"Gotham to duże miasto nie mogę być wszędzie" i faktycznie Batman porusza się motorem, batmobilem czy fruwa, ale najczęściej widać go w jednym i tym samym klubie, poza imprezowaniem spędza czas głównie w domu, jeśli nie swoim to burmistrza lub panienki z klubu. Kiedy już w końcu musi wyjść pokazać (się) że Bruce Wayne żyje, to po krótkiej sekwencji z powrotem we wdzianko nietoperza, do przoooodu policja i znowu dom klub dom klub klub klub dom. Pingwin słaby, Riddler słaby, jedynie Falcone coś ugrywał dobrze zagrana postać, czuć i widać, że to stetryczały szef mafijny zmęczony ciągłymi machlojkami dawaniem wszystkim w łapę, a jednocześnie dalej chcę tej władzy. Reszta postaci leży, Gordon szczególnie na początku filmu drewno, pattinson cały film jakby miał, pardon, zaparcie, jako bruce wayne jeszcze gorzej, bo emo z zaparciem. Kravitzówna bardzo niska, z pistoletem nie za bardzo sobie radzi, bata ani noży nie ma, kilka razy używa pazurów, ale w większości stosuje jakieś kopnięcia, co do gry aktorskiej to pominę.
Wielkie gotham, umęczone morderstwami narkotykami i napadami, wśród mieszkańców szerzy się plaga kropli-narkotyku, którego działania nie opisano, ani nie pokazano, poza tym, że niby otumania, ale jakoś prokurator wstawiony i zażywający kolejną dawkę mocno trzyma się na nogach nie bełkoczę ani nic.
Policja ma setki funkcjonariuszy, ich budynek ma kilka(naście) pięter, ale dziwnym trafem nikt nie wie, że połowa z funkcjonariuszy dorabia sobie, w najczęściej odwiedzanym przez Batmana, klubie. Jednocześnie gdy na jaw wychodzą fakty o opłacającym tę całą gromadę mistrzowi marionek, to nie ma żadnego rozstrzygnięcia o odwołaniu policjantów, polityków, prokuratorów czy sędziów. A wcześniej sugerowano, że nawet szef Gordona dostaję w łapę. Jeszcze co do Gordona. Ciągle mówi Batmanowi - nooo to mi się dostanie, znowu mi się dostanie, ale mi się dostanie. NIC MU SIĘ NIE DOSTAJĘ. Nawet reprymendy, wprowadza nietoperza na wszystkie miejsca zbrodni, daję mu dostęp do dowodów, pozwala mu uciec NIC 0 ŻADNYCH KONSEKWENCJI
Końcówka banda chcących się zemścić facetów chybia przy każdym strzale i zacina im się broń, pomimo, że są jej, jak sugerowano, pasjonatami, A NAWET NAUCZYLI RIDDLERA O ZAPALNIKACH I BOMBACH.
Oczywiście batman i tak jest kuloodporny a jak nie jest to ratuje go kobieta kot, choć nie wiadomo po co, bo 10 minut później sam zeskakuje żeby kabel odciąć i nadal nic mu nie jest, za to Falcone ginie od jednej kulki w ramię.
Satysfakcjonującego zakończenia brak, dwie twarze w arkham zagaduje do riddlera, wayne jedzie w swoją stronę, kotka w swoją i koniec.
Z plusów - soczewki z kamerą i mikrofonem (!); jak latał jak wiewiórka i się wywalił i głupi ryj rozwalił; niektóre ujęcia, ale tylko niektóre, bo w innych gówno widać, jak choćby gdy wychodzi z windy i strzały z karabinów miały rozświetlać, bo wyłączył prąd, ale tylko machanie peleryną widać, cherlawego patinsona w pancerzu pełnym gadżetów, skąd je ma też nie wiadomo. Było coś, że jego ojciec był doktorem, ale nie, że gadżety robił, samego bruca czy alfreda przy konstruowaniu czegokolwiek też nie widziałem, ale może mi umknęło.
Na pewno nie zasługuje to na 8 czy 9 jak oceniają na tej stronie.