Powodów jest kilka, pojedziemy po kolei niekoniecznie w kolejności ważności:
- bo ukochana głównego bohatera jest podobna do ślicznej Charlize Theron;
- bo Rychana ma taki zajebisty akcent, że skupiałem się tylko na tym, żeby zrozumieć co mówi, zamiast zastanawiać się nad jej "grą";
- bo efekty są OK - wybucha co ma wybuchać, woda chlapie jak trzeba, chmurki się rozstępują przed tarczą obcych jak trzeba, rzeczy niemożliwe do zobaczenia w realnym świecie wyglądają... niemożliwie ;)
- bo Hawaje są OK - jest cieplutko, ,słonecznie, woda jest seledynowa i nawet rybki pływają;
- PRZEDE WSZYSTKIM DLATEGO, ŻE NIE MUSZĘ SIĘ ZASTANAWIAĆ, NA CO MÓGŁBYM PÓJŚĆ DO KINA Z MOIM 12-LETNIM SYNEM, ŻEBY NIE BYŁO TAM GOLIZNY I LATAJĄCYCH FLAKÓW.
Bo tak naprawdę to jest dobry film dla kogoś, kto chce sobie miło spędzić popołudnie nie zastanawiając się specjalnie nad sensem życia, trudem i znojem codziennej egzystencji, brzydotą szarego świata dookoła nas i całym tym syfem, jakie funduje nam kino ambitne (do tych, którzy mają kłopoty z czytaniem i rozumieniem tekstu - nie kino ambitne jest syfem, tylko zazwyczaj opowiada o syfie).
Szczerze mówiąc dziwię się komuś, kto doszukuje się w tym filmie spójnej fabuły, sensu i analizuje wszystko z zacięciem godnym lepszej sprawy. To nie film dla krytyków filmowych tylko odmóżdżacz dla kogoś, kto chce miło spędzić dwie godziny.
Jako taki uważam go za dobry - kasa za bilet nie była zmarnowana. No i podobało się mojemu synowi :)
Po obejrzeniu ja osobiście mam tylko jedną myśl - czy obcy naprawdę byli agresorami czy po prostu mieli pecha? :)
Golizna jest dobra. Również dla 12-latka. Złe jest wmawianie mu, ze nagie ciało jest brzydkie czy też złe.
Golizna sama w sobie nie jest ani dobra ani zła - dobry czy zły może być kontekst, w jakim się ją pokazuje.
Więc czy stosunkowo częste sceny w filmach:
1. Pocałunek nagiej kobiety i mężczyzny jest zły?
2. Delikatne pieszczoty nagiej kobiety i mężczyzny są złe?
Nie, nie bawię się w psychologa. Ale nie lubię purytanizmu obyczajowego. Ośmiesza to Polskę w oczach świata.
Na przykład w Europie Zachodniej nagość nie szokuje. Kobiety na plażach opalają się topless. Natomiast w Polsce amatorki opalania topless są karane mandatami i ścigane po sądach! Plaże dla naturystów to szok. Potem widzowie telewizji niemieckich, francuskich, włoskich czy brytyjskich oglądają reportaże o naszym katolickim zacofaniu obyczajowym rodem ze średniowiecza lub krajów radykalnie muzułmańskich.
Kto nie wierzy niech sobie oglądnie np. pewien reportaż z France24. Znalazłem na Hot file i na Chomik:
t n i j . o r g /qzej
t n i j . o r g /qzel
Reportaż po angielsku z niemieckim akcentem. Linki zawierają spacje, by ominąć zabezpieczenie antyspamowe (poniekąd słuszne, ale bywa, że utrudniające zwykłym użytkownikom komunikację). Więc, aby linki działały, trzeba pousuwać z nich spacje.
Pierwsze słyszę, że jest coś takiego jak polski purytanizm obyczajowy, który na dodatek ośmiesza Polskę w oczach świata. Niby jakiego świata? Ameryka jest zdecydowanie bardziej purytańska. Mała dziewczynka nie wyjdzie na plażę bez zakrytej klatki piersiowej. Nie wiem dlaczego w ogóle mamy równać do Europy Zachodniej pod względem innym niż gospodarczy.
A znasz angielski? Widziałeś reportaż z linków, które podałem? Jeśli tak, to Twoje pytania są bezsensowne. Jeśli nie, to oglądnij ten reportaż (najlepiej kilka razy) i wtedy się wypowiadaj.
