Mocne kino. I to nie ze względu na brutalność - tortury widziałem gorsze (ile brutalniejszych rzeczy teraz puszczają - to się w głowie nie mieści), ale tematykę jak tu porusza się dość rzadko.
Szybko przykuwa uwagę główny konflikt. Nic nie jest tu czarno-białe (to tylko w hollywoodzkich filmach akcji). Sama szarzyzna - z jednej strony terrorysta gotowy dla idei poświęcić siebie, nawet rodzinę i zamordować miliony ludzi. Z drugiej strony - państwo, które szczyci się wolnościowymi ideami - porzuca je w tym przypadku by ratować miliony.
Można to nazwać kinem moralnego niepokoju, choć ze względu na epatowanie przemocą - trochę na dalszy plan schodzi (bardzo niesłusznie) - ta psychologiczna strona tego pojedynku. Szkoda, bo wydaje się, że Michael Sheen mógłby dać z siebie więcej (ma tu kilka świetnych scen). Z kolei Jackson jest dość mocno niewiarygodny w roli sadysty (za dużo filmów z nim w roli typowych "jasnych" bohaterów się widziało).
No a poza tym film bardzo aktualny. Chociażby ostatnio, gdy wspaniały ideowy naród amerykański cieszył się ze śmierci bin Ladena. Ja mogę to oczywiście zrozumieć, tylko jaka jest różnica pomiędzy nimi, a Palestyńczykami cieszącymi się z wysadzenia przez jakiegoś terrorystę autobusu w Tel-Awiwie?
No i właśnie ten film tego mniej więcej dotyka, choć trochę za płytko i stąd moja ocena 7/10.