No i mogli sobie darować tą końcówkę ze sztucznie postarzonym ojcem i przyjacielem Billego- transwestytą. To było głupie i niepotrzebne (takie badziewnie happy-endowe).
Właśnie zakończenie jest najlepszą sceną filmu.Przyjaciel gej nie mógł sobie odmówić zobaczenia baletu wg. reżyserii i horeografii Mathew Bourna gdzie główną partię tańczył Billy.A taki spektakl baletowy "Jezioro łabędzie" ,powiedziałabym najprościej gejowskie, rzeczywiście jest,Adam Cooper tańczy rolę głównego łabędzia i końcowa scena z filmu to jest autentyczny Cooper w "Jeziorze łabędzim".Widziałam to gejowskie "Jezioro" dwa razy.Jest to rewelacja.Zawsze mówię że najlepiej mieć szerszy horyzont na całą wysoką kulturę i sztukę bo wybiórczo to na nic.Chyba każdy świadomy człowiek powie że ostatnia scena ma sens i to podwójny.Ty chyba należysz do "oglądaczy".
Nie wiem co to znaczy "oglądacz" (w kontekście "chyba należysz do -oglądaczy-"). Może mi wyjaśnij.
A co do filmu. Pojęcia nie mam kim jest Mathew Bourn i co zrobił z "Jeziorem Łabędzim" (w sumie to z filmu nie wynika- a powinno jeśli jest to takie ważne- nie sądzę jednak aby było, lub aby powinno być). Film ten dla mnie nie jest żadnym manifestem gejowskim, tylko zwyczajnym filmem o dorastaniu i odnajdywaniu swojej drogi życiowej. Dopóki bohaterowie są młodzi urzekająca jest ich niewinność i bezpretensjonalność. Nawet pocałunek kolegi geja nie razi. Billy chce tańczyć i osiąga swój cel. Nie jest gejem, ale rozumie odmienność. Nie mniej idzie swoją drogą pamiętając skąd wyszedł. Autobus odjeżdża. Koniec filmu.
Po co jeszcze dodatkowo, jakby dla upewnienia pokazywać że jednak do czegoś doszedł?
Jego determinacja została wystarczająco nagrodzona przyjęciem do szkoły. A było jej tyle, że można się bez trudu domyśleć że odniósł sukces. Dlatego upewnianie widza o tym, że Billy został drugim Cooperem (w momencie, gdy większość nie interesujących się baletem ludzi ze mną na czele nie wie kim jest lub był Cooper) wydaje się bezcelowe. Razi mnie w tej końcówce zwłaszcza kiepsko ucharakteryzowany ojciec i kolega transwestyta wyglądający jak drag queen (jego ostentacyjność kładzie się rysą na wcześniejszym wizerunku). Ogólnie to zakończenie artystycznie w moim odczuciu ma się nijak do reszty filmu. Uważam iż jest mocno szmirowate (w najgorszy, amerykański sposób).
Pozdrawiam