„Paradox” to trzecia część cyklu akcji z Hongkongu, zapoczątkowanego przez „SPL” (Sha Po Lang), ale niestety, zamiast rozwoju serii, otrzymujemy film, który jest wyraźnym krokiem wstecz. Choć za kamerą stanął Wilson Yip (reżyser pierwszej części i twórca kultowego „Ip Mana”), a na ekranie pojawia się uznany Tony Jaa, nie udało się tchnąć życia w ten nijaki i przewidywalny projekt.
Fabuła jest boleśnie schematyczna: policjant z Hongkongu (Louis Koo) jedzie do Bangkoku, by odnaleźć zaginioną córkę, a po drodze wplątuje się w brudne interesy handlarzy organów. Choć temat sam w sobie mógłby stanowić solidną podstawę dla emocjonującego thrillera, scenariusz w „Paradox” kuleje niemal na każdym poziomie. Postacie są papierowe, motywacje płytkie, a rozwój wydarzeń tak przewidywalny, że napięcie znika już po kilkunastu minutach.
Największym rozczarowaniem są jednak sceny akcji, które, mimo obecności znakomitych kaskaderów i choreografa Samamo Hunga , sprawiają wrażenie pospiesznie zmontowanych i bez polotu. Tony Jaa, jeden z najlepszych wojowników kina akcji, zostaje zmarnowany w roli drugoplanowego bohatera, który nie ma ani czasu ekranowego, ani konkretnej funkcji w fabule.
Film próbuje także grać na emocjach widza, pokazując dramat ojca w poszukiwaniu córki, ale gra aktorska Louisa Koo jest przeszarżowana i mało wiarygodna. Zamiast autentycznego bólu widzimy teatralne gesty i krzyki, które bardziej nużą niż poruszają.
Na domiar złego, montaż i zdjęcia są chaotyczne, często utrudniając śledzenie akcji, a całość sprawia wrażenie filmu sklejonego z lepszych produkcji, tyle że bez ich jakości.
„Paradox” miał potencjał na mocne kino akcji z dramatycznym tłem, ale zawiódł niemal na każdej płaszczyźnie. Niezdecydowany ton, słaby scenariusz, zmarnowani aktorzy i przeciętna realizacja sprawiają, że film ten jest raczej testem cierpliwości niż rozrywką. Nawet dla fanów azjatyckiego kina walki, seans jest trudny do polecenia.