do wypadków przy pracy zaliczyłbym scenę, w której kobieta trzymająca kinkiety zostaje popieszczona prądem; trochę wyświechtany jest motyw hippisa (o wyglądzie Johna L.), uciekającego wraz z żoną od cywilizacji w wiejskie zacisze (oczywiście to były akademik - filozof); nie do końca mnie też przekonują monologi osób, które relacjonowały swoje spotkania z bohaterką, stylizowane na zeznania (gdzieś kiedyś już to wszystko było). Ale mimo wszystko moc jest - mimo banalnego w zasadzie tematu