PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=111423}
5,7 3,8 tys. ocen
5,7 10 1 3833
5,3 6 krytyków
Begotten
powrót do forum filmu Begotten

...faktu, że zdołałam obejrzeć ten film do końca.

Nim przejdę do rzeczy, chciałabym gorąco przeprosić za wszystko, co może w mojej wypowiedzi urazić, zniesmaczyć, zanudzić innych forumowiczów. A teraz, jako że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, słówko o sobie: znam twórczość Mickiewicza, Norwida i Kochanowskiego. Wiem co nieco o Nietschem czy historii Rzymu. W zależności od kontekstu akceptuję "ars pro artis" na równi ze sztuką zaangażowaną. Oglądałam w życiu i nieme kino ekspresjonistyczne, i kilka horrorów spod znaku gore (żeby wiedzieć, jak wygląda zezwierzęcone okrucieństwo podawane pod prymitywną przykrywką katharsis), i dzieła/dziełka swego czasu opatrzone plakietką: UWAGA, KONTROWERSJA, i kilka hollywoodzkich superprodukcji. Filmy Eastwooda cenię tak, jak i von Triera, grupy Monty Pythona jak - Kusturicy. Lubię "Dziewięć żywotów Thomasa Katza", "Czas Apokalipsy" oraz "Popiół i diament". Czytałam nawet "Balladynę". Nie piszę tego, aby się chwalić lub leczyć jakieś domniemane kompleksy, ale po to, by czytelnik wiedział, że taka, a nie inna ocena "Begotten" z mojej strony, jest uzasadniona. Nie zakończyłam edukacji filmowej na "Czarodziejce z Księżyca".
Piszecie o "Begotten": "artystyczny bełkot". Artystyczny bełkot to "Pies andaluzyjski", który ma nad "Begotten" dwie zasadnicze przewagi. Primo: jest krótszy. Secundo: choć dzieło Bunuela jest podobnie jak "Begotten" nieczytelne pod względem czystko zmysłowym (film czarno-biały, niewyraźny, "skaczący" obraz etc.), to przecież znajduje swoje usprawiedliwienie w niskim poziomie ówczesnej techniki. Czemu służyć ma utrudnienie odbioru w "Begotten"? Czyżby reżyserowi zabrakło innych środków do wyrażenia swego mętnego przesłania? Bo nie chce mi się wierzyć, by twórcy mieli aż do tego stopnia ograniczone fundusze.
Piszecie "arcydzieło". Czy ja wiem? Fakt, że film ceni Marylin Manson to, w mojej opinii, średnia reklama. Ludzie, niech do Was wreszcie dotrze, że macie prawo przyznać: nie rozumiem przesłania tego filmu, bo może po prostu go tam nie ma. "Uniwersalna opowieść o człowieczeństwie" znaczy wszystko i nic. Mówicie: pobudza wyobraźnię. Ale sztuka to nie są puste foremki na świąteczne ciasteczka, które każdy zapełni treścią podług własnego uznania. Sztuka to rodzaj dialogu między autorem dzieła i jego odbiorcą. Bez wzajemnego zrozumienia komunikacja jest niemożliwa. Nie twierdzę, że brak treści jest zły: istnieją wspaniałe "gumy do żucia dla oczu" - nikt nie doszukuje się metafizyki w filmach Tarantino ani w "Casablance". Ale sytuacja, w której obraz jest niemożliwy do zrozumienia bez napisów końcowych, to chyba jakaś artystyczna pomyłka.
Czy fabuła "Begotten" (przy optymistycznym założeniu, że to, co dzieje się na ekranie, można nazwać fabułą) ma widzem wstrząsnąć? Urazić jego uczucia religijne? Ma go wciągnąć? Wstrząsnąć, to mną nie wstrząsnęła: widziałam już na ekranie i zwyczajne samookaleczenia oraz gwałty, i samookaleczenia oraz gwałty podniesione do rangi pseudosztuki. Uczucia religijne? Ja ich nie posiadam, nie było czego urażać. Łatwo zgadnąć, że i z wciągnięcia wyszły nici, bo film jest, jakby na to nie patrzeć, nudny. Dziesięciominutowa sekwencja dźgania się brzytwą pozbawiona szansy jakiejkolwiek interpretacji staje się po prostu nieciekawa.
"Ale to kino artystyczne" - powie ktoś. Więc co, od razu stawiamy "Begotten" na piedestale, naklejamy karteczkę: ARCYDZIEŁO, NIE DOTYKAĆ i wszyscy zgodnie bijemy przed nim pokłony? To bzdura, że kino artystyczne podlega innym kryteriom niż kino komercyjne. Po prostu jest ono adresowane do innego widza. Poza tym konia z rzędem temu, kto mi wskaże granicę między sztuką "wysoką" i "niską" (oj, jakie brzydkie szufladkowanie! - ale nie ja to zaczęłam). Rodzi się zatem pytanie: skoro jest to film pozbawiony tego, co zwykło się normalnie cenić w kinie: estetycznej oprawy wizualnej, dialogów, które niekiedy same w sobie stanowią wartość, muzyki, sensu... to po co powstał? Ha, odpowiem, to bardzo dobre pytanie. I zamyślę się bezradnie.
Z poprzednich postów dowiaduję się, że wiele osób jest "Begotten" zachwyconych. Nie popełnię tej nieuczciwości i nie wyzwę ich od baranów, studencików dziennikarstwa ani debili, czy jakie tam jeszcze padały inwektywy. Nawet trochę im zazdroszczę: może właśnie obejrzeli swój ukochany film, ten-do-którego-się-powraca. Proszę tylko, aby wszyscy, i ci za, i ci przeciw, zastanowili się nad celem nakręcenia tego obrazu, bo to powinien być punkt wyjścia do jego oceny. Ja żadnego celu nie widzę. Daję 1/10.

