Film ogólnie jest słaby , zrobiony dla mas , niby miał być taki wyciskacz łez a wyszło jak zwykle czyli dennie.
Po pierwsze fabuła , siostra siostrze nie chce oddać nerki , bo czuje się wykorzystywana przez rodziców , puźniej okazuje się że ta umierająca siostra sama ją prosiła oto bo chce umrzeć bo twierdzi że jest już na to gotowa (WTF jak możny być gotowy do śmierci w wieku 16 lat???? ) , przez co marnuje 13 lat z życia całej rodziny która ciągle walczyła oto aby ją uratować i pomagać np. matka która zrezygnowała z kariery adwokackiej poto aby z nią być (posrane nie??) .
W filmie nie ma praktycznie nic wzruszającego , ile ludzi marzyłoby mieć taką szanse żeby otrzymać zdrową nerke , a ta mała siostra jestem pewien że oddałaby tą nerke dla siostry równie łatwo ta umierająca dziewczyna mogłaby palnąć sobie w łep niż robić całą afere z tym durnym pozwem.
Po drugie film wieje nudą i często się patrzy na zegarek kiedy on się do cholery skończy,
Po trzecie końcówka nie jest ( podobno bo koleżanka mi mówiła) zgodna z książką zupełnie inaczej się kończy i uważam że lepiej się kończy w książce niż w filmie. Jeżeli naprawde chcecię sie wzruszyć polecam film Bezcenny dar ( Ultimate gift ,the)
Trudno że nie zrozumiałeś przesłania tego pięknego filmu , no ale pewno to nie twój klimat.Książki nie czytałam pewno tam chora cudownie ożywa.
Film jest naprawdę genialnie zrobiony i daje bardzo dużo do myślenia. Wiele osób przewlekle i śmiertelnie chorych jest gotowych do odejścia nawet przed 16 rokiem życia . Te 13 lat to nie dziewczyna zmarnowała a jej matka nie dając rodzinie żyć ich własnym życiem. Temat jest bardzo złożony nawet dla wielu dorosłych.Sam reagujesz bardzo emocjonalnie co znaczy że nie jesteś osobą obojętną na losy innych. Polecany przez ciebie film z chęcią obejrzę - co prawda wzruszać się mam ochotę ale w we własnym życiu a nie koniecznie za sprawą jakiś filmów. :)
"Te 13 lat to nie dziewczyna zmarnowała a jej matka nie dając rodzinie żyć ich własnym życiem."
Widzisz i tu jest mankament tego filmu, film wskazuje winnego i jest nim "ta wredna matka", która chce, żeby jej dziecko przeżyło. W książce nie ma winnych, są tylko ofiary tej tragicznej sytuacji. Naprawdę nie wiem, jak sobie wyobrażasz, żeby matka mogła "dać rodzinie żyć ich własnym życiem", skoro w szpitalu umiera jej dziecko, ich siostra? Miała ją zostawić i jechać na wakacje? Oddać do szpitala i "problem z głowy"? Zmarnowała 13 lat? Większej bzdury nie słyszałam.
Mimo że, jak widzę, jesteś negatywnie nastawiona do książki "na pewno tam chora cudownie ożywa" to proponuję ją jednak poczytać, postaci i ich sytuacje życiowe są tam genialnie nakreślone i w porównaniu z książką Picoult film jest niestety płaski jak naleśnik, co jest zresztą zrozumiałe, bo bardzo trudno przenieść na ekran książkę, w której najważniejsza jest nie szybka akcja, a przedstawienie emocji i reakcji ludzi w danej sytuacji.
Nie wskazuje winnego bo jak oskarżyć matkę która kocha za bardzo. Tam są ofiary a puenta jest zupełnie inna.Zakończenie w filmie daje dużo do myślenia i nie ma tu jednoznacznych odpowiedzi.Takim stwierdzeniem spłycasz problem który jest o wiele większy niż Ci się zapewne wydaje. Tu nie ma winnych wygranych i przegranych. Twierdzisz że jestem negatywnie nastawiona w pewnym sensie jestem uprzedzona bo tam gdzie są tylko same ofiary nie ma mowy o miłości. Z kolei Ty jesteś negatywnie nastawiona do filmu bo czytałaś książkę - nie mamy co sobie wytykać bo na pewno nie jestem do niczego negatywnie nastawiona tylko że nie czytałam książki a film obejrzałam bez jakiegokolwiek wcześniejszego nastawienia się na coś. Twoje spojrzenie na film jest prawdopodobnie powierzchowne bo nie łączy się z twoim wewnętrznym obrazem który sobie wcześniej wyrobiłaś i nie widzę w tym nic złego.
