Film, dobry, bardzo mnie wzruszył. Chociaż nie rozumiem, jak można tak zmienić zakończenie książki.... bez sensu.... najpierw książka... potem film i można płakać.
zakończenie książki wstrząsneło mną, oglądając film czekałam w jaki sposób pokarzą zakończenie a tu takie rozczarowanie...
Dla mnie film ma całkiem inne przesłąnie niż kasiążka...
ROZCZAROWANIE!!!
Też czuję się rozczarowana. Oryginalny finał był zaskakujący, a filmowy-obliczony na wyciśnięcie łez i łatwy do przewidzenia. O ironio, nawet tekst z którejś z ostatnich minut: "Śmierć to śmierć-nikt jej nie rozumie"idealnie wstrzeliłby się w zakończenie Picoult...a do wymowy filmu mi nie pasuje.
Nie czytałem książki neistety, ale o samym filmie... Domyślałem się powoli, że młodsza dziewczynka robi to za namową siostry i tutaj obie zagrały nieźle. Natomiast matka beznadziejna, tzn nie tyle rola Diaz, ta była powiedzmy znośna, ale sama postać okropna. Ja rozumiem rozpacz, ale najweiększym dramatem w tym filmie, MOIM ZDANIEM oczywiście, było to jak matka traktowała młodszą dziewczynkę. Też próbowałbym z nią rozmawiać, błagać, nie wiem co, ale zmuszać do takiej ofiary to skrajna podłość.