Prawdę mówiąc poza tym, że film ten jest trochę dziwny, to
jeszcze do najmądrzejszych nie należy. Fabuła i jej przebieg
na pierwszy rzut oka ociera się o infantylność, a z drugiej
strony, mimo tego szeregu głupot, coś przykuło tu moją
uwagę. Te banialuki, najnormalniej w świecie mnie
wciągnęły i sam się sobie dziwię, że im uległem. Ale na całe
szczęście, nie na tyle, abym po całości mógł szczerze
stwierdzić, że ''to jest film godny polecenia''. Pewne jest tylko,
to, że ''Hit and run'' więcej niż raz nie da się oglądać.
Mniej lub bardziej idiotycznych scen, łączonych z różnych klisz,
pobocznych epizodycznych wątków, wręcz niepojętych i
dziwacznych charakterków, znaleźć można tu od cholery.
Najlepiej z tego ''małpiego'' towarzystwa prezentuje się chyba
i tak główna para, chociaż potrafi i ona zirytować swoim
nieudolnym nakreślaniem poprawności politycznych i
społecznych problemów. Zbyt dużo kręci się tu słownictwa
wokół homofobii. Moralizowanie na siłę widza w filmie, który
nastawiony jest na akcję i wątek ''miłosny'', jest raczej
nietrafne.
Najbardziej wkurza mnie wścibski i ciotowaty dupek Gil, który
za swoją pomoc niesioną Annie, powinien dostać
porządnego kopa w dupę. Swędzą go jak widać zęby.
Agent Randy powinien być odizolowany od społeczeństwa, bo
jego problemy natury osobistej są tylko zagrożeniem dla
niego samego i innych. Prezentacja broni przed Charlesem,
czy strzelanie do ''uciekającego'' auta, to proste dowody na to
o czym mówię. Postać bardziej żałosna niż zabawna.
Para policjantów, którzy zamiast pracować, po prostu się
nudzą, szukając gejów w sieci, też mieszają odczucia widza.
W końcu Alex, ''były'' bandyta z fejsa (hehe), mający super
obwiesiowaty styl (blond dredy, czerwone dresiki itd),
strzelający bez wahania do ludzi, ratujący przy tym źle żywione
psisko, ze skrzywieniem psychicznym do którego przyczynił
się Yul i pewien filipińczyk, posiadający iście wspaniałą ekipę
od brudnej roboty. Wszystkie te postaci to karykaturalne
wytwory scenarzysty Sheparda. Wspomnieć trzeba również o
kolesiu ze stacji benzynowej, który podprowadza w nocy silnik
wart 12 tysięcy, jednocześnie tworząc równie zagadkowy co
debilny wątek filmu.
Sytuacji głupkowato - śmiesznych nie jest tak wcale mało.
Cisnął się tak na szkło, aż staje się ono gorące :)
Scena ''Bij i wiej'', to chyba ta, gdy van bez kierowcy, pokonuje
kilkaset metrów, przy czym ''załatwia'' kilka zakrętów po
drodze. No mądre to wcale.
Jednak te wszystkie ucieczki, urozmaicona ścieżka
dźwiękowa szybująca w tle, kamery, które na szczęście nie
psują obrazu swoimi konwulsjami, jak to ma w tego rodzaju
produkcjach, no i dialogi, chociaż też bardzo nierówne, ale
dające momentami ''ubaw'', bo raz ciekawe i niegłupie, a
zaraz pożal się Boże, debilne i o niczym, załatwiły ogólną
ocenę 4/10.
Mamy tu popapraną opowieść, trochę wyboistą, trochę
zabawną, na pewno głupiutką, do której słowo ''ujdzie'' należy
chyba jak ulał. Zawsze można popatrzeć sobie na Kristen
Bell, bo urodziwa to istota. Aktorsko też tyciuteńki plusik.
Pozdrawiam
1. Gość ucieka skradzionym samochodem z parkingu (uruchamia go zmontowanym kluczem automatycznym mieszcząć sie w minucie!!)
Potem jadąc nim, ściga ich "gangster". Rozmawiają sobie spokojnie ( To co że ktoś nas ściga...)
2. Gangster na fejsie + w google zawsze jest to czego szukasz w pierwszym lepszym linku :)
Nie pamietam już reszty głupstw.
Podobały mi się samochody to główna frajda z oglądania tego filmu :)
Takie tam głupkowate przedstawienie. Jak sam zauważyłeś, pośmiać się można z tych głupot lepiej niż na jakiejś typowej komedii :) Ale za Kristen Bell niczego sobie chyba?
A tak z innej beczki. Czy to to Kępie Zaleszańskie pomiędzy Sandomierzem, a Stalową Wolą?