Tytułowy złoczyńca nosi na twarzy malunki, jak Gene Simmons z zespołu Kiss. A poza tym, kozak z niego taki, że potrafi grupkę zbrojnych położyć solo. Akcja dzieje się w dawnych Chinach i podobnie, jak inne tego typu produkcje z Hongkongu, wszystko nakręcono na świetnie zaaranżowanych setach filmowych, które nadają mu lekko teatralny klimat. Mamy tu od groma walk na miecze (nawet ciut za dużo), mamy sporo głupot do obśmiania - czyli film dobry na imprezę. Niestety przy oglądaniu samemu nie zrobi pewnie takiego wrażenia.