Ameryka to duży kraj. Niektóre stany rzeczywiście są liderami w purytańskiej głupocie obyczajowej. Zapewne mogą się ścigać na tym polu z Talibami z Afganistanu. Typowo burackie, farmerskie południe z niskim poziomem edukacji z wyśmiewanymi na całym świecie obostrzeniami obyczajowymi (seks tylko pod kołdrą, zakaz noszenia lakierków, gdy się nosi spódnicę itp.)
Ale są też stany, gdzie istnieje bardzo duża wolność obyczajowa, łącznie z legalną marihuaną i ślubami par gejowskich. Więc nie wrzucaj wszystkich Amerykanów do jednego worka jako idiotów (za takich uznaję amerykańskich purytanów).
Wybacz, ale jest chyba różnica między kobietą opalającą się topless na plaży, a świadomym zabraniem dziecka na seans filmu, który zawiera elementy erotyczne. Wiadomo, każdy nastolatek ma swoje potrzeby, a rodzice powinni brać udział w uświadamianiu młodego człowieka, ale na pewno nie powinno się to odbywać poprzez seanse filmów dla starszej publiczności.. Nie mówiąc o tym, że jako nastolatek czułem się skrępowany, gdy podczas wspólnego seansu z rodzicami, nagle sceny seksu wyskakiwały z ekranu.
I właśnie o filmach toczyła się dyskusja, a ty wyskakujesz z naszymi przywarami narodowymi. Ale jeśli już, to zauważ, że w krajach zachodnich kobieta opalająca się topless na plaży nie wywołuje sensacji, a u nas tłumy napalonych facetów nie mogą spuścić z niej oczu. To chyba z katolicyzmem nie ma nic wspólnego.
Bardzo motasz w tej dyskusji. Zakładam, że ograniczenia wiekowe filmów wyświetlanych w kinach są respektowane przez Ciebie i obsługę kina. Więc Twój argument o filmach dla starszej widoczności, na który Ty zabierasz dzieci i obsługa kina je wpuszcza jest moim zdaniem naciągany.
Nastolatek może czuć się skrępowany, ale dlatego, że rodzice czują się skrepowani. Jeśli Twoich rodziców takie sceny krępowały, to udzielał Ci się ten ich stan zażenowania seksualnością człowieka. Podobnie gdy Ty zobaczysz takie sceny i razi Cię seksualność, erotyzm i fakt, że Twoje dzieci zostaną "uświadomione", że ludzie uprawiają seks, to one to czują. Nie krępują się tyle scenami, co Twoją reakcją i Twoim skrępowaniem scenami miłosnymi.
Więc, gdy ktoś idzie na film dozwolony od lat 12 z dziećmi i tam zakochana para się całuje i pieści i kogoś to oburza, krępuje i wprawia w stan zażenowania to.. współczuję jego dzieciom. Ale to jest właśnie kolejny objaw polskiego purytanizmu, wyśmiewanego w Europie Zachodniej.
Ciężko jest mi sobie wyobrazić film dozwolony od lat 12, na którym obejrzeć można cytując Ciebie "Pocałunek nagiej kobiety i mężczyzny" czy "Delikatne pieszczoty nagiej kobiety i mężczyzny". To po pierwsze. Podaj przykład, to odszczekam na głos.
Po drugie - 12 lat to akurat taki dziwny wiek, kiedy młody chłopak dojrzewa i poznaje nie tylko swoją seksualność, ale seksualność jako taką. Oglądanie z nim wspólnie scen seksu to fundowanie mu niepotrzebnych napięć związanych z tym, co rodzice sobie pomyślą, a nie z tym, co się np. dzieje z jego organizmem czy psychiką. Dziecko w tym wieku, bez względu czy u nas czy na zachodzie będzie zakłopotane zestawiając ze sobą pojęcie "seks" i "rodzice". Mimo, że doskonale wie, albo podejrzewa (pamiętaj, rozmawiamy o 12-latku), że rodzice seks uprawiają. Śmiem twierdzić nawet, że im mniej "zachodnie" społeczeństwo, tym owo zakłopotanie będzie mniejsze. Kultura zwana "zachodnią" funduje nam przedziwne pomieszanie katolickiej pruderii i jednocześnie epatowanie seksem w każdej możliwej postaci.
Po trzecie - ja osobiście uważam, że seksualność człowieka jest czymś naturalnym, normalnym i staram się o tym dzieciom mówić w taki właśnie sposób - niewymuszony, normalny. Ale też w odpowiednim kontekście - że to wyraz uczuć, a nie czynność fizjologiczna, co obecnie się lansuje w większości mediów. Seks dzisiaj to towar, coś, co można kupić, sprzedać, pokazać wszystkim, czym można szpanować, dzięki czemu można poprawić sprzedaż, wizerunek, na czym można zrobić duże pieniądze. Moim zdaniem to kompletne zaprzeczenie tego, czym seks jest. Bo pomimo tego, że seksualność jest naturalna, to wcale nie uważam, że należy się z nią obnosić.
