Raz na jakiś czas zdarzy mi się obejrzeć film, po którym rozmyślam o absolutnie wszystkim tylko nie samym filmie. Czasami jest to bardzo rozwijające doświadczenie, pomagające w zrozumieniu czegoś o świecie, czy o sobie. Czasami jednak jest to po prostu próba zrozumienia czegoś, czego w danym filmie nawet nie ma. No i w końcu - "Poor things" z pewnością jest filmem, po którego obejrzeniu moje myśli zawędrowały w nie do końca chciane miejsca, lecz tym razem nie mogę stwierdzić, czy to aby napewno dobrze.
Na początku seansu mogłoby się zdawać, iż obserwujemy absurdalną w swoich założeniach historię, o kobiecie, która to z każdym dniem dojrzewa. Zmienia się jej zachowanie, potrzeby, priorytety, czy poglądy. Na tym etapie filmu, byłem niemalże przekonany, że właśnie to chce nam przekazać reżyser, ot niecodzienną historię o ciągłej zmianie i ludziach, z twoją zmianą sobie nieradzących. Jednak, gdy bohaterowie dotarli do Paryża, film zaczął wzbudzać we mnie dziwne poczucie nieukierunkowanej złości.
Podczas całego wątku w "burdelu", czułem swego rodzaju zwątpienie w moje dość wolnościowe poglądy, w końcu ciężko w coś nie powątpiewać, gdy do ukazania tego, używa się skrajnego przykładu. Nie wiedziałem również, czy faktycznie doszukiwać się w tych sekwencjach krytyki liberalizmu, czy wręcz pochwały, szczególnie, że w dalszej części filmu liberalne poglądy reżysera, jeszcze bardziej wychodzą na wierzch. W kolejnych epizodach filmu, również zauważyłem wiele skrajnych statementów rzucanych przez Lanthimosa, i nie mam pojęcia, czy to niekonsekwencja opowiadania historii, czy manifest mówiący, że "prawda leży gdzieś po środku".
Mógłbym tu siedzieć i rozmyślać nad intencjami tego filmu, lecz myślę, że jedynę do czego bym doszedł, to do wniosku, iż możliwe jest, że po prostu nie zrozumiałem filmu. Lecz, czy skoro nie do końca zrozumiałem film, oznacza to, że jest niekonsekwentnie zrobiony? Czy może nie chodzi o to, by coś w pełni pojąć, ale o sam fakt, że o tym myślę, zastanawiam się? Czy też o to, by wzbudzić we mnie jakieś, bliżej nieokreślone, emocje?
Słowem końca film z pewnością jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, lecz ponownie, czy oznacza to, że jest arcydzielny?
I jak w przypadku pana Jacka Sobczyńskiego, dziś mogę ocenić ten film 7/10, jutro 8, a pojutrze 4 i nie wykluczone, że właśnie to jest, nomen omen, istotą tego filmu.