Wczoraj byłem w IMAXie - porażający seans. Dwie godziny niezapomnianych wrażeń. A sam film? Szedłem z nastawieniem, że to gniot (takie najczęściej opinie słyszałem), a tu tymczasem otrzymałem historię, która porwała mnie od początku do końca. Piękna opowieść o pokusie, winie i odkupieniu, o heroizmie i poświęceniu... Nie znam niestety oryginalnego poematu, więc trudno mi ocenić, na ile został on zmieniony i zbanalizowany, niemniej jednak sądzę, że te właśnie elementy zaczerpnięte zostały bezpośrednio z eposu.
I jeszcze dwa słowa o animacji. Powiem szczerze, że nie byłem zachwycony tym, że postaci ludzkie będą animowane - i rzeczywiście to był jedyny minus. Co druga postać miała jakiegoś takiego dziwnego zeza. Johna Malkovicha poznałem przede wszystkim po głosie. Natomiast Robin Wright Penn poznałem dopiero w połowie filmu - dlaczego tej pięknej kobiecie sprawili taką końską szczękę? Mimo wszystko jednak to wszystko zbytnio nie przeszkadzało - w sumie więcej jest plusów niż minusów. A 3D w IMAXie, to po prostu niesamowite przeżycie.