Po czwarte - nie pamiętam, czy to cytat z filmu czy z książki, ale w pełni się z nim zgadzam - "seks nie jest dla dzieci". I to by było tyle w tym temacie z mojej strony, bo dyskusja, jak to dyskusja, zdryfowała nam w stronę zupełnie nie związaną z filmem. Tym bardziej, że ja swój pierwszy raz miałem bardzo wcześnie i nie uważam z perspektywy czasu, że to było dobre.
Po pierwsze: zacznij już szczekać, bo "Pocałunek nagiej kobiety i mężczyzny" zobaczysz nawet w polskich telenowelach, jak choćby w "M jak miłość".
Po kolejne: Seks to czynność fizjologiczna. Pocałunek to czynność fizjologiczna. Masaż ciała, to czynność fizjologiczna. Również spacer to czynność fizjologiczna itd. Te wszystkie działania człowieka mogą się wiązać z miłością, ale nie muszą. Zwłaszcza Ty jako facet powinieneś wiedzieć, że seks swoją drogą - a miłość swoją.
Obecnie dzieci seks widzą wszędzie, ale to nic nowego, bowiem w minionych wiekach również widziały wszędzie. Nawet otaczająca nas natura to seks. Seks uprawiają nasze zwierzęta domowe, ptaszki i zwierzęta hodowlane. Więc jakaś dziwna ta książka, którą cytujesz. Zapewne Printed in Vatican lub Saudi Arabia ;).
Udawanie przed dziećmi, że seks nie istnieje to głupota. Bo dzieci są go świadome. Robienie z tego tematu tabu, krępowanie się nim i unikanie go w dyskusji, czy w filmach psuje tylko relacje z dziećmi. Bowiem wywołuje u nas niepotrzebne spięcia i obawy, "by nasze dziecko się nie dowiedziało lub nie zobaczyło". Zupełnie niepotrzebnie, bo i tak już wie. I tak już widział nagie ciało kobiety...
Szkoda Twoich niepotrzebnych nerwów na lęki i szukanie filmu bez jakiejkolwiek nagości.
Nie mówię o pocałunku nagiej kobiety i mężczyzny, którzy siedzą pod kołdrą przykryci po szyję. Poza tym poproszę o konkretny przykład - najlepiej nie telenowele, bo nie mam telewizji i tym samym jej nie oglądam, więc ciężko jest mi zweryfikować to, co piszesz. To raz.
Dwa - dla mnie seks to nie tylko czynność fizjologiczna i oby nigdy się nią li tylko nie stała. Zwłaszcza ja, jako facet wiem, że oddzielanie seksu od miłości rodzi frustracje i często powoduje, że człowiek w sferze seksualności kończy jak główny bohater "Wstydu" - pusty i nigdy nie spełniony. Również seksualnie. Ale nie tylko.
Nie odwracaj kota ogonem - nie wmawiam ani sobie, ani moim dzieciom, że seks nie istnieje. Staram się im przekazać właśnie to, że nie jest czynnością fizjologiczną, tylko czymś głębszym, pełniejszym. Poza tym wybacz - o mnie i moich dzieciach nie wiesz nic, więc daruj sobie wtręty w stylu "Superniania wyzwolona".
Dobrze kombinowałem, że to albo książka, albo film - to i książka i film. Mianowicie "Nigdy w życiu" - choć trochę inne znaczenie ma ten cytat w filmie, niż zastosowałem ja.
No i wreszcie po ostatnie - zupełnie opacznie zrozumiałeś to, co napisałem na samym początku. Golizna w sensie, w jakim ja go tutaj rozumiem to nie kawałek gołej d..py gdzieś tam przypadkiem, tylko oś, sens filmu. W takim znaczeniu uważam, że 12 latek ma jeszcze czas na pewne filmy. W tym i na goliznę.
Bardzo motasz w tej dyskusji.
>>> To Ty szanowny kolego zszedłeś z tematu dyskusji o filmie, na temat dobra czy zła ludzkiej seksualności, a mi zarzucasz motanie?
Zakładam, że ograniczenia wiekowe filmów wyświetlanych w kinach są respektowane przez Ciebie i obsługę kina. Więc Twój argument o filmach dla starszej widoczności, na który Ty zabierasz dzieci i obsługa kina je wpuszcza jest moim zdaniem naciągany.
