Przeglądając forum pod tym filmem rzucają się w oczy dwie skrajności.
Wiwatujące feministki gloryfikujące wyzwoloną kobietę w sferze seksualnej, biorącej życie "za rogi" i kreujące własne 'ja' pomimo sprzeciwu opresyjnych mężczyzn i ich żądzy posiadania, kontra zamordystyczni konserwatyści, którzy bez żadnej refleksji nad tym co oglądają, doszukują się normalizacji pedofilii i seksualizacji dzieci.
Z jednej strony jest to ciekawe, a z drugiej trochę strasznie z jak wielkim niezrozumieniem filmu (wg mnie oczywiście) rozjeżdżają się obie strony.
Jeśli przyjrzeć się bohaterom od strony psychologicznej, pomijając tło sc-fi, to są to niesamowicie wyraziście przedstawione rysy niedojrzałości emocjonalnej i uwięzionych dzieciach w ciałach dorosłych ludzi.
Cała historia jest dla mnie doskonałą metaforą osób charakteryzujących się zaburzeniami osobowości typu borderline i narcyzm, w których oba borykają się z zatrzymanym rozwojem emocjonalnym kilkulatka i reagującym jak dzieci bez wykształconej empatii.
Bella w zasadzie jako noworodek uczy się na początku filmu podstawowych czynności. Gdy już to opanowała, to na poziomie rozwoju emocjonalnego kilkulatka (podobnie jak borderline i narcyzm) zaczyna odkrywać życie z poziomu dorosłego człowieka z zaletami z tego płynącymi jak dostęp do seksu i innych uciech.
Cechuje ją lekkomyślność, impulsywność, naiwność, mnóstwo ryzykownych zachowań seksualnych, brak przewidywania konsekwencji oraz brak brania odpowiedzialności za własne czyny i nawet nie zrozumienie, że mogą one powodować jakieś konsekwencję i ranić uczucia innych ludzi. Czyste doświadczanie i odkrywanie, bez empatii. Liczy się tylko ona. Odczuwanie skrajnych emocji i brak umiejętności regulowania ich oraz lęk przed ograniczeniami i byciem uwięzioną (przez Duncuna).
I teraz druga strona tego duetu - Duncan. Uwodzicielski i przystojny narcyz, cechujący się ekstrawagancją, pewnością siebie, pachnący przygodą i emocjami, obiecujący naiwnej Belli, że pokaże jej życie i świat zapewniając emocje, rozrywki i poznawanie siebie zachęcając ją do odważniejszych zachowań (w celu zaspokojenia własnych emocjonalnych i seksualnych potrzeb).
I to w tym filmie jest tak wspaniale ukazane, jak to jak w prawdziwym życiu dorośli ludzie z zaburzeniami osobowości jak właśnie borderline i narcyzm, gdzie zatrzymali się na rozwoju emocjonalnym 3 latka, tworzą związki.
Dopóki Duncun czerpie korzyści i panuje nad Bellą mając ją na wyłączność, to wszystko się układa. Jest mnóstwo nieskrępowanego seksu i czysty hedonizm.
W momencie, gdy nasz narcystyczny Duncan odkrywa, że niedostępna emocjonalnie Bella bezrefleksyjnie szuka przyjemności również z innymi mężczyznami w celu "odkrywania" siebie, to sztuczna pewność siebie Duncuna i jego niezwykle kruche ego ulega zniszczeniu.
Wpada w emocjonalny rollercoaster, zaczyna ulegać jej zachciankom i próbuję odgadnąć co stoi za jej zachowaniem, jednocześnie w nadmiernie ekspresyjny sposób okazując swoje cierpienie próbując wzbudzić w niej poczucie winy tym jak go źle traktuje, podczas gdy on jest tak wspaniały.
Idealny przykład toksycznej relacji dwójki niedojrzałych ludzi, w której jedna jest nieprzewidywalna, a druga łaknie miłości i jest w stanie zrobić coraz więcej, aby ją uzyskać w coraz bardziej przypadkowy sposób uzależniając się od tego. Jak w hazardzie. Od nienawiści i złości na nią, do szalonego seksu za 5min.
Im bardziej ona go odtrąca, tym bardziej on ją pragnie. Bo taki schemat kojarzy z miłością.
Dlatego Duncanowi przestaje się podobać to, że Bella chce się uczyć i nie spędza z nim już czasu. Bo nie może już jej kontrolować i musiałby zacząć sam się rozwijać, więc woli żeby to ona przestała.
"-Dlaczego z nim jesteś?
- Bo myślę, że będzie lepiej.
- Oczywiście, że tak."
Wspaniały cytat obrazujący toksyczną relację.
Ludzi z zaburzeniami osobowości tkwią w takim schemacie czasami całe życie, bo ich rozwój emocjonalny zatrzymał się w wieku kilku lat.
Tymczasem na korzyść Belli przemawiało to, że pomimo tego jak się zachowywała, to ciągle się rozwijała.
I nie Bella była tu największym problemem. Była dziecinna i robiła głupie rzeczy. To fakt. Ale się rozwijała i wyrastała z tego. Ale to Duncun był odpowiedzialny za to że nie mógł się z tym pogodzić, że ona taka jest i go odrzuciła. Mógł odejść, postawić granicę. Tylko, że on nigdy nie wyrósł ze swojego dziecka.
I zmierzając do podsumowania tego, że feministki gloryfikują wyzwoloną kobietę, bo miała odwagę się ku*wić w burdelu bo miała taką ochotę. No miała i się ku*rwiła. Tylko wynikało to z rozwoju emocjonalnego kilkuletniego dziecka. Więc nie wiem czy jest tu cokolwiek do gloryfikowania czy zachwycania się.
Jedyną rzeczą wartą zachwytu jest nieustanna chęć rozwoju i wyrośnięcie z takich zachowań, co Bella na końcu uczyniła podejmując naukę medycyny i stabilizację.
Dlatego zachwycanie się "wyzwolonymi" - czyt. ku*wiącymi się kobietami, to chyba nie jest droga którą powinniśmy iść.
Natomiast druga strona doszukująca się w tym filmie normalizacji pedofilii, to no cóż mogę rzec. Mogę chyba jedynie głośno westchnąć i okrasić to długim znaczącym milczeniem nad stanem umysłu tych ludzi.