No co po prostu Beetlejuice. Nie ma co szukać nie wiadomo czego w filmie. Dostaliśmy podobne dzieło jak jedynka. Czy lepsze czy gorsze to już subiektywna opinia każdego.
To co zgrzytało w tym filmie to problem z odniesieniami do jedynki. Nie mogli pokazać w filmie starych duchów no bo wiadomo. Lata swoje robią. Skoro oparli się na śmierci ojca Lydii to musiał się pojawić jako duch, a że nie było go w ekipie aktorów musieli kombinować. Wyszło to średnio.
Końcówka filmu średnia z tym ślubem. Piosenka ciągnąca się lekko żenująca. No i oczywiście trwała na tyle długo by ten ślub się nie udał.
I do scenarzysty słówko. Maria Curie? Francuzka chemiczka? Serio? Jak bardzo trzeba było się postarać by wyciąć z dwuczłonowego nazwiska Skłodowską? Ona była 100% Polką i wyszła za Francuza. Nosiła dwuczłonowe nazwisko. Ciężko nazwać to błędem, przeoczeniem. Tylko trzeba było świadomie to zrobić. I w niczym nie pomaga fakt, że w polskim dubbingu jest to naprawione.