Film jest dziwnym zlepkiem stereotypow o westernach, bardzo rozciagniety i nierealistyczny czesto ocierajacy sie o parodie. W scenie z ksiazka widac jak miedzy stronami jest wlozona wspolczesna biala kartka, zapewne sciaga z ktorej czytal Hackman. W ostatniej scenie Clint pozuje na tle flagi jak bohater bo wlasnie zabil polowe miasta w obronie prostytutki ktora go oklamala. Dlaczego nigdy nie bylo sprostowania wyjasnienia ze miala kilka lekkich blizn? Clint mial goraczke i wyzdrowial jak tylko snieg spadl, pewnie od razu zrobilo mu sie cieplej. Dialogi sa niemal dziecinne w porownaniu do "Pewnego razu na dzikim zachodzie" jak i zreszta wszystko inne. Muzyka jest taka nie wyrazista i nijaka ze nie pamietam ani nuty. Oskary i inne nagrody mozna przemilczec bo moze akurat inne filmy byly jeszcze gorsze ale wpisanie w jakis rejestr jak dzielo kinematografii to lekkie przegiecie, Film wyglada jak opowiesc o pradziadku Brudnego Harryego i wg mnie to komedia.