (nawet jeśli pancerne i z silnikiem odrzutowym), nie ma kombinezonu wzmacnianego hydraulicznymi syntetycznymi mięśniami - nie jest Batmanem z późniejszych okresów, kiedy mógł lecieć na pięści z napakowanym venomem Banem.
8. Łał.