srednio mi sie film podobal, dlatego ze byl malo wiarygodny psychologicznie. dlaczego 40letnia kobieta jest zazdrosna o 12 latke a potem do niej strzela? jakies totalne przerysowanie! fajnie grala ta Astrid, to byl duży plus filmu. ale postacie sztampowe i typowe. 5/10
Moje zdanie jest dosc podobne... glowny watek faboly czyli swoisty konflikt miedzy matka a corka byl dla mnie po prostu sztuczny... nazekac mozna by dlogo. Ja powiem co mi sie podobalo. Praca kamery- niby jakas rewelacyjna nie byla ale w kazdym razie podobala sie. Postac Astrid, pomijajac wszystkie watki obyczajowe w jakie byla wplatana to postac zagubionej, doswiadczonej ciezko przez los mlodej dziewczyny o zdolnosciach plastycznych jest ciekawa sama w sobie choc moze rzeczywiscie nieco "typowe" i "klasyczne".
ogolem nie bylo az tak tragicznie ale nie bylo rowniez swietnie
6-/10
Ja mysle podobnie. Jestem w stanie zrozumiec ze dojrzala kobeta mogla byc o nia zazdrosna(w koncu bya mlodsza, ladniejsza, a tamta miala wczesniej zle doswiadczenia i pewnie gore wzial strach) to jakos nie wierze, ze jednej osobie moglo przydarzyc sie tak wiele zlego. Poza tym czy kto o zdrowych zmyslach oddaje dziecko takiej kobieciejak ta ostatnia?
też myślę że ilosć tragicznych wydarzeń w zyciu też dziewczynki to byŁo maŁo wiarygodne. a ten facet od tej alkoholiczki który chciał z nią uprawiać seks, to było obleśne!!!i też maŁo uzasadnione. facet wyraźnie lubił plastikowe blondynki z dużymi cyckami, a tu nagle lolitka? nie! bez sensu! zupelnie skaszaniony wątek.
Mnie było bardzo żal Astrid, ale jeszcze bardziej tej biednej Claire. A Michelle, choć zazawyczaj piękna i dobra, tu okazała się jakimś Kaligulą czy Goebbelsem w spódnicy, i to właśnie Ingiid jest bardzo wiarygodna psychologicznie.
A co do pani Starr, bo tu ciągle o niej mowa, to sądząc po jej gadce o Jezusie i obrzędzie chrztu, którego w ten spoisób jak ukazano już się raczej nie praktykuje (przynajmnkiej nie w kościele katolickim, nie wiem, jak to jest u protestnatów) widać było, że do końca normalna nie jest. Ona zwyczajnie zrealizowała śmieszną groźbę każdej zazdrosnej dziewczyny: "Gały ci wydłubię...", tyle, że tu miała raczej pistolet niż paznokcie.
A Ray zwyczajnie chyba szukał normalnej, ciepłej, wrażliwej dziewczyny-taka była Astrid- i takiej szuka każdy facet.
Pozdr!
Jak wy bredzicie. Jaka 12 latka? Ona wtedy miała 15 lat, o ile nie więcej.
Konflikt między matką, a córką sztuczny. Twoja matka jest artystką? Pisarką? Malarką? Nie? Tak też myślałam.
"jakos nie wierze, ze jednej osobie moglo przydarzyc sie tak wiele zlego" -to już mnie najbardziej rozwaliło. Tyyyyyle zlego jej się wydarzyło, nieprawdopodobne. Przeczytaj se "Malowanego ptaka", to dopiero jest nierealne, że jemu się przydarza "tak wiele złego". Kuźwa, w jakim świecie wy żyjecie, czytelniczek "Twista" czy "Bravo girl"?
nie wiem czy wiesz, ale Kosiński do konca swych dni byŁ podejrzewany o to, że jego caŁy tragiczny zyciorys byŁ fikcją! bo nikt nie móGŁ w Ameryce uwierzyć w takie nagromadzenie bólu i zŁa. Ale jeśli była to podkolorowana prawda to może dlatego tak dużo miała tragicznych wydarzeń? ale nawet gdyby zakŁadać że tak nie byŁo, a moim zdaniem pisaŁ prawdę, to chyba nie chcesz porównywać życiorysu polskiego Żyda w czasie II wojny światowej z amerykańską blond nastolatką? aLE JEśLI film BIAłY OLENADER do Ciebie przemówił i problemy bohaterki są Ci bliskie TO spoko! przecież kazdy ma prawo do swojej interpretacji i subiektywnego odbioru! Pozdro!