"Naprawdę nie wiem, jak sobie wyobrażasz, żeby matka mogła "dać rodzinie żyć ich własnym życiem", skoro w szpitalu umiera jej dziecko, ich siostra? Miała ją zostawić i jechać na wakacje? Oddać do szpitala i "problem z głowy"? Zmarnowała 13 lat? Większej bzdury nie słyszałam"
Widzisz ta matka miała 3 dzieci z czego z jednego zrobiła części zamienne i tylko tak je traktowała syna też nie kochała bo jej dziecko umierało nie widzisz różnicy Pomiędzy jednym a drugim rozwiązaniem. Moje stwierdzenie było skierowane do założyciela tematu który stwierdził że dziewczyna zmarnowała tyle lat swojej rodzinie -chciałam pokazać że nie można jednoznacznie wskazać winnych , ale sądzę że nie nie odniosłaś tego do tamtej wypowiedzi a jako moje osobne oskarżające zdanie , no i wyszło jak wyszło. Uważam że w filmie tez nie ma winnych ale wszyscy są w pewnym sensie wygrani. Przepiękna scena umierającej córki i jej matki -z naprawdę bardzo głębokim przekazem .
Przyznam że Cie nie rozumiem:/ Najpierw napisałaś, że to matka zmarnowała 13 lat życia, potem że nie wskazujesz winnych,bo ich nie ma, a na koniec piszesz, że matka jedno dziecko traktuje jako części zamienne a drugiego nie kocha, ale ostatecznie "wszyscy są w pewnym sensie wygrani"...Tam gdzie są ofiary, tam nie ma miłości? Możesz to rozwinąć, bo to bardzo ciekawe?
"Takim stwierdzeniem spłycasz problem który jest o wiele większy niż Ci się wydaje". Spłycam problem, bo uważam, że wszyscy są ofiarami tej tragicznej sytuacji? Ciekawe w jaki sposób...
Czytałam Twoją wypowiedź kilka razy i mam wrażenie, że kompletnie się nie rozumiemy.
To zdanie było skierowane do osoby zakładającej temat a czytane osobno faktycznie wygląda jednoznacznie.
Nie wiem czy różni się od tego z książki ale w filmie dziewczyna umiera a każdy odzyskuje właściwą sobie przestrzeń. To znaczy każdy się realizuje we własnym życiu.
Podobno w książce to jest jakiś wypadek tego adwokata i tej małej dziewczynki i ta mała umiera i jej nerke w ostatniej chwili dają tej starszej i ona przeżywa a w filmie to ta starsza po prostu umiera a rodzinka żyje dalej
W takim razie film kończy się dużo lepiej . Właściwie z tego co piszesz o zakończeniu to jest to nie jako już zupełnie inna historią.
O ironio, to tylko film, nie gorączkuj się tak.
Sama uważam, że adaptacje wszelkiego rodzaju są pomysłem co najmniej dennym ! Książka, zawsze pozostanie książką i nic jej nie przebije. Poza tym, w filmie zawsze coś się zmienia, dodaje, coś nie zgadza się z treścią książki, na podstawie, której jest robiony, dużo się opuszcza...i to są te główne wady wszystkich adaptacji.
Tak nawiasem przez stwierdzenie "podobno, bo koleżanka mi mówiła", zaczynam wątpić czy ty w ogóle widziałeś ten film...Bo pisząc "uważam, że ,lepiej kończy się w książce niż w filmie", zakładam, że książkę znasz, więc w takim razie jeśli nie widziałeś filmu to dlaczego o nim piszesz ? Chyba, że jakoś opacznie to zrozumiałam to mnie oświeć.
Akurat film widziałem :) . A książkowe zakończenie opowiedziała mi koleżanka która czytała książkę i z którą byłem na tym filmie i powiedziała mi poprostu że inaczej kończy się książka niż film. I właśnie dlatego uważam że ciekawiej kończy się książka. :)
Książka chyba się kończy po prostu ładniej i zostawia myślenia o tym co złego zrobili rodzice bo tam się kończy łagodnie i bez sensacji.Tu zostawia widza z dylematem ale to dobre zakończenie przynajmniej dla mnie.
