Nie zrozumcie mnie zle Robert wypadł świetnie w roli batmana ( zle w roli wayna) kamera i cały klimat noir był piękny serio pierwsze minuty mnie zachwyciły później opadł kurz który okazał się zasłona dymna i wyszła na jaw fabuła zlepione na gumę turbo ikoniczne postacie które po za ikonicznoscia nie dawały od siebie nic innego i ogólna nijakość fabuły piękne widowisko ale nic po za tym origins jakiejkolwiek postaci nie istnieje falcone jako ojciec seliny nie wiem z jakiego kapelusza to wzięli ridrel bdsm rodem z Berlina i Batman bez gadżetów za to z w pełni kuloodporna zbroja ja rozumiem ze on jest mrocznym rycerzem dopiero dwa lata ze raczkuje ale ma zbroje która zatrzymuje strzał z obrzyna z odległości metra a nie ma batringingow dla mnie to wszystko nie tak miało wyglądać a miałem duże nadzieje z tym batmanem ta obsada ten klimat jak to mogło się nie udać jak widać obsada i klimat to nie wszystko i po tym seansie już nigdy nie będę mogł słuchać nirvany