Ja wiem Wiewióro, zbyt impulsywnie czasem reaguje.Niekoniecznie chodziło mi o porównywanie blondynki z Żydem, ale o jakiś wyraźny kontrast. Przyznaje, że nie miała najprostszego życia, ale codziennie spotykam osoby, którym dzije się "o wiele więcej złego" i ten tekst Tess mnie rozwalił na łopatki. Chociaż z drugiej strony, skoro uważa, że nagromadzenie tylu złych rzeczy jest nierealne to dobrze dla niej i niech tak myśli.
Chodzi o to, że to co w życiu realne nie zawsze sie przekłada na język filmowy i historie fabularną, bo moze sie wydać niewiarygodne i to od reżysera i scenarzysty zależy, żeby tak uwiarygodnić nawet najbardziej nierealną historie, że jak widz to ogląda to we wszystko wierzy. Na tym polega najtrudniejsze zadanie twórców: stworzyć wrażenie realnośc i przekonać odbiorcę że to co widzi to czysta prawda! ja wiem, że w życiu są o wiele gorsze historie życiowe niż miała Astrid i to jest pewne. Po prostu w tym filmie wyszlo to nie wiarygodnie i tyle. Chyba się dagadaliśmy?
Jasne, że jest różnica między językiem filmu i życiem, tylko wydaje mi się, że w tym przypadku reżyser (scenarzysta? autor książki?) postawił bohaterkę w tylu odmiennych i dramatycznych sytuacjach, aby jeszcze bardziej podkreślić jaki wpływ ma na nas środowisko, jak łatwo jest manipulować jednostką. Astrid najpierw żyła z matką artystką i jest przedstawiona jako młoda, wrażliwa, subtelna i cicha dziewczyna. Potem trafia do "typowej" amerykańskiej rodziny, daje się ochrzcić, nosi różowe ciuchy, a potem idzie do łóżka ze starszym facetem. Potem masz kolejną zmianę środowiska, dom dziecka (albo jak to się tam nazywało), wygląda już inaczej, jak zbuntowana nastolatka, chłopczyca, jak deklaruje: "wygląd nie ma dla niej znaczenia". Następnie trafia do domu gwiazdy filmowej: kolejna metamorfoza itd.
Myślę, że chodziło bardziej o ukazanie jak wiele ról odgrywamy w życiu, jak wielki wpływ mają na nas osoby, z którymi się stykamy, trujący wpływ matki niż ukazanie dramatycznych losów jakieś małej blondynki. Przyznaje, film nie jest zbyt emocjonalny (choć to nawet dobrze), ale jakoś realność mi realność specjalnie nie zgrzytała w tym filmie, jeśli Tobie wydał się niewiarygodny to ok, Ty tak to odczuwasz i masz do tego prawo. Mogę Cię nawet przeprosić, że napisałam, że bredzisz.
myslę że chodzi o wiarę w Jehowę - w sprawie chrztu w ten sposób. tak zrozumiam z tego filmu.
pozdro!
To przeczytaj sobie ten opis:http://film.onet.pl/8046,,Biały_oleander,film.html ale bredzimy co? Ona nie miala 12 lat. A co ma do rzeczy zawod matki? Kolnlikty zdarzaja sie miedzy kazda matka a corka. A twoja matka jest artystka? Nie? Tak myslalam. No sorry ale najpierw matka zabila czlowieka, potem trafia do rodziny gdzie ktos probuje ja zastrzelic, nastepnie musi przezywac ciagle upokorzenia w zakladzie opikunczym, aby trafic do domu w ktorym kobieta popelnia samobojstwo, a w nastepnym nikt sie o nia nie troszczy. Do tego jej matka ciagle ja szczuje. To nic zlego prawda? No jasne. Co to dla dziecka. Wiesz co to ty raczej jestes na poziomie gazetek dla nastolatek razem z tym swoim ''se''.
