PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10031928}
7,2 3,3 tys. ocen
7,2 10 1 3287
6,7 13 krytyków
Better Man: Niesamowity Robbie Williams
powrót do forum filmu Better Man: Niesamowity Robbie Williams

Uważam się za osobę, która wie zdecydowanie więcej o życiu Robbiego Williams niż większość Polaków. Śledziłem jego poczynania odkąd byłem mały i pierwszy raz usłyszałem Are You Gonna Go My Way (ft. Tom Jones) czy zobaczyłem teledysk Rock DJ.

Wydarzenie takie jak film o nim było dla mnie bardzo ważne i z pewnością mimowolnie tworzyły się w mojej głowie oczekiwania na ten temat. Z tego też względu moja ogólna ocena wyniosła tylko 7.

Ale po kolei...

Od momentu, gdy dowiedziałem się, że Robbie będzie grany przez małpę, broniłem tego pomysłu całym sobą. Człowiek, który zawsze w swoich występach przede wszystkim stawiał na rozrywkę, skakanie po scenie, a nie na czyste śpiewanie myślę, że w dużym stopniu łączy się z tym zwierzęciem. Warto też pamiętać o piosence Me&My Monkey, która jest ogólnie chyba niedoceniana.

Jak też wiele osób stwierdziło, był to świetny ruch marketingowy, bowiem film z tego względu znacznie się wyróżnia na tle innych biopiców.

Kontynuując, w filmie zostały użyte najbardziej popularne piosenki, co wydaje mi się być zabiegiem oczywistym. Co mnie w pewien sposób rozczarowało to, że chronologicznie wstawienie ich nie miało sensu. Rock DJ puszczone za czasów obecności Robbiego w Take That, Feel jak był mały itp. She's The One gdy poznał Nicole. Zdaję sobie sprawę, że pod fabułę było to rozsądne, ale mnie wybijało z rytmu.

Cała chronologia filmu pozostawia wiele do życzenia, ponieważ Knebworth zostało pokazane jakoby miało się dziać przed Royal Albert Hall, a było przecież odwrotnie. Co więcej, w tym drugim miejscu Robbie występuje z ojcem, co nawet nie miało miejsca.

Fajnie, że w jakiś sposób nawiązano do relacji Williams z braćmi Gallagher, ale tam też trochę czasowo zostało namieszane.

Co mi się natomiast podobało:

- odświeżenie piosenki Rock DJ. Sama scena na Regent Street była bardzo długa jak na piosenkę, ale i muzycznie i tanecznie było bardzo ciekawie,
- przedstawienie managera Take That jako ostrego złodupca. Sama twarz aktora mnie bardzo irytowała, więc myślę, że kropka w kropkę oddaje to odczucia Robbiego za młodu,
- absolutny rozpierdziel przy Knebworth. Totalny chaos na ekranie pokazujący jak egzystencjalnie zaburzony był Robbie,

Ogólne, neutralne odczucia:

- film mimo, że był ponad 2-godzinny to był bardzo intensywny, szybki,
- nie wiem jaki był odbiór widza "obojętnego", ale dla mnie potrzebne by było nawet więcej scen, które by lepiej wyjaśniły relację w zespole albo spokojniej pokazały jakim fenomenem był Robbie. To co ja zobaczyłem, to nagłe przejście z beztalencia i gwiazdy pobocznej w boysbandzie w piosenkarza z największą ilością Brits w historii. Nie było etapu pomiędzy.


Cieszę się, mimo wszystko, że ten film powstał. Na pewno postaram się go obejrzeć po raz kolejny za jakiś czas, może z mniejszymi emocjami i innym nastawieniem. I nie ukrywam, że liczę na kolejną ekranizację życia Robbiego. (A może film o Take That)

Pozdrawiam ciepło :)

ocenił(a) film na 7
Pusss

To ja może odpowiem z perspektywy bardziej "obojętnego" widza: też mi zabrakło jakiegoś zarysowania fenomenu Robbiego z czasów Take That, relacji w zespole i takiego przejścia, o którym piszesz. To chyba niestety ograniczenia czysto filmowe, bo wtedy obraz musiałby pewnie orbitować koło 2 godzin 40 minut. Niemniej, ja bawiłem się dobrze + co się powzruszałem, to moje!

ocenił(a) film na 9
Pusss

Tylko, że na końcu filmu było zdjęcie jak śpiewał z tatą w garniakach na scenie, więc jednak coś takiego miało miejsce, tylko może w innym miejscu i czasie?

ocenił(a) film na 7
Annvampire

A to bez wątpienia - kilka razy występowali razem przed Royal Albert Hall i wielokrotnie już po a nawet była piosenka w albumie świątecznym. Scena miała mieć charakter pojednawczy ojca z synem i przymknę w związku z tym na to oko :)