Przygnębiający obraz kilku przegrańców, którzy mają wielkie marzenia o lepszym życiu i dla nich ryzykują codziennie. Postaci są niesamowicie barwne i wielowymiarowe. Trudno je lubić, jeszcze trudniej nie lubić. Każdy ma jakieś ideały, które prędzej czy później umierają. 
Wszystko to rozgrywa się w przepięknie sfotografowanym pikle- błoto, śnieg, bród i wraki ciężarówek. Ten obraz cholernie dołuje. 
Największą wadą filmu jest ogromne podobieństwo do "Siły strachu". Reżyser zbyt wiele zaczerpnął z tego filmu i trochę mnie to denerwowało. Nie rozumiem też czemu Orsaczek chciał na początku rzucić pracę, skoro była mu niezbędnie potrzebna by uzbierać na taksówkę. Ale ogólnie i tak film zasługuje na 8. W polskiej kinematografii ciężko znaleźć równie dobre filmy.
"Siła strachu" :) Chodziło ci, oczywiście, o "Cenę strachu". Ja także odniosłem wrażenie, że niektóre momenty inspirowane były francuskim filmem. Inna sprawa, że odkąd obejrzałem dzieło Clouzota, każda niebezpieczna jazda ciężarówką kojarzy mi się właśnie z "Ceną strachu". Asocjacja. Tak naprawdę wątpię w to, żeby twórcy "Bazy..." czerpali z "Ceny...". Moim zdaniem to przypadkowe podobieństwo.
Faktycznie pomyliłem tytuł jednego z moich ulubionych filmów. Trochę wstydliwa wpadka. 
Ale wątpię by podobieństwa były przypadkowe. Oba dzieła to w końcu opowieści o ludziach bez perspektyw, którzy w wielkich ciężarówkach ryzykują każdą chwilę. Gdy "dziewiątka" wyrusza w trasę z zepsutymi hamulcami wiedząc że po tej przejażdżce ucieka do lepszego życia, to niczym się to nie różni od rajdu z nitrogliceryną. Ta scena chyba najbardziej przypomina mi "Cenę strachu".
"Baza..." powstała na kanwie powieści "Następny do raju". Przeczytaj sobie notkę na Wiki: http://pl.wikipedia.org/wiki/Nast%C4%99pny_do_raju 
 
Jak widać autorowi "Następnego..." już wtedy zarzucano plagiat i nadmierne podobieństwo do powieści "Cena strachu" :) Filmy są podobne, bo książki, na podstawie których kręcono filmy, są podobne. Ostatecznie sprawa plagiatu rozeszła się po kościach. Możliwe, że Hłasko wzorował się na francuskiej powieści, możliwe, że parę rozwiązań ściągnął. Nie wiem, może tak było. Mam jednak nadzieję, że to była tylko inspiracja, a nie plagiat. 
 
Scena z Dziewiątką i zepsutymi hamulcami również i mi wydała się najbardziej podobna do "Ceny strachu".
"...Scena z Dziewiątką i zepsutymi hamulcami również i mi wydała się najbardziej podobna do "Ceny strachu"..." 
 
Identyczna scena pojawia się w innym opowiadaniu Hłaski pt.: "Baza Sokołowska". Może jest wynikiem jego doświadczeń. W końcu w młodości pracował w podobnej bazie. 
Myślę że była to tylko inspiracja którą wykorzystał w swoim filmie. Oglądałem Cenę Strachu i widzę pewne porównania ale jednak Hłasko wyszedł daleko poza kabinę kierowcy. Można dywagować skopiował, inspirował. Nie ważne czy tak było naprawdę czy nie ale trzeba mu przyznać że zrobił to rewelacyjnie i za to trzeba mu oddać hołd. Ciężko nagrać czarno-biały film w którym nic nie jest czarne ani białe. Jak dla mnie absolutna klasyka polskiego kina, kanon do którego mogą i powinni się kierować współcześni twórcy.