Do Panny Cudownej: ty naprawde wyobrazasz sobie sytuacje w ktorej opieka spolaczna oddaje dziecko do takich ludzi? Do kobiety z bronia, albo do takiej ktora kilka razy probowala sie zabic? Albo to takiej ktora ma gdzies te jej ''dzieci'' mysli tylko jak tu zarobic? No wiesz dla mnie to dosc niezwykle zeby przez ok. 3 lata przezyc tak wiele(w tym strzelanine). A poza tym to ciekawe ze tak szybko oddaje sie dziecko do nowej rodziny. W Polsce robi sie z tego powodu miliony prolemow. Z reszta nie wiem jak mozna porownywac do siebie cierpienie. Ten ma lepiej bo np. w wypadku stracil rodzine a tamten gorzej bo jest sparalizowany? Nie rozumiem jak mozesz mowic ze to co jej sie przytrafilo to nic. Nie zycze ci zle ale chyba nie chcialabys znalezc sie w jej sytuacji.
ZGADZAM SIE Z TESS bo to rzeczywiscie dobre uzasadnienie tej niewiarygodnosci filmu. ale moze w Ameryce nie ma az tak restrykcyjnego prawa dla rodzin zastepczych? ale pewnie jest gorzej niz w Polsce. A co do Panny Cudownej to wiewiórka nie czuje sie urazona, takze przeprosin nie musi byc;-) w kazdym razie ta dyskusja jest bardziej emcjonująca niz ten film;-)
Tym razem musze sie zgodzic i z Wiewiórka i Panna Cudowna;-) Faktycznie dyskusja jest bardziej emocjonujaca;-) Co do wypowiedzi Panny Cudownej to zgadzam sie z tym, ze dobrze przedstawiono zmiany jakie wywoluje w ludziach zmiana srodowiska(zwlaszcza jesli sie jest tak mlodym). Ale wydaje mi sie tez ze troche naciaganym pomyslem bylo dodawanie do filmu az tak drastycznych scen. Takie rzeczy zdarzaja sie w rodzinach patologicznych a wiec jak ona mogla do takich trafic? Mysle ze to tez film o tym jaki wplyw ma na nas wychowanie. Matka od dziecka uczyla corke ze ma byc silna kobieta. Jednak kiedy przychodzi co do czego nie umie sie obronic co wlasciwie jest naturalne. Moze bala sie odrzucenia, tego ze znow bedzie sama i dlatego tak bezkompromisowo przyjmowala to co na sile starano sie jej wpoic? W koncu byla jeszcze dzieckiem. A moze myslala ze skoro swiat nie akceptuje jej takiej jaka jest to ona powinna sie dopasowc? Pewnie niejeden dorosly bo sobie z tym nie poradzil. Stad wziela sie zapewne nienawisc do matki, ktora zamiast ja wspierac jeszcze tylko odbierala jej wiare w siebie. Pod tym wzgledem film jest udany, dobrze sie go oglada, ale mimo wszystko przeszkadzalo mi to nagromadzenie niewarygodnych wrecz scen. Dziwi mnie tez postawa matki. Czy mordujac czlowieka nie pomyslala o tym co stanie sie z jej dzieckiem? A moze miala jednak nadzieje ze corka jest tak wychowana ze da sobie rade? Nie wierze tez w jej reakcje podczas wizyt. Wychodzi z usmiechem, gdyby nigdy nic. I zamiast jak najbardziej zadbac o zdrowie psychiczne corki jeszcze ja pognebia krytyka? To jest prawidlowa postawa? Wg. mnie ona ani razu nie pomyslala o Astrid. Bo gdyby tak bylo to dlaczego wtracalaby sie w sposob w jaki wychowywala ja ta druga kobieta? Oczywiscie mogl on sie jej nie podobac ale skoro jej corka miala szczesliwy dom to nie latwiej bylo zapomniec o swojej dumie i zastanowic sie jak dojsc do kompromisu? Dlaczego starla sie szukac domu ktory bedzie odpowiadal jej wyobrazenia a nie potrzeba corki? Dla mnie to bardzo egoistyczna matka, myslaca najpierw o sobie. Byc moze niektore jej dzialania byly spowodowane troska o dziecko ale jak widzac podejmowane przez nie decyzje byly malo trafne.