Blatta

ech... przeczytałem tą twoją wypowiedź i nasuwa mi się jedno pytanie: po co napisałeś tak długi post, z którego nie wynika nic więcej(o filmie) niż to, że dałeś mu 1/10? Cytuję: "Ja żadnego celu nie widzę." Sam nie obejrzałem tego filmu bo po kilkunastu minutach nuda zwiększa się coraz bardziej. Nie rozumiem go i nie chce mi się go rozumieć, więc nie będę go oceniał. Wiem jedno: osobom z ogromnym ego łatwiej jest powiedzieć właśnie, że jest to "artystyczny bełkot" i umywać ręce, dać 1/10 bo skoro on go nie rozumie to znaczy, że jest to film dla pseudo intelektualistów- brawo za wysiłek!

ocenił(a) film na 1
Neofita_Banshee

Nim zabrałam się do pisania, przejrzałam wcześniejsze posty; przytaczano w nich niekiedy argumenty (za i przeciw) tak absurdalne, że aż chciało się na nie odpowiedzieć. Poza tym, jak większość ludzi, znajduję przyjemność w dyskusji na temat tego, co mnie interesuje - a interesuje mnie kino. Założyłam więc, że takie forum jest dobrym miejscem na wypowiedzenie swojego zdania.
Może fakt, że nie rozumiem jakiegokolwiek filmu, świadczy o moim ograniczeniu, a wynikająca z tego ocena - o "wielkim ego". Ale "1" jest skrajnie niską notą, nim ją wystawię i urażę osoby "Begotten" zachwycone, chciałam uzasadnić swoją opinię. Nie wiedziałam, że wolność wypowiedzi przysługuje tu tylko tym forumowiczom, którzy:
a) piszą jedynie pozytywne recenzje,
b) zamieszczają wypowiedzi krótkie, mętne i, jak na mój gust, niezbyt składne.
P.S. Dziękuję za oklaski.

Blatta

<klask klask>

ocenił(a) film na 7
Blatta

Nie rozumiem dlaczego w tak autorytarny sposób pojmujesz sztukę. Przecież ona z natury jest subiektywna i podlega gustom. Zakładając, że jest nią wszystko, a mamy XXI wiek i postmodernizm wdarł sie nawet do kibla, gdzie na papierze toaletowym wytłoczone są greckie meandry, nie można stwierdzać, że jakiś film jest totalnym bagnem. To znaczy można, wolność słowa, wolny kraj ;P Tylko po co oczerniać kawałek sztuki bez dłuższych przemyśleń?

W sumie jeżeli napisałaś takie rzeczy o Psie Andaluzyjskim chyba nie powinnam sie nawet kwapić na tę odpowiedź, ale co tam, szarpnę się.

Uwaga, uwaga! Ziarno w filmie jest celowe;] Zresztą samo Begotten powinno być ujmowane raczej jako video art a nie kinematografia jako taka. To, że zachowano estetykę starego kina, tylko podkreśla uniwersalizm tej historii. Dałabyś 2/10 gdyby można to zobaczyć w jakości HD?

Szukasz celu w kręceniu tego typu filmów? Nie rozśmieszaj mnie. Każdy ma niezbywalne prawo do tworzenia czego tylko chce, a jeżeli coś nie przypada do gustu to najzwyczajniej wybiera się coś innego, odmiennego. A swoją drogą cel reżysera został osiągnięty, zbeształaś film jak tylko można, czyli sprowokował Cię do jakichś refleksji. Innych też, odebrali film jako arcydzieło. Zresztą "All art is quite useless" ;)

