Po pierwsze to nie jest film o uprzedmiotowieniu kobiet. Czy da się uprzedmiotowic kogoś kto nie czuje się uprzedmiotowiony? Jeżeli ktoś wywoła Twoja złość, czyj to jest problem? Twój czy tej osoby? Bella idzie swoją drogą, buntuje się i szuka. Piękne jest to, że osoby, które ją kochają pozwalają na to. Tak właśnie wygląda życie. Nie da się kogoś zatrzymać i zmienić na siłę. Alfie tego nie rozumie i dlatego marnie kończy. Nie jest to zemsta, tylko walka o przetrwanie. Jedyna możliwa opcja to go wyeliminować, bo nigdy nie da za wygraną, nie odpuści.
Morałem tego filmu jest fakt, że każdy rozwija się w swoim tempie, a głównym czynnikiem rozwoju jest miłość i akceptacja. Felicity uczy się wolniej, chociaż ma stworzone takie same warunki. Tylko nie zna miłości. Bella była kochana i potrafiła rozwinąć skrzydła. Felicity jest substytutem i jest chłodno traktowana, obserwowana. Nie potrafi przez to rozwinąć się w pełni. Każdy kto był kochany nawet zwierzęce hybrydy, w tym filmie jest szczęśliwy. Bez miłości ludzie popadają w obłęd albo nie rozwijają się prawidłowo. I to jest morał.