"ale jakoś realność mi realność specjalnie nie zgrzytała w tym filmie" -fajne.
w kazdym razie ta dyskusja jest bardziej emcjonująca niz ten film;-) -e tam, myślałam, że będziemy się bardziej kłócić, wyzywać, zaczniemy obrażać nawzajem swoje rodziny, a tu kiepściutko :)
Chciałam tak na koniec zaznaczyć, że film mi się nie podobał. Było w nim pare ciekawych rzeczy, ale generalnie to takie kino nie dla mnie chyba, to wszystko było zbyt dopowiedziane, jeśli ktoś wie co chcę powiedzieć. Ale gadało się przyjemnie :)
Do Panny Cudownej: O! I tu znów nie możemy się zwyzywac i pokłócić bo przyznaje rację że wszystko byŁo kawa na Ławę, o czym już wcześniej pisaŁam w tej dyskusji - tak po amerykańsku. dlatego byłO za bardzo drewnianie, bez miejsc do wlasnej inerpretacji, jak piszesz "bylo zbyt dopowiedziane". no nic trudno nie bedziemy sie bić!!! ale dzięki za tą nader "spokojną" dyskusję!
czemu nie było rzucania mięsem? bo to panowie zazwyczaj mają potrzebę wyżywania się an wszelkiego rodzaju forach. co ja tam mówię, panowie? chłopcy :) takie dwa berbiecie w piaskownicy "nie podoba Ci się moja zabawka to dostaniesz nią w łeb!" (film-łeb)
Film mi się podobał, ale czy dyskusja jeszcze żyje, by podawać kolejne argumenty?
Pewnie odżyje wkrótce, jak to zazwyczaj bywa po emisji w tv ;)
A sam film całkiem przyzwoity, ale czasami nieco przesadzony.
U mnie właśnie najwięcej emocji dawało oglądanie relacji matka-córka (na pewno dzięki świetnemu duetowi aktorskiemu Pfeiffer-Lohman) i nie uwazam ze byly sztuczne...
A etapu zycia Astrid bardzo dobrze ukazuja jej walizki. Mialy byc tak pokazane: najpierw biały (oleandry) ale pelen ciepla (oraz tajemnicy) dom, pozniej kolorowa chata sztucznej Starr (swietne zdjecia) pozniej sterylne biale wnetrza u tej "wielkiej" aktorki i na koniec znow jakis burdel;] Najslabiej wg mnie wypadl watek uczuciowy Astrid...
Nikt w dyskusji nie wziął pod uwagę różnic kulturowych. Strzelanina w Europie to ewenement i jest krytykowana jako nierealna ale dla USA to standard że każdy posiada broń. Szukając upewnienia, po filmie znalazłam informację że zabójstwa bronią palną są na pierwszym miejscu jako powód zgonów wśród dzieci i nastolatków. Dając gnacik alkoholiczce która cierpi bo przemija jej jedyny atut - uroda (nie znacie takich kobiet? całe życie inwestowały tylko w cycki a gdy cycki opadły, nadeszła frustracja i strach przed młodszymi rywalkami. wg. mnie postać całkiem wiarygodna) tworzymy zupełnie realne zagrożenie.
uch, przeklęty enter xP
Generalnie jeśli już czepiać się tego jaki film jest w odbiorze, to faktyczną wadą nazwałabym dosadność - nie realizm. Wszystko jest dopowiedziane, nie pozostaje żadna relacja do samodzielnej interpretacji. Ale stworzone postacie wyglądają wiarygodnie, mają rzeczywiste problemy. Egoistyczna artystka skupiona na swoim jestestwie, traktująca córkę przedmiotowo - realne. Rozbuchany indywidualizm jest w środowisku artystycznym nieomal normą (niestety==). O postaci Star pisałam wyżej. Claire jest nieco przerysowana - osoba pogodna, życzliwa a jednocześnie życiowa fajtłapa, uzależniona od partnera - pełen real, tylko że takie osoby raczej nie odnajdują w sobie odwagi by popełnić samobójstwo. Chociaż - może się mylę, może odnajdują. Kwestia do dyskusji.
Rena jest najbardziej płaską, stereotypową postacią z tej czwórki "matek" - rosja, bazar, ljubit dolara, ostry makijaż, papieros. Sztampa.