Amelie_4

Tobie naprawdę należą się brawa! Bardzo dobrze JEJ odpowiedziałaś.
P.S.: Blatta: Przepraszam, że wziąłem Cię za mężczyznę, ale myślałem, że tylko oni mogą być tacy. Widocznie nie znam dobrze kobiet:/

ocenił(a) film na 1
Neofita_Banshee

Długo można by dyskutować o sztuce, jej odbiorze, możliwych kryteriach oceny itp., bo każdy ma własne zdanie, które niechętnie zmienia. Zamiast tego, by udowodnić, że jest we mnie krztyna kobiecej spolegliwości, przyjmuję krytyczne uwagi, postaram się poprawić i więcej nie grzeszyć.
Nb. To o "Psie andaluzyjskim" to był taki "wic" (szkoda, że tak trudno oddać ironię na klawiaturze), bo film jest fascynujący i ważny (choć to tylko moje marne, subiektywne odczucie). Przytoczyłam po prostu jedną z obiegowych opinii na jego temat.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 2
Amelie_4

Jeśli w twoim odbiorze "stare filmy" w czymkolwiek przypominają to coś, no to współczuję że omija cię taki szmat dobrej kinematografii. Co tu niby sugeruje takie połączenie? Bo to czarno-białe i to czarno-białe?

ocenił(a) film na 7
Voiselle

O matko, napisałam to 12 lat temu... Ale nie, nie tylko chodzi o czerń i biel, ale o znacznie więcej wyznaczników kina niemego. Awangardy nie trzeba lubić, nawet lepiej dla niej jeśli wielu ludziom się nie podoba, bo taka juz awangarda bywa. Ale nie chce mi się pisać już o tym filmie i kruszyć kopii. Masz pełne prawo nienawidzić go. Ale nie sugeruj proszę, że nie znam się na historii kina, bo takie personalne wycieczki obniżają jakość dyskusji. Tyle ode mnie, udanego życia, filmowego i pozafilmowego.

Amelie_4

jaka sztuka to zadna sztuka nie jest to zwykly film raczej nie zwykly bo kto to widzial by w 89 roku robic takie badzirwie czarno biale z taka jakoscia to chyba jakis mega amator krecil i jeszcze wiekszy amator rezyserowal ktos zrobl to pewnei dla jaj a ludzie sie podniecaja i pierd....ola ze to jakies dzielo

Blatta

Ja się w pełni zgadzam z autorką wypowiedzi.

użytkownik usunięty
Blatta

Też kiedyś nakręcę taki film. Będę maił wtedy wenę twórczą, 3 promile we krwi i szafę obok pełna zioła i proszku

Blatta

Ogólnie zgadzam się z Blattą. Jedyne co mnie zaciekawiło w tym filmie to pierwsza scena, dalej wygląda to tak jakby reżyser starał się wypełnić czas czymkolwiek. Mniejsza o fabułę(?), zdjęcia, scenografię, grę aktorską(?), muzykę(?) itd. Film wywołał zainteresowanie i niekończące się dyskusje, więc cel został osiągnięty. Czy publiczne wypróżnianie się, można w sprzyjających okolicznościach nazwać sztuką? Śmiem wątpić.

ocenił(a) film na 5
Blatta

A ja chętnie obejrzę, bo to będzie nowość dla mnie. Nie chodzi o to, że nie oglądałem kina artystycznego, bo oglądałem.

weekendowy_filmowiec

Zgadzam się w zupełności z autorką tematu.

Gówno śmierdzi, nawet jeśli dla pewnej grupy osób będzie to zapach wspanialszy od zapachu konwalii.

Ktoś tu pisał o subiektywnym postrzeganiu sztuki. Jak najbardziej! Nie zapominajmy tylko, że nasrać potrafi każdy. Nie widzę natomiast powodu aby tego typu wydarzenie nagle miało urastać do rangi sztuki?

Podobnie jest z filmem tutaj. Ot, wypociny, po których należy jedynie przewietrzyć pomieszczenie. No, chyba, że ktoś lubi. Albo jest przekonany przez innych, że lubi - takich też nie brakuje :).

Blatta

http://www.geeksofdoom.com/2013/10/31/begotten-antichrist-did-marilyn-manson-syn chronize-antichrist-superstar-to-the-movie-begotten

Analiza porównawcza do teledysków Mansona, kręconych również przez Elias Merhige. Autor tłumaczy fabułę "Begotten" na początku. Sztuka surrealistyczna zawsze pozostawała wolne pole do interpretacji w swym zamyśle. Ma ona być umyślnie niedosłowna. Nie rozumiem więc, skąd nagonka na brak oczywistości? Niektóre sceny być może i są za długie, również budżet produkcji pozostawia wiele do życzenia, ale czymże ona różni się od chociażby "The Holly Mountain" Jodorowskiego poza tymi dwoma? Przypominam, iż surrealizm jest bardzo ciężkim gatunkiem, zwłaszcza do przedstawienia w formie filmu. Więc ocena 1 wszystkich zagorzałych przeciwników filmu jest po prostu niesprawiedliwa i wynika z głupoty i lenistwa.

ocenił(a) film na 2
white_leopard

Film jest dobry bo podobał się ulubionemu muzycznemu onaniście nastolatków którzy jeszcze nie wymyślili przeciwko czemu by się chcieli buntować