PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=874687}

Biedne istoty

Poor Things
2023
7,4 101 tys. ocen
7,4 10 1 101291
7,6 109 krytyków
Biedne istoty
powrót do forum filmu Biedne istoty

Nawiązanie do Pinokia czy Frankeinsteina wydaje mi się oczywiste podczas oglądania tego filmu, ale czy tylko ja mam wrażenie że pierwszy raz Lánthimos zgubił się trochę w swoim filmie? I tak jak jego filmy (nie oglądałem wszystkich) zawsze stawiały dla mnie jakieś trudne czy może niewygodne pytanie, nawet na nie nie odpowiadając tak tutaj mam wrażenie, że właśnie jest brak tego głównego pytania czy problemu?

Główna historia bohaterki przytłoczona zostaje tylko jej poszukiwaniami seksualnymi, które raz niestety nic głębszego już w dzisiejszym świecie nie wnoszą (ot, szukam co mi się podoba a co nie), a dwa przytłaczają inne aspekty życia, która wydają się tutaj wplecione na siłę (jej wejście w filozofię, 2 minutowe przejęcie się biednymi ludźmi i króciutka chęć pomocy, słowo socjalizm który w ogóle zdaje się wplątany tylko z przypadku). Co najgorsze mam wrażenie, ze cierpi też na tym sama główna aktorka, która przez to sama zdaje się schodzić na drugi plan. A szkoda, bo pomimo że nie jestem wielkim jej fanem to jednak nie można jej przyznać talentu.

Przez to wszystko, nie staje się jak Pinokio prawdziwym chłopcem, ale nawet na koniec filmu pozostaje zwykłą "lalką". Czemu się tak się dzieje? Ponieważ, przez najmniejszy nawet moment nie ponosi żadnych odpowiedzialności za swoje czyny, nie spotyka jej wielka tragedia, nie spotyka jej żadne wyzwanie. Cała końcowa historia z generałem jest czymś niepotrzebnym i spokojnie można by ją wyciąć bo ze spotkania ze "złem", robi się krótka potyczka, w której Bella bez problemu wygrywa nic nie wnosząc do filmu.

Po prostu nawet na końcu, tak jak na początku egzystuje i zaspokaja swoje potrzeby bez głębszych uczuć przyjaźni czy miłości. Nawet na koniec jej marzenie by zostać lekarzem jest po prostu powieleniem schematu swojego "ojca", niczym co ona pragnęłaby sama z siebie. Mam wrażenie, że przez to film wydaje się mocno surrealistyczny i oderwany od rzeczywistości (oczywiście to nie jest koniecznie minus), i zastanawia mnie czy to było celowe zagranie reżysera, czy jednak zaczyna oddawać się trochę innemu, "lżejszemu" nurtowi w kinie, który ostatnio przeważa.

Myślę, że mogłoby to być dzieło wielkiej rangi, a tak mamy po prostu dobry film który dobrze się ogląda (poza dłużącymi się scenami, 15-20 minut mniej a spokojnie film odebrałbym tak samo). Ale poza narzekaniem, polecam film w 100%! Piękny wizualnie (skojarzyło mi się trochę z Andersonem), dobra gra aktorka (tutaj mam wrażenie że William Defoe wygrał), głupkowaty czarny humor dzięki któremu uśmiałem się bardziej niż na innych filmach Lánthimosa i dodatkowo coś co zabrzmi dziwnie ale przepiękne napisy końcowe dograne idealnie z nastrojową muzyką

Jako, że rzadko pisze recenzję, to ta tutaj wynika z mojego zaciekawienia czy ktoś też podobnie odebrał ten film :)