Żeby poczepiać się że to niemożliwe by takie kobiety miały prawo adopcji, musiałabym znać amerykańskie prawo adopcyjne - nikt nie powiedział że jest takie jak nasze. (wie o tym coś ktoś z forumowiczów?) Jak wyżej, kwestia różnic kulturowych.
Film ten jednak miał pokazać przede wszystkim bogactwo charakterów postaci, oraz przemiany wewnętrzne głównej bohaterki. I pod tym względem jest świetny. Nastolatka ma kłopoty z odnalezieniem się, wszędzie szuka akceptacji, przeszkadza jej w tym poczucie wyższości wpojone przez matkę ("gdziekolwiek będziesz,zawsze pamiętaj kim my jesteśmy!" xP). Pewne rzeczy przedstawione w filmie są bardzo prawdziwe ("mam gdzieś wygląd!" "mówisz tak, bo nigdy nie byłaś brzydka" - absolutna prawda), ale, fakt, zbyt dosadne. - za tę dosadność i - za sztampową rosjankę 8/10. + za dobrą obsadę;)
Dziwne, ale gdy oglądałem ten film jakieś dwa lata temu uważałem go za wspaniały i godny polecenia. Dzisiaj mam mieszane uczucia. Postacie wydały mi się takie bardzo sztampowe, ale mimo wszystko dość wiarygodne.
Wiek dziewczynki - fabuła mówi o dwunastolatce, jednak jej postać bardziej mi pasuje do czternastoletniego dzieciaka. I jeszcze dodatkowo grała ją aktorka (którą zauroczony jestem, nie przeczę) w wieku ok. dwudziestu lat. Chyba, że to miał być taki zabieg, który w domyśle ma nam zasugerować, że nie ważny jest wiek dziecka, bo niezależnie od niego możemy wywrzeć na dziecku swój toksyczny wpływ.
Jak już ktoś napisał pierwsza zastępcza matka chciała mieć swego opiekuna, dla którego byłaby atrakcyjna. Dziewczynka stanowiła dla niej zagrożenie, zwłaszcza że utrzymywała lepszy kontakt z ojcem niż zazdrosna i w dodatku trochę niezrównoważona psychicznie żona (ja jednak się tu nie dopatruję związku pedofilskiego).
Kolejna matka to słodka wycofana kobiecina, która pragnie szczęścia wszystkich, a która przez swą podatność na poglądy innych potrzebuje złotej klatki i kogoś kto się nią zaopiekuje.
Trzecią matkę z kolei wybrała już ona, uważając że skoro nikomu szczęścia nie przyniesie, to niech chociaż wyrządzi jak najmniejsze szkody.
Natomiast matka była egoistką, która chciała coś w życiu zrobić dobrze - wychować córkę. W jej rozumieniu oznaczało to stworzenie swojej następczyni, kogoś podobnego do niej, dlatego też nie mogła znieść widoku córki wychowywanej na kogoś zupełnie innego. To by oznaczało porażkę jej misji.
A w kwestii prawa opieki - faktycznie te rodziny raczej by jej nie dostały. Jednak jeśli by potraktować tę kwestię z taką samą umownością jak wiek Astrid, to można uznać całość jako dość ciekawe przedstawienie apelu, o dojrzałą opiekę nad dzieckiem i konieczności przerywania toksycznych więzów, nawet w przypadku osób tak bliskich jak matka i córka. Wtedy kolejne rodziny nie jawią się jedynie jako kolejne stadia rozwoju Astrid, lecz także jako inne warianty nieodpowiedzialnego podejścia do kwestii wychowywania dzieci.
Tak czy inaczej na początku byłem filmem zachwycony, ale teraz mam trochę ambiwalentne odczucia.
Dla mnie film niezły, matka była egoistką i nie chciała pozwolić Astrid na szczęście gdziekolwiek indziej niż przy jej boku, dlatego była bezwzględna i rujnowała nawet małe zalążki szczęścia w życiu dziewczyny.
Co do Star to była obłudna, pokazanie tego że wiara wszystkich zbawi trochę mnie rozbawiło, a zazdrość kobiety może faktycznie była w pewnym stopniu uzasadniona, jednak faktem było to Astrid szukała opieki mężczyzny(ojca) a nie namiętnego kochanka jak sądziła Star.
Film całkiem całkiem niezły, wątek matki i córki ciekawy, no mogę powiedzieć ze mi się podobał.