>>>>> Jako pracownicy kina nie możemy zabronić wejściu dziecka na film dla dorosłych, jeśli jest pod opieką rodziców. Nie jesteśmy policją, ani nie mamy licencji ochroniarskich. Możemy jedynie ostrzec rodziców, ale to oni podejmują ostateczną decyzję. Dlatego nie jest to argument naciągany, jako przykład mogę podać rodziców zabierających 7 letnie dzieci na film Oszukać przeznaczenie 4.
Nastolatek może czuć się skrępowany, ale dlatego, że rodzice czują się skrepowani. Jeśli Twoich rodziców takie sceny krępowały, to udzielał Ci się ten ich stan zażenowania seksualnością człowieka.
>>>> A jeśli rodziców nie krępują "takie" sceny, to dziecko też czuje się swobodnie i wszyscy razem mogą siąść i oglądać pornole i cieszyć się życiem??? Litości...
Podobnie gdy Ty zobaczysz takie sceny i razi Cię seksualność, erotyzm...
>>>> Nie razi, wręcz przeciwnie :)
i fakt, że Twoje dzieci zostaną "uświadomione", że ludzie uprawiają seks, to one to czują.
>>>> No sorki, ale ja nie mam zamiaru uświadamiać dzieci pokazując im filmy. Że niby "patrz córeczko, tak ludzie się kochają, ale te wielkie roboty to wcale nie są prawdziwe". Teorie koniecznie muszą poznać, ale praktyki na podstawie filmów nie muszę ich uczyć chyba?
Nie krępują się tyle scenami, co Twoją reakcją i Twoim skrępowaniem scenami miłosnymi.
>>> I bardzo dobrze, tak samo jak powinny krępować się palić fajki i pić alkohol. Pamiętaj że dyskusja zaczęła się od 12 letnich dzieci, które zaczynają dopiero dojrzewać.
Więc, gdy ktoś idzie na film dozwolony od lat 12 z dziećmi i tam zakochana para się całuje i pieści i kogoś to oburza, krępuje i wprawia w stan zażenowania to.. współczuję jego dzieciom. Ale to jest właśnie kolejny objaw polskiego purytanizmu, wyśmiewanego w Europie Zachodniej.
>>> Tu już przeginasz. Autor tematu cieszy się, że w filmie nie był scen rozbieranych, a ty mu zarzucasz purytanizm. To co może zacznijmy krytykować filmy, że się w nich za przeproszeniem nie p*i*erdolą?
I
zaprzeczasz sam sobie. Najpierw stwierdzasz, że nagość jest dobra [Pocałunek nagiej kobiety i mężczyzny], potem można wywnioskować, że twierdzisz, że w filmie od lat 12 takich scen nie będzie, a na końcu nazywasz purytanami tych którzy oburzą się na sceny erotyczne w takim filmie?
Czyli co, jak wybiorę się z dzieciakami na Shreka, a Fiona w połowie filmu wywali c*yce i się zacznie ze Shrekiem lizać, a ja poczuję się oburzony, to jestem purytanistą?
Przypomnijmy, dyskutujemy o Battleship, filmie od lat 12, w którym nie ma scen erotycznych, ani o takim podteksćie. Autor cieszy się, że mógł spokojnie z dzieckiem oglądnąć taki film. A ty wyskakujesz z uświadamianiem i purytanizmem.
I całkowicie zgadzam się z panem jmikita.
Zaprezentowałeś ciąg dalszy motania ;). Nie podejmę dyskusji, bo to co zaprezentowałeś jest totalną manipulacją i złośliwą nadinterpretacją moich wypowiedzi.
Wyłącz komputer i wyjdź na dwór podyskutować...sprawo dla reportera;p Mam 23 lata i proszę o nie ocenianie mojego ilorazu inteligencji.Pozdrawiam:)
Czyżbyś trollował? Dlaczego mi nakazujesz co mam zrobić i gdzie iść? Może Ty wyłącz komputer, co? Zachowujesz się jak prostak.
Nie prawda. W krajach muzulmanskich tez sie opalaja topless. Na przyklad w Turcji, ktora jest w 98% muzulmanska opalanie sie kobiet w topless jest czyms naturalnym. Na walsne oczy widzialem, i to nie raz. Tylko Polska jest tak zacofana.
Czytaj ze zrozumieniem - same w sobie nie są ani dobre ani złe, dobry czy zły może być kontekst, w jakim są pokazane.
Tak na marginesie w największej części od odbiorcy, czyli widza najczęściej ten kontekst zależy - każdy ma inny poziom tolerancji i u każdego inaczej przebiega granica między dobrem a złem.
ludzie co z wami? czy każdy forumowicz uznał za swój życiowy cel przy...ianie się do absolutnie wszystkiego?