Ze zwiastunów wynikało, że film będzie kolejną patetyczną bzdurą o męstwie, bohaterstwie, nieustraszonych herosach koniecznie płci męskiej z dużą ilością muskularnych ud i równie muskularnych i bezwłosych klatek piersiowych na horyzoncie- zwłaszcza, że główny bohater wznosi podobne okrzyki jak Leonidas.
Poczułam się więc przyjemnie zaskoczona, ponieważ ten film wykpił i ośmieszył niemal wszystko co "300" potraktowało ze śmiertelną powagą. "Beowulf" to osnuta na kanwie starego mitu opowieść o męskiej arogancji, próżności, głupocie i słabości wynikającej z nigdy nie gasnącej żądzy chwały i sławy. Uproszczona rzecz jasna, jak to baśń, ale całkiem niegłupia.
Buchający testosteronem heros okazał się znacznie bardziej ludzki, niż można było odnieść wrażenie po zapowiedziach. I fajnie zobaczyć film, w którym kobiety są najmądrzejsze ;)
Efekty świetne, ale wciąż nie mogę im darować, że zmarnowali potencjał takiej obsady, zamieniając aktorów w woskowe kukły...chociaż dzięki tym zabiegom poczciwy Ray Winstone choć raz w życiu mógł się poczuć jak półbóg ;)