dlaczego film jest promowany hasłem w stylu "Natalia chciała dziecko, bo to jest trędi i
szajning stars też mają swoje bejbis", przecież to jest TOTALNA GŁUPOTA! to prawda, że
traktowała Antosia jako element swojego wizerunku, ale przecież nie to było pobudką do
zajścia w ciążę w liceum, bo hipsterem można być też z płaskim brzuchem. dziewczyna była po
prostu bardzo zagubiona, chciała kogoś kochać (w pozbawionym seksualnego aspektu
sensie) i dać komuś coś, czego sama nie otrzymała od matki. ostatnia scena - szkoda tylko, że
tak przerysowana - idealnie obrazuje desperację Natalii i potrzebę przelania w kogoś swoich
uczuć. swoją drogą - nadmierne dbanie o ubiór, wystrój mieszkania, gadżety, całe to
hipsterstwo też przecież było próbą nadaniu życiu sensu - ok, mam beznadziejne relacje
międzyludzkie, to przynajmniej otoczę się ładnymi przedmiotami i zamiast emocji, będę
doznawać płytkich odczuć estetycznych(co swoją drogą jest chorobą mojego pokolenia i tak,
sama na nią cierpię)
zmieniając temat: mistrzostwem Rosłaniec jest to, jak pokazuje młodzież. to nie są
przerysowane, STYLIZOWANE NA MŁODZIEŻOWE dialogi jak w serialach, oni po prostu
mówią jak my (ok, raz jakoś mi nie podpasowało użycie jakiegoś wyrazu do kontekstu, i
przeklinanie przy "teściowej" też było przesadzone), i zachowują się jak oni (chociaż jaranie przy
małym dziecku i zamykanie go w skrytce wydaje mi się absurdalne, ale może nie mam
odpowiednio głupich znajomych). rozśmieszyło mnie też, że rodziców Kuby grali Frycz i Stenka,
którzy chyba wzięli już dożywotni zawodowy ślub, ale potraktowałam to raczej jako puszczenie
oczka do widza. seks chłopaka z matką swojej dziewczyny też raczej kojarzy się z fantazjami
nastoletniego onanisty, niż sytuacją z życia wziętą, ale kilka momentów jest naprawdę fajnie
napisanych - początkowe sceny z Figurą i psem, dochodzący po trzech sekundach
Kościukiewicz (swoją drogą, ktoś tu ma chyba złe doświadczenia z mężczyznami - w
"Galeriankach" pewna postać też nie dawała sobie rady w łóżku), skutki przyjmowaniwania
różnych substancji, swego rodzaju spin-off (pojawienie się aktorki z "Galerianek"), a
szczególnie - scena w klubie. każdy, kto widział Bloody Beetroots na żywo, albo po prostu ich
lubi, na pewno ma przez tą minutę ciarki na całym ciele i ochotę zacząć skakać po kinowym
fotelu i wrzeszczeć WAAAAAAAAAAAAARP, WAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARP!, ale w przypływnie
trzeźwego myślenia dochodzi do wniosku, że chyba jednak nie wypada...
podsumowując: nie uważam, że jest to najgłębszy i najambitniejszy film ever i pewne jego
aspekty nie przypadły mi do gustu , ale wydaje mi się, że twórczość pani R. jest pewną
awangardą w naszym kinie, i jeśli ktoś uważa, że "Bejbi blues" to jedynie płytki film o
hipsterach dla hipsterów, to jest ślepy
kickyourdaddy - dzięki, że jesteś
Czasem, gdy czytam forum Filmwebu, tracę wiarę w inteligencję, wrażliwość i zdolność do refleksji polskich widzów. Filmu jeszcze nie widziałam, więc nie wiem czy się z Tobą zgadzam czy nie, ale bardzo podoba mi się styl w jakim się wypowiadasz. Co za rzadkość wśród jednozdaniowych postów tworzonych w celu odreagowania własnej frustracji poprzez dopier*lenie wszystkim naokoło.
:)
o kurczę, nie zaznaczyłam opcji o spoilerze bo wydawało mi się to jasne, ale mam nadzieję, że to co przeczytałaś nie wpłynie zbyt mocno na Twoje własne odczucia co do filmu
zgadzam sie! tez mnie to wkurzylo wlasnie, ze wmieszali w opisie filmu, ze Natalia chciala miec dziecko, bo mlode gwiazdy maja
Dagmara Krasowska. tutaj jej postać jest podpisana jako Magda, ale jej imię nie pada w filmie. pojawia się w chyba dwóch albo trzech scenach na początku filmu: w rozmowie z Natalią (kiedy ta pali papierosa i ma domalowane wąsy) i potem, kiedy krytykuje ją, że marnuje szansę, bo nie pojechała do Berlina