Denerwujesz mnie... nie czytałaś książki, ale gadasz bzdury, że skończyła się ładniej... "łagodnie i bez sensacji" - no co za pierdoły:/ Nie wiem jak można dyskutować na dany temat, jeśli wcześniej ("książki nie czytałam") przyznało się, że nie ma się o nim pojęcia. Szanuje zdanie innych, to co ktoś sądzi o filmie czy książce to jego indywidualna sprawa związana na pewno z upodobaniami, doświadczeniami itd., ale to zdanie musi być czymś poparte a nie takie głupoty "bo mi się wydaje, chociaż nic o tym nie wiem"
Chodzi mi oto ze nie mam wyrobionego poglądu na temat zakończenia. Do kina poszłam bo miałam ochotę i nie miałam żadnego obrazu wyrobionego podczas czytania( i napisałam to w tym kontekście ) a nie po to żebyś mnie obrażać z tego powodu. Owszem mogła bym skłamać że czytałam ale po co? I nie zarzucaj komuś głupoty tylko dlatego że się przyznała że nie czytał .Rozumiem że wyżej stawiasz kłamstwo nad prawdę.
W którym momencie Cie obraziłam? Zarzuciłam Ci, że oceniasz zakończenie książki,której nie czytałaś, co wydaje mi się dość dziwne. Poza tym nie musiałabyś kłamać - stwierdzenie, że książka kończy się ładnie i łagodnie mówi samo za siebie.
Napisałam, że piszesz głupoty a nie że jesteś głupia, dla mnie to zasadnicza różnica. Hasła, że zarzucam Ci głupotę, bo nie czytałaś książki nie będę komentować, bo brak mi słów normalnie,proponuję jeszcze raz przeczytać mojego posta:/
A po czwarte to zamiast siedzieć przed ekranem komputera zajrzyj czasem do słownika ortograficznego. Istnieje coś takiego, wiesz? Chyba nie. Gdybyś wiedział to nie pisałbyś ,,pUźniej" tylko ,,pÓźniej" i nie ,,łeP" tylko ,,łeB". Takie rzeczy to wie dziecko w podstawówce. Może zrobiłeś jeszcze więcej błędów, ale jak zobaczyłam te dwa to stwierdziłam, że więcej czytać nie będę.
Przepraszam za wszystkie błędy nie usprawiedliwiam się ale pisałem szybko , i jestem dyslektykiem :P:P :)
dyslekcja jest głupim wymysłem, tak samo jak nadwzroczność. Równie dobrze można powiedzieć że ma się dysbiologię czy dysfizykę.
Wiesz co to nadwzroczność - dysleksja i inne tego typu dysfunkcje że się w ten sposób wypowiadasz. Po pierwsze to nie żaden wymysł.Inna sprawa że nie którzy rodzice załatwiają swoim dzieciom papiery na dysleksje i inne dysfunkcje po to by im ułatwić naukę I prawdopodobnie taka postawa niektórych rodziców powoduje takie dziwaczne opinie jak twoja że to wymysły.Zresztą na tym filmie jest też poruszona kwestia dysleksji. Po za tym wypisujesz dziwne rzeczy świadczące o tym że raczej nie masz żadnego pojęcia czym to w istocie jest.
pfffff........
tak Agness_2 na pewno masa specjalistów i badania prowadzone od lat się mylą, a ty masz racje... wiesz co...jak nie masz o czymś pojęcia to się nie wypowiadaj.albo najpierw sprawdź sobie w necie i potem zabieraj głos ....
Film pokazuje prawdziwe oblicze ciężkij choroby, która dotyczy nie tylko chorego, ale całej jego rodziny, wszyscy są ofiarami tegeo paskudnego "raka". Ale nie zrozumie nikt całej tej otoczki, jeśli nie poczuje na własnej skórze. Spędziłam ostatni rok biegając na onkologię i byłam tam większość swojego czasu - straciłam trzy osoby z najbliższej rodziny (właśnie w ten sposób) i uważam, że film pokazuje prawdziwe uczucia, sytuacje i emocje - trzeba to przeżyć, żeby poczuć nastrój filmu... Jeśli ktoś ogląda onkologię jedynie w filmach, reportażach albo przechodząc przypadkiem, nie jest w stanie pojąć sprzeczności uczuć i dziwnych zachowań, do jakich człowiek jest zdolny się posunąć... Jedynym, co można krytykować to osoba adwokata młodszej siostry, rzeczywiście typowo idealistyczna filomwa postać, ale cały film - respekt, że ktoś odwazył się pokazać całe to piekło od środka...